Doprawdy, pojęcie „demokracji walczącej” jest bodaj najbardziej perwersyjną nazwą na dyktaturę, jaką dotychczas uraczono moją, raczej dobrze zorientowaną w materii takich propagandowych manipulacji, świadomość. I to właśnie ta siermięga dolega mi najbardziej. Żeby chociaż urządzali swoje totalniackie porządki bez tej cepelii, bez tych akrobacji, bez tego nieustającego, nadętego pieprzenia o demokracji, praworządności i wartościach… Byłoby wówczas równie niebezpiecznie, ale jakże mniej duszno.

Zanim się pozbieramy, Tusk być może ogłosi się Cesarzem Demokracji, a Bodnar będzie już miał całe dywizje hunwejbinów pod dowództwem generalissimusów Lisa, Wiejskiego, Moralesa, Żurka czy Michalik albo Wrzosek (żeby nie było, że dyskryminacja).

Jednak zanim się to zdarzy, ciąg dalszy może wyglądać np. tak oto: Duda uzna, że Tusk nie miał prawa wycofać kontrasygnaty, sędzia Wesołowski będzie prowadził zgromadzenia izby cywilnej Sądu Najwyższego, sędzia Misztak-Konecka zostanie wybrana prezeską tejże, Tusk się wścieknie i po krótkiej musztrze cała Rada Ministrów zadeklaruje, że przestaje uznawać orzeczenia izby cywilnej i zaczyna traktować ją jak Trybunał Konstytucyjny albo izbę kontroli SN. A co potem, to nie wiem – mam zbyt ubogą wyobraźnię.

Jak będą wyglądały te zabawy, jednak jest mniej ważne. Dla człowieka przytomnego politycznie i pozostającego przy zdrowych zmysłach oczywiste powinno być jedno: polski patologiczny grajdołek nie jest żadnym naszym unikatowym wynalazkiem, lecz funkcją procesów gnilnych na całym kolektywnym Zachodzie, gdzie nikt już nie kryje się z tym, że tzw. demokracja nie może być konsensusem społecznym, ale ma być teraz konsensusem instytucji.

Czyli dyktaturą, tyle że nie jakiegoś gościa w mundurze, obrazek, do jakiego przywykliśmy, ale biurokracji, która kontroluje instytucje sprzyjające faktycznym właścicielom tego czy innego państwa, tej czy innej gospodarki, oraz tzw. instytucje demokratyczne i organizacje społeczeństwa obywatelskiego.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Czego człowiek lewicy nie usłyszy od parlamentarnej „lewicy”

W gazecie Adama Michnika wiele lat temu padły ze strony red. Ewy Milewicz powszechnie zapa…