Opada powoli kurz traumy i harmider medialny po tragicznym zwieńczeniu tegorocznej WOŚP w Gdańsku. Ze wszystkich stron mnożą się wytłumaczenia, egzegezy i próby zracjonalizowania czynu terrorysty – zabójcy Prezydenta Adamowicza. Tak, to był akt terroryzmu, tak jak zabójstwa Theo van Gogha, Chrisa Haniego czy Jo Cox, a wcześniej – Martina L. Kinga, Mahatmy Gandhiego czy Gabriela Narutowicza. Polityk ginąc taką śmiercią upolitycznia akt swego zabójstwa, gdyż jest osobą publiczną i siłą rzeczy skupia na sobie uwagę tłumów, zwłaszcza w czasach tak szalonej roli mediów. Zabójstwo takiej osoby musi mobilizować, wywoływać gwałtowne reakcje.
Zapewne pobudki, którymi kierował się zabójca, były złożone, jak osobowość i psyche każdego człowieka. Wiadomo dziś już sporo o jego zainteresowaniach i fascynacjach: predylekcji do agresji i przemocy, socjopatii (i związana z tym kiepska socjalizacja oraz skłonności do popadania w konflikt z prawem), admiracji militaryzmu. Psychiczne zaburzenia czy defekty osobowości nie likwidują zdolności zaplanowania przebiegu zamachu. Zwłaszcza kiedy napastnikiem kierują silne emocje: z jednej strony chęć zemsty (rzeczywistej czy wyimaginowanej) podgrzana panującym klimatem medialnym, a z drugiej – potrzeba zaistnienia, pokazania się w mediach, żeby ludzie go oglądali. Współczesna mediatyzacja przestrzeni publicznej, „obrazkowość”, kult świecącego ekranu stanowią niesłychaną pokusę dla różnych osobników, aby zaistnieć choć na chwilę. Najpierw być w centrum uwagi widowni, a potem stać się przedmiotem internetowych debat, rozważań, analiz. I ta jednostka jest w jej centrum. Karmi swe ego potrzebą bycia kimś ważnym.
Dzisiejsze media padają więc ofiarą własnego totalizmu i sukcesu. To paradoks supremacji w naszym życiu filmowej, live- informacji, przekazywanych na bieżąco i ciągle się zmieniających, w sposób nachalny i bezalternatywny. Tak jak religijni fundamentaliści w erze globalnych mediów wykorzystują ten aspekt dla szerzenia swych ideologii i doktryn, tak samo różnego rodzaju terroryści kreują siebie za pomocą mediów. Jak uważają niektórzy spece od terroryzmu, stał się on w obecnej dobie wypaczoną formą rozrywki dla mediów (jakkolwiek tragicznie by owo stwierdzenie nie wyglądało), czemu sprzyja ich sposób organizacji i funkcjonowania nastawiony na oglądalność, emocje, dramat.
A więc w Gdańsku zamachowiec biegał po podeście, wymachiwał 15-centymetrowym nożem, przed tłumem ludzi stojących pod sceną, nie do końca wiedzących, co się przed chwilą stało. Zanim został obezwładniony, zdążył wykrzyczeć swoje nazwisko i „manifest”. On był w centrum uwagi, zaistniał. A media teraz tym żyją – wzrasta oglądalność, reklamodawcy i sponsorzy zacierają ręce. Elektroniczne media stały się próżnią, którą bez względu na wymiar wydarzenia trzeba wypełnić.
Skomercjalizowane media i różnej maści terroryści czy osobnicy żądni sławy idą „pod rękę”, bo ta symbioza zapewnia im życie. Nie chodzi o poznanie świata i rządzących nim reguł, zrozumienie i refleksję. Liczy się zysk. To kolejny przykład na zwycięstwo zasady „rynek über alles”, dąż do sukcesu, niech cię podziwiają, będziesz sławny. „Ślepe siły rynkowe” odpowiednio wycenią twoje starania. Nieważne, co robisz, by zdobyć rozgłos.