Mateusz Morawiecki przedstawił na króciutkiej konferencji tylko nowych ministrów swojego zrekonstruowanego rządu. Dwa nazwiska budzą emocje.
Pierwsze to oczywiście Jarosław Kaczyński, który obejmie tekę wicepremiera, jednak o jego obowiązkach premier Morawiecki nie poinformował dziennikarzy. Wiadomo jedynie nieoficjalnie, że Kaczyński zajmować się ma szefowaniem Komitetowi ds. Bezpieczeństwa Państwa i podlegać ma mu Ministerstwo Sprawiedliwości, czyli tłumacząc na zrozumiały język – Jarosław Kaczyński niewiele ma zaufania do Zbigniewa Ziobro i będzie mu patrzeć na ręce, a także chce mieć w rękach wszystkie struktury siłowe, co dobrze charakteryzuje osobowość szefa Prawa i Sprawiedliwości. Jedynym jasnym punktem tej nominacji jest fakt, że Kaczyński przestaje być szeregowym posłem, który teoretycznie za nic nie odpowiada, choć wszyscy rozumieją, że jest najważniejszym człowiekiem w państwie PiS. Mianowanie go na wicepremiera jest wskazaniem, że Kaczyński będzie musiał od tego momentu wziąć na siebie odpowiedzialność, polityczną i ewentualnie karną za wszystkie decyzje, które rząd wyda.
Niesłychanie bezczelnym posunięciem jest mianowanie na ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. To skrajnie radykalny polityk PiS wsławiony tekstami, w których odmawia człowieczeństwa osobom nieheteronormatywnym, a kobietom prawa do decydowania o swoim życiu i karierze. Przedstawiciel skrajnych poglądów religijnych, korzeniami tkwiących w narracji Radia Maryja. Taki człowiek na stanowisku odpowiedzialnym za tak delikatną materię, jaką jest polska szkoła i oświata, to nieprzyzwoitość.
Do rządu wraca Jarosław Gowin, człowiek, którego działania wprowadziło mnóstwo zamieszania i obniżyło znacznie efektywność pracy uczelni wyższych. W dodatku ten skrajny liberal ma zajmować się zagadnieniami związanymi z pracą.
Grzegorz Puda będzie ministrem rolnictwa w najtrudniejszym momencie dla tej koalicji, ponieważ atmosfera na wsi jest zdecydowanie niekorzystna dla PiS.
Ministerstwem Środowiska i Klimatu pokieruje Michał Kurtyka.
Będzie dwóch nowych ministrów bez teki – to ukłon w stronę koalicjantów.
Część polityków Lewicy miała na temat nowego rządu tylko tyle do powiedzenia, że należy zająć się wreszcie walką z koronawirusem i że jest w nim za mało kobiet.
Najcelniejszy komentarz ze strony Lewicy padł z ust posła Andrzeja Rozenka: „To jest kabaret, który odbywa się niestety kosztem państwa. (…)Przestanie nam być do śmiechu, a będzie gorzki płacz, że Polska została oddana w ręce ludzi nieobliczalnych”.