Zapewne wszyscy słyszeli o tym, że Ryszard Petru poleciał na Maderę z Joanną Schmidt. Prawdopodobnie większość także o tym, że podał inne cele tej podróży niż rzecznika jego ugrupowania, oraz że Schmidt miała na zdjęciu z tej podróży miły uśmiech, co dla wielu oznacza, że ona i Petru mają romans – jak wiadomo, byliby pierwszymi ludźmi w historii, którzy odważyli się na taką zniewagę wobec sakramentu małżeństwa. Z kolei Mateusz Kijowski, jak się niedawno wydało, trochę się uwłaszczył na organizacji, której przewodzi, w dodatku zrobił to w taki sposób, żeby przypadkiem nic z tego nie skapło jego dzieciom, za które według własnego mniemania nie jest odpowiedzialny, bo leżą na jego barkach losy Polski i świata (oraz pewnej firmy informatycznej). Obie sprawy są dla panów dość kompromitujące – dla Kijowskiego w sposób dość oczywisty, dla Petru bynajmniej nie dlatego, że być może uprawia stosunki pozamałżeńskie (co nie jest ani moją, ani niczyją inną sprawą, poza Petru, Schmidt i być może ich małżonkami), ale raczej dlatego, że trochę nie wypada zostawiać pod Sejmem swoich marznących wyborców i jechać grzać tyłek w ciepłych krajach, żadna jednak nie przekłada się w najmniejszym stopniu na społeczeństwo; ani na sprawy materialne, ani ustrojowe, ani żadne.
Tymczasem w Dobrzeniu Wielkim pod Opolem mieszkańcy gminy, której przynosząca profity część, w tym m.in. elektrownia, ma być siłą włączona do miasta, prowadzą w proteście strajk głodowy – właśnie mija jego dziesiąty dzień. Początkowo przyjmowali soki, w tym warzywne, teraz piją już tylko wodę. Jeśli stracą elektrownię, dochód gminy spadnie o 2/3, co realnie wpłynie na ich życie – już posypały się zwolnienia w Urzędzie Gminy, ponad 20 osób straciło pracę w Gminnym Ośrodku Kultury, obniżane są płace nauczycieli, obcina się środki przeznaczone na sport, na codzienne funkcjonowanie gminy. Ludziom z Dobrzenia będzie się żyło gorzej, bo ktoś podejmuje decyzje ponad ich głowami i mimo ich ogromnej determinacji i sprzeciwu, korzystając w dodatku z paskudnych, ksenofobicznych argumentów (Dobrzeń jest gminą z dużą mniejszością niemiecką). Protestują od miesięcy, niestety nikt ich nie słucha – wprawdzie też bronią demokracji przez PiS-em i Patrykiem Jakim, ale takiej małej, lokalnej, z punktu widzenia Warszawy nieistotnej. Zdecydowali się na ostateczny krok – głodówkę. Kolejne osoby trafiają już do szpitali, ryzykują zdrowie i życie dla dobra swojej wspólnoty, dla jakości edukacji, dla miejsc pracy, dla lokalnej kultury.
Niestety, okazuje się, że nawet głodówka jest mniej chwytliwa medialnie niż to, z kim sypia Ryszard Petru oraz sesja zdjęciowa Mateusza Kijowskiego a’la św. Sebastian ze strzałami wbitymi w kurtkę motocyklową. Okazuje się, że idiotyczne i żałosne wygibasy opozycji są ważniejsze niż realne, dramatyczne i pokazujące ogromną determinację działania wymierzone w partię rządzącą przez oddolny ruch społeczny. PiS-owi łatwiej jest wskazywać palcem na coraz bardziej kabaretowe działania ich warszawskiej konkurencji niż choćby siąść do rozmów z ludźmi, którym odbierają chleb i godne życie. A panowie „liderzy zjednoczonej opozycji” za bardzo są sobą zajęci, żeby w ogóle zauważyć, że nic nie jest tak na rękę władzy jak szopka, w której odgrywają główne role.