Największy portal społecznościowy rozpoczął wdrażanie prawdziwej dobrej zmiany wśród polskich użytkowników. Zniknęły z niego profile największych organizacji nacjonalistycznych. Przestrzeń Facebooka nie będzie już zaśmiecana nienawistnym przekazem m.in. Obozu Narodowo-Radykalnego, Młodzieży Wszechpolskiej czy stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Jest to dobra wiadomość, zarówno dla portalu jak i dla procesu politycznego oraz życia społecznego w Polsce.
Nacjonaliści oczywiście ryknęli z oburzenia. Ich liderzy, którzy jeszcze niedawno akcentowali, że z liberalno- demokratycznym pluralizmem nie za bardzo jest im po drodze, teraz biją na trwogę. Ponoć odebrano im wolność afirmacji swoich przekonań. Związany z Młodzieżą Wszechpolską poseł Adam Andruszkiewicz – ten sam, który oprowadzał po Sejmie faszystów z Forza Nuova – zapowiada, że zbanowanie fanpejdży doprowadzi na napięć społecznych, gdyż młodzi ludzie utracą miejsce, w którym mogli sobie dotąd wyrażać negatywne emocje. Teraz, zamiast wylewać hejt w sieci, wyjdą na ulicę. Pierwszą okazją ma być demonstracja w obronie wolności słowa, którą nacjonaliści zamierzają przeprowadzić 5 listopada pod siedzibą polskiego oddziału portalu.
Wypowiedź Andruszkiewicza udowadnia, że decyzja administracji Facebooka była ze wszech miar słuszna. Jeśli jego koledzy mają w sobie potrzebę wyładowywania złych emocji na ludziach, obrażania wszelkich inności i różnego typu agresywnych zachowań, to należy ich skierować do ośrodków resocjalizacyjnych dla trudnej młodzieży, lub w przypadku starszych osobników – gabinetów psychoterapeutycznych. Na pewno odpowiednim miejscem do nienawistnej masturbacji nie jest Facebook. Jestem przekonany, że pracownicy polskiego oddziału portalu (swoją drogą, to nie oni odpowiadają za usunięcie fanpejdży), spoglądając z okien biurowca na zgromadzoną pod budynkiem zgraję, będą mogli odetchnąć z zadowoleniem. To z pewnością spora ulga – mieć świadomość, że podobne jednostki nie psują już atmosfery w zarządzanej przez ich społeczności. Nie mam bowiem najmniejszych wątpliwości, że nacjonaliści pokażą cały arsenał swoich przypadłości: nienawiść, agresję i prymitywną stereotypizację. Przedsmakiem są memy, które można znaleźć na Twitterze – portalu, który jeszcze prawicowych ekstremistów nie zbanował i służy im obecnie za główne narzędzie komunikacji. Widzimy na nich Żyda zacierającego ręce, opierającego się o logotyp portalu. Przekaz jakby żywcem wzięty z antysemickich karykatur w nazistowskich biuletynach propagandowych.
Nie będzie więc na Facebooku Obozu Narodowo-Radykalnego, organizacji, która urządzała w ostatnich kilkunastu miesiącach seanse ulicznej nienawiści przeciwko uchodźcom. Na jednej z nich życzyli sobie rozwiązania kryzysu migracyjnego w piecach krematoryjnych, czemu dali wyraz intonując „Auschwitz Birkenau sialalalala”, co można zobaczyć tutaj. Nie będzie chuligańskiego Marszu Niepodległości – przedsięwzięcia, które było dotąd motorem napędowym neofaszystowskiej machiny nienawiści. Pozbawienie ich platformy do komunikowania się z sympatykami będzie ciosem bolesnym, bo bardzo skutecznym. Organizatorzy podkreślają, że mają problem zebraniem środków potrzebnych na tegoroczny marsz.
Nie zgadzam się z głosami, słyszanymi również od osób związanych z lewicą, że w imię wolności słowa i demokratycznych wartości należy się sprzeciwić takim aktom cenzury. Granicą wolności słowa jest bowiem głoszenie poglądów, które owej swobodzie afirmacji przekonań mogą zagrozić. Każdy system, aspirujący do miana demokratycznego, ma swoje ramy i konsensualny porządek. Istnieją pewnie reguły rywalizacji politycznej, które respektują uczestnicy walki o władzę. O ile socjaliści, socjaldemokracji, liberałowie czy cywilizowani konserwatyści potrafią poruszać się w obrębie takiego pola, nacjonaliści swoją praktyką polityczną umieszczają się poza jego granicami. W życiu społecznym i politycznym nie ma miejsca na ludzi, którzy chcą bić innych za kolor skóry czy orientację seksualną, a na swoich protestach chwalą obozy zagłady i palą kukłę Żyda. Nie są pełnoprawnymi uczestnikami procesu politycznego, lecz politycznymi bandytami. A społeczeństwo należy przed takimi bronić – zarówno na ulicach, jak i w sieciach społecznościowych.
Wyrzucenie nacjoagresorów z Facebooka jest efektem porozumienia podpisanego kilka miesięcy temu przez władze największych serwisów – Facebooka, Twittera i Google’a. Inicjatorem pomysłu była Unia Europejska, która dostrzega istotny problem w szerzącej się mowie nienawiści skierowanej m.in. przeciwko uchodźcom. Można się więc spodziewać, że już niebawem wolne od rasistowskiej nienawiści będą też pozostałe z wymienionych portali. Trzymajmy więc za to kciuki, mając w pamięci hasło polskiego ruchu antyfaszystowskiego ”Odcinamy tlen skrajnej prawicy”.