Propozycja wzmocnienia pozycji kobiety w społeczeństwie i kulturze musiała w Polsce wywołać obleśne reakcje. Wszystko jedno, czy chodziłoby o jakiś nowy konwenans, czy też, jak proponuje Lewica, o nowe regulacje prawne.
Sugestia precyzyjnego zdefiniowania gwałtu, jednej z najokropniejszych i najczęściej zadawanych kobietom krzywd, już zrobiła swoje – do internetu leje się więc ściek wszelkiego rodzaju januszowych żarcików i sarkazmu weselnej próby oraz pseudofilozoficzno-socjologicznych pouczeń o “naturalnym porządku”, “przeznaczeniu” i “roli” tej czy innej płci. Warto być może dodać, że wszystko to jest oczywiście sprzeczne z niemal całym dorobkiem nauk humanistycznych, jak również moralnością każdego przytomnego człowieka.
Uszczegółowienie definicji gwałtu zaproponowane przez Lewicę jest niezbędne. A bieda-maczystowskie wpisy w mediach społecznościowych, jeśli przyjrzeć się im bliżej, zdradzają bardzo poważny problem poznawczy, występujący na masową skalę. To tendencja do postrzegania i percepcji rzeczywistości społecznej oparta wyłącznie na laboratoryjnie czystych przypadkach jakiegoś problemu, który potem manifestować się musi w formie całkowicie zgodnej z powszechnym, jakkolwiek by nie było ono fałszywe, wyobrażeniu. W ten sposób powstają umysłowe i kulturowe karykatury, najczęściej racjonalizowane tak zwanym “zdrowym rozsądkiem”, który to – nauka zbadała dawno i to – jest największym źródłem kompletnie błędnych założeń i fałszywych przekonań.
Wielu ludzi (mężczyzn?), którzy nie interesują się sprawami praw kobiet czy problematyką emancypacyjną gwałt postrzega właśnie w kategoriach karykaturalnych. Wydaje im się, że przestępstwo takie zachodzi wówczas, gdy brutalny mężczyzna podchodzi do przystojnej kobiety, uderza ją maczugą w głowę, wlecze za altankę śmietnikową, tam z nią zaciekle walczy, zdzierając z niej odzież i w końcu obezwładniwszy ofiarę, wymusza stosunek seksualny. Wielu zdać się może na pierwszy rzut oka, iż tego typu wykładnia funkcjonować może jedynie w grupach o szczególnie niskim kapitale cywilizacyjnym. Azaliż? Dość przypomnieć głośną sprawę z września; pewien wrocławski sędzia (sic!) uznał, że 14-latka nie została zgwałcona przez 26-letniego krewnego, gdyż “nie krzyczała”. RPO podjął wówczas interwencję.
Postrzeganie zaprezentowane przez tego człowieka wyraźnie znaczone jest właśnie poznawczym karykaturalizmem. Tymczasem gwałt może odbywać się w bardzo różnych okolicznościach i polegać na bardzo różnych wykorzystaniu stosunku władzy. Może to być oczywiście tężyzna fizyczna, ale najczęściej są to kwestie zupełnie inne, oparte o jakąś formę zależności; tymczasowej lub trwałej. Zbiorem wspólnym i fundamentalną właściwością wszystkich tego rodzaju sytuacji jest właśnie brak zgody jednej ze stron na seks. To jest fundamentalne! Bez względu na to, czy osoba zgwałcona krzyczała, walczyła, czy nie.
Wprowadzenie tego typu uściślenia do porządku prawnego będzie miało wyjątkowo pożyteczny wpływ. Choć oczywiście nie od razu uporządkuje to moralność i kulturę.
Nie sposób nie zwrócić przy okazji uwagi, iż ów poznawczy karykaturalizm występuje także w wielu innych obszarach. Rasistą nie jest wyłącznie człowiek, który jednoznacznie stwierdza, że kolorowi są gorszym sortem od białych; nacjonalistą nie jest wyłącznie głupek z napisem “Śmierć wrogom ojczyzny” na koszulce; rusofobem jest nie tylko żartowniś przyrównujący urodę Rosjanek do krów. Dobrze się rozejrzyj, masz takich durniów w bezpośrednim rodzinnym, koleżeńskim czy zawodowym zasięgu.