Karta Atlantycka, podpisana w 1941 roku przez Franklina D. Roosevelta i Winstona Churchilla dekretowała porządek świata po zwycięstwie nad faszyzmem. Była pełna pięknych słów, z których niewiele wyszło. Czy nową czeka ten sam los?
Podczas europejskiego tournée Joe Bidena interesujące jest to, że amerykański przywódca wskazuje na wciąż ważną rolę Wielkiej Brytanii we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Potwierdza to podpisana wczoraj nowa Karta Atlantycka. I ta jest również pełna pięknych deklaracji, które wcale nie musza sprawdzić się w praktyce, w świecie zupełnie innym od tego sprzed 80 lat. Podpisy pod nią złożyli Joe Biden i brytyjski premier Boris Johnson.
Co jest w dokumencie?
Na dokumencie odcisnęła się pandemia: strony podkreśliły konieczność współpracy w dziedzinie ochrony zdrowia. Ale poza tym oczywiście chcą wspólnie walczyć o demokrację (liberalną, ma się rozumieć), dbać o otwarte społeczeństwa, walczyć ze zmianami klimatycznymi i cyberprzestępczością.
Treść dokumentu wyraźnie wskazuje na priorytety sygnatariuszy: „Zobowiązujemy się, by ściśle współpracować ze wszystkimi partnerami, którzy podzielają nasze demokratyczne wartości i by przeciwdziałać wysiłkom tych, którzy chcą podważyć nasze sojusze i nasze instytucje„, czytamy w Karcie. Jakie to demokratyczne wartości, dowiemy się zapewne z aktualnych interpretacji działań, które będą się na nową Kartę powoływać.
Nowe, stare wyzwania
Biden przypomniał, że 80 lat temu Wielka Brytania i USA „mierzyły się z wyzwaniami tamtej ery”. Jej efektem była wieloletnia zimna wojna z jej gorącymi i krwawymi odnogami. USA bezpardonowo „broniły” swoich wartości.
Obaj przywódcy zapewniali, że chcą budować bardziej dostatni i bardziej pokojowy. To istotnie najwyższy czas. Dotychczasowe bowiem próby pokazały, że świat pod rządami kapitalizmu nie stał się ani bardziej dostatni, ani bardziej pokojowy.
Dokument podpisany przez przywódców USA i Wielkiej Brytanii pokazuje, że Stany Zjednoczone nie zrezygnowały z walki o światowe przywództwo i szukają do tej walki sojuszników. Jest też sygnałem dla Niemiec i Unii Europejskiej, że USA gotowe są do elastycznej polityki w stosunku do Unii i Niemiec w jej strukturach.