Site icon Portal informacyjny STRAJK

NIK: przekręty w Kleszczowie, najbogatszej gminie w Polsce

Wyniki kontroli NIK w najbogatszej gminie w Polsce wskazują na niegospodarność na olbrzymią skalę. Kontrolerzy skierowali sprawę do CBA.

Swoje bogactwo
( w 2015 dochód na mieszkańca wynosił tu 41600 złotych) zawdzięcza Kleszczów znajdującym się na ich
terenie Kopalni i Elektrowni Bełchatów

Opublikowane 4 lutego wystąpienia pokontrolne NIK dotyczące Gminy Kleszczów oraz Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów czyta się jak kryminał.

Powołana przez gminę Kleszczów w 1994 r. fundacja miała za zadanie przyciąganie inwestorów do gminy, którzy stworzą nowe miejsca pracy. Na tym „przyciąganiu” fundacja straciła ponad 9,7 mln zł, a co więcej naraziła na szkody budżet państwa, jak i swojego fundatora. Zyskali za to „inwestorzy”, którzy nabyte za bezcen grunty odsprzedawali z wielokrotnym przebiciem.

Otrzymywali też od gminy pomoc publiczną w postaci umorzenia spłat zaległości podatkowych, doprowadzenia do działek mediów i dróg dojazdowych na koszt samorządu. Ani gmina, ani fundacja nie sprawdzała przy tym wiarygodności inwestorów, którzy już w momencie nabywania ziemi mieli kiepską kondycję finansową. Ale kto by nie kupował gruntów za 1,5 zł za metr?

Za taką właśnie cenę kupiła grunty np. spółka „Blister Pak”, która miała produkować butelki PET i dać zatrudnienie 220 osobom. Produkcji nigdy nie uruchomiła i zamiast, zgodnie z umową, odsprzedać z powrotem grunty fundacji, (o co zresztą fundacja nigdy się nie upomniała), ta po prostu sprzedała je dalej. Zresztą, nie upomniała się o nie też gmina, która była trzecią stroną umowy. Kupione w 2007 r. grunty za 144,7 tys. zł (które były warte 1,1 mln zł) „Blister Pak” Sp. z o.o. sprzedała w 2013 r. za 20 mln zł, osiągając 138-krotne (sic!) przebicie, którego mogą pozazdrościć kartele narkotykowe.

„Blister Pak” to tylko jeden z wielu przypadków robienia „dobrych interesów” z gminą i jej fundacją. Jak stwierdziła NIK, na 41 podpisanych w latach 1997-2013 umów o współpracy, w 21 przypadkach inwestorzy nie realizowali podjętych zobowiązań.

Nienajgorzej za to na pracy w fundacji wyszedł jej wieloletni (2010-2014) prezes Andrzej Szczepocki. W 2013 r. pozostali członkowie zarządu podpisali z nim umowę o pracę do 2018 r. Przewidywała ona odszkodowanie nawet w przypadku rozwiązania umowy za porozumieniem stron. I tak się stało. W listopadzie 2014 r. Szczepocki wystąpił o rozwiązanie umowy i otrzymał zawrotną sumę 602,7 tys. zł tytułem odszkodowania i 48,4 tys. zł za niewykorzystany urlop.

Czytelnika raportu NIK nie zdziwi, że zarząd podpisywał umowę z prezesem (jakby był jego pracodawcą), bowiem zarząd sam sobie zatwierdzał sprawozdania finansowe – sam był sobie „sterem, żeglarzem, okrętem”. Najwyraźniej podobnie myślała też prokuratura okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, która w 2015 r. umorzyła postępowanie w sprawie fundacji.

NIK zawiadomiła o swoich ustaleniach CBA i wystąpiła do Prokuratora Generalnego o zbadanie dotychczas prowadzonych śledztw. Ciąg dalszy zapewne nastąpi.

[crp]
Exit mobile version