Polskie Radio i TVP Kultura będą zarządzane przez Barbarę Stanisławczyk i Mateusza Matyszkowicza – obydwoje związani są ze środowiskiem radykalnie konserwatywnej prawicy. Swój program ma dostać też Mariusz Max Kolonko.
O Barbarze Stanisławczyk najwięcej powiedzą tytuły jej dwóch ostatnich książek: „Ostatni krzyk. Od Katynia do Smoleńska historie dramatów i miłości” oraz „Kto się boi prawdy? Walka z cywilizacją chrześcijańską w Polsce” (drugą pozycję wydało wydawnictwo „Fronda”). Ich autorka znana jest ze swoich poglądów na temat „ideologii gender”, którą jej zdaniem szerzą media „liberalno-lewicowe”. Matyszkiewicz, nowy szef TVP Kultura, do tej pory był redaktorem naczelnym kwartalnika „Fronda Lux”. Za rozwój kanału odpowiadać ma jego dotychczasowy redakcyjny kolega, Jakub Moroz, związany również z Telewizją Republika.
Wszystko wskazuje na to, że już niebawem w TVP będzie brylować Mariusz Max Kolonko, niegdysiejszy korespondent „Wiadomości” z USA, przez lata kojarzony głównie z charakterystycznym akcentem. Od kilku lat nagrywa on i umieszcza w mediach społecznościowych nagrania z serii „Mówi jak jest”, w których szerzy treści otwarcie rasistowskie i islamofobiczne. Prostym, nieskomplikowanym przekazem zdobył serca wielu fanów, zwłaszcza młodych mężczyzn, głosujących w ostatnich wyborach na Pawła Kukiza i Janusza Korwin Mikkego. Co zabawne, jeszcze nie tak dawno nie miał najlepszego zdania o mediach publicznych. „Władza i publiczna TVP będą szły zawsze razem jak koń i zaprzęg. Przyjdzie nowy prezes albo nowy szef i będzie mieć nowe pomysły na telewizję. Zauważycie to najpierw po zmianie scenografii w studiu, żeby Kowalski wiedział, że przyszło „nowe”, które de facto będzie starą nutą graną na tej samej, zepsutej harmonii. Nowi dziennikarze, nim trochę okrzepną, dostaną kopa na kolejnym zakręcie, a najlepsi z nich pójdą do konkurencji. Ten rollercoaster jest rutynowym systemem pracy firmy, która nie ma ciągłości kadrowej i produkcyjnej. W Ameryce dziennikarz jest lojalny, nie wobec polityki, a wobec stacji i jej menedżerów, którzy dziennikarzowi ufają i go szanują, bo dziennikarz dba i szanuje ich i stację, która wypłaca mu czek. Pojęcie woluntarnej lojalności wobec firmy, czy pracownika, w ogóle w TVP nie istnieje i jest zastąpione co najwyżej pojęciem towarzyskiej koterii. A to jest zjawisko bardzo złe.”- mówił w 2008 roku, kiedy swoją pracę w telewizji publicznej rozpoczynał Tomasz Lis.
[crp]