Po reformie służby cywilnej, kiedy ekipa PiS wymieniła większość urzędników wybranych w konkursach, zdecydowano się pokazać „nowym”, że lojalność się opłaca. Ministerialni dyrektorzy dostaną spore podwyżki w ramach walki z „kolesiostwem” Platformy.
Do tej pory średnie wynagrodzenie osób na wyższych stanowiska w służbie cywilnej wynosiło 13 tys. zł brutto. Niektóre z nich pofruną nawet do wysokości 20,6 tys. Urzędnicy mianowani nie dostaną jednak znaczących podwyżek – dotyczyć one będą w głównej mierze nowych dyrektorów, powołanych przez szefów urzędów, nie zaś wyłonionych w konkursach.
– Władza chce zadbać o swoich ludzi na stanowiskach kierowniczych. Skoro można na nich trwać maksymalnie do zmiany układu rządzącego, to trzeba docenić ryzyko osób decydujących się na bycie dyrektorem – powiedział „Dziennikowi Gazecie Prawnej” dr Stefan Blażek, ekspert od spraw administracji publicznej.
Nowelizacja ustawy z 30 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o służbie cywilnej oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2016 r. poz. 34), która weszła w życie 23 stycznia br., wprowadza dodatek funkcyjny dla członków korpusu służby cywilnej. Mówi się, że jego celem jest ściągnięcie do administracji ekspertów z rynku prywatnych usług. Wyniesie on zgodnie z nową ustawą od 880 zł do 3,9 tys. Dyrektorzy powołani otrzymają również trzynastki i nagrody kwartalne. Przewiduje się, że wydatki na płace wzrosną o około 90 mln zł rocznie.
„Walka z kolesiostwem, czyli likwidacja wymogów bezpartyjności i kompetencji w służbie cywilnej oraz zwolnienie wszystkich urzędników wybranych w drodze konkursu. Po całej operacji radykalna podwyżka płac dla urzędników niekoniecznie kompetentnych, ale posłusznych nowej władzy” – tak skomentował działania PiS na swoim profilu na Facebooku Piotr Szumlewicz.
[crp]