Ostatnie kilka tygodni we włoskiej polityce to niemal dosłownie rewolucja. Partie radykalniejsze w przekazie zeszły do centrum, nowy rząd pod wodzą europejskiego technokraty Mario Draghiego popiera praktycznie cały parlament. Tymczasem lider nacjonalistycznej Ligi Matteo Salvini próbuje odzyskać pozycje w Brukseli.

W zeszłym tygodniu z największej frakcji działającej w Parlamencie Europejskim – Europejskiej Partii Ludowej (EPP) wystąpił kierowany przez Victora Orbana Fidesz. Węgierska partia od dawna nie pasowała poglądowo do tej eurogrupy, ale żaden z przewodniczących EPP nie był w stanie zebrać się na tak drastyczne kroki, jak usunięcie Fideszu ze swoich szeregów. Orban w końcu wziął sprawy w swoje ręce i Fidesz sam wystąpił z EPP, puszczając jednocześnie przysłowiowe oko do współpracujących z nim partii. Mowa tutaj nie tylko o Prawie i Sprawiedliwości oraz włoskiej Ledze. Orban sojusznika ma również w rządzie Słowenii pod wodzą Janeza Janšy. Słoweńska Partia Demokratyczna (SDS) również może zatem wystąpić z EPP, gdyby na horyzoncie pojawiła się nowa frakcja z bardziej zbliżonymi do SDS poglądami.

7 i 8 marca bieżącego roku Matteo Salvini odbył serię spotkań z podobnie myślącymi politykami polskimi i węgierskimi. Jak się okazuje, sojuszników może szukać także na Półwyspie Apenińskim. Nieśmiertelny Silvio Berlusconi ogłosił, że kierowana przez niego Forza Italia (FI) jest w stanie pomóc Salviniemu z tworzeniem nowej eurogrupy. Jak na razie FI również wchodzi w skład Europejskiej Partii Ludowej. W PE reprezentuje ją 7 eurodeputowanych.

Odejście Berlusconiego, Janšy i Orbana z EPP skutecznie zaburzy obecny kształt europarlamentu. EPP, frakcja, w której zasiadają m.in. przedstawiciele niemieckiej CDU, hiszpańskiej Partii Ludowej oraz polskiej Platformy Obywatelskiej może stracić wiodącą pozycję w Parlamencie Europejskim. Dużo zależy także od tego, co stanie się z dwoma pozostałymi prawicowymi frakcjami europarlamentarnymi. Nacjonaliści z grupy Tożsamość i Demokracja, choć kierowani są głównie przez Marine Le Pen, mogą utracić bardzo ważnego koalicjanta w postaci Salviniego. Gdyby włoski polityk zaproponowałby Orbanowi i Kaczyńskiemu nowy sojusz, to swoją pozycję straciłaby także grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), w której PiS gra pierwsze skrzypce po odejściu Wielkiej Brytanii z UE. Do projektu Salviniego prawdopodobnie dołączą mniejsze partie z innych państw Europy. Ideologicznie wpasowałby się do niej hiszpański Vox, portugalska Chega, ale także szwedzka Sverigedemokraterna. Wtedy ECR przestanie mieć rację bytu.

Oprócz ambicji indywidualnych liderów, problemem w funkcjonowaniu takiej frakcji będzie stosunek do Federacji Rosyjskiej. Salvini nie kryje sympatii do osoby Władimira Putina. Cichy sojusz z Moskwą mógłby zaakceptować Janša i Orban, ale już Prawu i Sprawiedliwości zdecydowanie się to nie spodoba. Pytanie także, co się stanie, w przypadku gdyby do grupy dołączyła Alternatywa dla Niemiec (AfD): czy jawnie antypolski charakter tego ugrupowania nie odstraszyłby PiS? Europejska polityka już pokazała, że sam eurosceptycyzm nie jest w stanie zjednoczyć skrajnie prawicowych ugrupowań, dla których nacjonalizm oznacza co innego.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…