Polscy nacjonaliści lubią podkreślać swoje przywiązanie do Pana Boga. Bliskie relacje z rzymskokatolickim dorobkiem, szczególnie jeśli chodzi o zakazy, akcentują z namaszczeniem przy każdej możliwej okazji. Kiedy trzeba przywalić gejom – przypominają, że Watykan za Pismem Świętym uznaje sodomię za ciężki grzech. Gdy politycy próbują ułatwić karanie sprawców przemocy domowej, wyruszają na wyprawę krzyżową przeciwko lewackiemu zamachowi na instytucję rodziny – świętą i niepodzielną komórkę katolickiego ładu. Polski nacjonalizm z katolicyzmu zaadoptował wszystko to, co najgorsze – ogromny ładunek nietolerancji, mitomańskie poczucie wyższości, skłonność do nawracania siłą i serwilizm wobec siły i przemocy. Teraz, kiedy nad Stolicą Piotrową zerwał się jeśli nie wiatr zmiany, to może łagodna bryza reformizmu, prawicowa ekstrema ma problem z zachowaniem współrzędnych swojej dotychczasowej tożsamości.
Wczoraj wieczorem ciekawie było na antenie Polsatu. Widzowie mieli okazję zobaczyć nie tylko degeneracje telewizyjnej publicystyki, jaką niewątpliwie jest program „Skandaliści”, ale również radykalny akt zerwania polskiego nacjonalizmu z myślą rzymskokatolicką. Gościem odcinka był Marian Kowalski. Część dyskusji dotyczyła kryzysu migracyjnego i przesłaniu papieża Franciszka w tej sprawie. Przywódca katolików, jak wiadomo, zgodnie z jasną stroną tradycji chrześcijańskiej, apeluje od początku swojego pontyfikatu o okazywanie wsparcia i udzielanie schronienia ludziom uciekającym przed wojną i terrorem. Marian Kowalski oświadczył wczoraj, że taka polityka Watykanu bardzo mu się nie podoba. Dlaczego? Tego wytłumaczyć nie potrafił, ograniczając się jedynie do stwierdzenia, że obecny papież jest „lewakiem” i „czegewarystą”. W związku z domniemaniem takiej afiliacji ideologicznej Marian z Lublina katolickiego hierarchy już nie lubi i nie uważa go za swojego papieża, o czym nie omieszkał poinformować widzów Polsatu.
Deklaracja Kowalskiego o zerwaniu stosunków z Watykanem wbrew niepoważnej aurze, jaka unosi się nad tym politykiem, sprawą jest dość istotną. Dotyczy bowiem jednego z fundamentów katolickiej doktryny, jakim jest podległość Stolicy Apostolskiej. Stosunki pomiędzy władzą, a poddanymi są w tej wspólnocie są bowiem klarowne. Głowa kościoła ma rację we wszystkich sprawach dotyczących wiary i obyczajowości. A więc jeśli Franciszek mówi, że obowiązkiem katolika jest pomagać uchodźców, to katolik Kowalski ma zamknąć mordę i podporządkować się rozkazowi. Mamy zatem do czynienia z herezją, wyrażoną na domiar złego za pośrednictwem środków masowego komunikowania, a więc tym bardziej szkodliwą dla wspólnoty. Chciałbym zaapelować do wszystkich dobrych katolików w naszym kraju: nie pozostańcie bezczynni wobec zachowania tego bezbożnika. Czas aby Wasz papież dowiedział się o bezczelnych knowaniach swojego syna z Lublina, któremu chyba pycha przesłoniła pokorę.