Nowoczesna Ryszarda Petru w mediach znana jest głównie z walki o demokrację w Polsce. Z jeszcze większym zaangażowaniem partia ta walczy jednak ze związkami zawodowymi.
Projekt złożony przez Nowoczesną, który zostanie poddany pod dyskusję w Sejmie w przyszłym tygodniu, zakłada zniesienie podstawowych obowiązków pracodawców wobec organizacji pracowniczych. Sztandarowy punkt to likwidacja etatów dla związkowców. Obecnie pracodawca ma obowiązek sfinansować jeden etat dla pracownika oddelegowanego do pracy na rzecz związku, jeśli w organizacji pracowniczej zrzeszonej jest 150 osób. Dwa etaty związkowe funkcjonują w firmie, gdzie jest ponad 500 osób zrzeszonych w związku. Takie wymogi wstępne oznaczają, że w dobie umów śmieciowych, fikcyjnego samozatrudnienia i szykanowania za przynależność do związków większość pracodawców i tak nie ma obowiązku finansowania – w minimalnym wymiarze – działalności związkowej. Nie przeszkadza to Nowoczesnej opowiadać niestworzonych historii o „rozpasanych prawach i rozbuchanych wydatkach” obrońców praw pracowniczych, uniemożliwiających dynamiczny rozwój polskiego biznesu.
Etatowy związkowiec będzie mógł pozostać w zakładzie, jeśli zapłacą za niego sami pracownicy. Składka na związek natomiast nie będzie już potrącana z wypłaty za zgodą pracownika, ale za wspólną zgodą pracownika, związku i pracodawcy. Innymi słowy – właściciel firmy będzie mógł zwyczajnie zablokować odprowadzanie składek, bo od braku jego zgody odwołania nie będzie. W takiej sytuacji pracownicy, nawet gdyby bardzo chcieli płacić za swojego etatowego przedstawiciela, mogą zostać nie tylko bez takiej osoby, ale i bez organizacji związkowej w ogóle.
Petru chce zresztą zabrać związkom nie tylko pieniądze, ale i miejsce do działania. Zaproponowane przez niego przepisy dają pracodawcy prawo uchylenia się od udostępnienia pomieszczeń na spotkania związku, jeśli tylko właściciel firmy uzna, że nie ma takiej możliwości. Także w tym przypadku widzimisię zatrudniającego nie będzie w żaden sposób weryfikowane.
Poseł Jerzy Meysztowicz, zgłaszając projekt, opowiadał, że najwięcej skorzystają na nim pracownicy – płacąc za swoją organizację, będą też wymagać od niej skutecznej obrony swoich praw. Wizja ta z pewnością zostanie zrealizowana, gdy pracodawcy, korzystając z nowych uprawnień, zwyczajnie zablokują związkom wszelką aktywność. A jeśli antypracownicze pomysły z kolejnych projektów ustaw Nowoczesnej przejdą, niedługo nie będzie już żadnych praw pracowniczych do obrony. To jest ta demokracja, o którą walczy Petru?
[crp]