W delegaturze NIK w Gdański odbył się panel ekspertów, którzy stwierdzili, że na dnie Bałtyku spoczywa około 300 wraków zatopionych okrętów, głównie z II wojny światowej. W samej Zatoce Gdańskiej jest ich 100. Wciąż pozostają źródłem ropy i broni chemicznej, która może stanowić zagrożenie. To nie wszystko. Na dnie morza spoczywa amunicja, a nawet iperyt siarkowy.

„Najwyższa Izba Kontroli poprosiła naukowców, przedstawicieli władz oraz organizacji ekologicznych o opinie na temat możliwych zagrożeń i sposobów ich zapobieżenia. Otwierając dyskusję Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski podkreślił, że w Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego szacuje się, że uwolnienie zaledwie jednej szóstej środków chemicznych ze zbiorników zalegających na dnie Bałtyku mogłoby całkowicie zniszczyć życie w Bałtyku na ok. 100 lat” – czytamy na stronie NIK.

O konsekwencjach zalegania toksycznych substancji dyskutowali w Gdańsku eksperci: prof. Marek Górski z Uniwersytetu Szczecińskiego, prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanografii Polskiej Akademii Nauk, dr inż. Benedykt Hac z Zakładu Oceanografii Operacyjnej Instytutu Morskiego w Gdańsku.

W kwietniu ma rozpocząć się kontrola „Przeciwdziałanie zagrożeniom wynikającym z zalegania materiałów niebezpiecznych na dnie Morza Bałtyckiego”.

– Sprawdzimy, czy podjęto właściwe działania wobec zatopionych materiałów niebezpiecznych, czyli wraków z paliwem i bojowych środków trujących – mówi Krzysztof Kwiatkowski. Izba sprawdzi, jak z problemem na przestrzeni lat radziły sobie polskie służby, a także jak wygląda w praktyce informowanie rybaków o istniejącym zagrożeniu. W badaniach ankietowych przeprowadzonych w ramach pracy magisterskiej bronionej w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w 2004 r. rybacy przyznawali anonimowo, że słyszeli o przypadkach wyłowienia przez kolegów podejrzanych pojemników. Wskutek takiego właśnie działania doszło w 1955 do najgroźniejszego wypadku na polskim wybrzeżu – w Darłówku dzieci znalazły pojemnik z brązową cieczą. Okazało się, że to iperyt. W 1997 podobne zdarzenie miało miejsce koło Władysławowa. Poparzeniom uległo ośmiu rybaków.

„Według różnych szacunków, w Bałtyku może zalegać od 50 do nawet 100 tys. ton broni chemicznej i amunicji. Zatapiano ją głównie w dwóch miejscach, Głębi Gotlandzkiej i Głębi Bornholmskiej. Trzecim obszarem, szczególnie ważnym z punktu widzenia Polski jest Głębia Gdańska, gdzie z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że znajduje się tam broń chemiczna. Niestety część broni była zatapiana w niezidentyfikowanych miejscach”.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Po drugiej wojnie światowej nikt nie zastanawiał się co będzie za 70-100 lat. Scedowano problem na zstępnych topiąc chemiczne śmieci w najbliższym morzu… Liczono zapewne, że czas zrobi swoje i chemikalia zostaną zaabsorbowane lub utlenione. I faktycznie utlenieniu uległy beczki, a iperyt ma się całkiem dobrze…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…