Jego Wysokość Daniel z Pcimia – zastał Polskę kartonową, a zostawił foliową.

Niedawno natrafiłem na takie info: „Prezydent RP ma ułaskawić Lwa Rywina”. Wow, pomyślałem. Przecież to akcja z czasów, gdy całe rodziny zasiadały przed ekranami, by śledzić poczynania wiekopomnej sejmowej komisji śledczej z legendarnym już „posłem zero”, Rokitą, Nałęczem i „kurwikami” Renaty Beger. No, ale okazało się, że jednak nie, bo ten prezydent RP, co to miał dokonać potwierdzenia rzeczonego aktu łaski, to w rzeczywistości samozwańczy „prezydent RP”, Mariusz Max Kolonko.

Niemniej, cała ta sytuacja przypomniała mi o tej pierwszej, wielkiej – ujawnionej i rozwałkowanej w sferze publicznej – aferze III RP. Pamiętna „Rywingate” obnażyła i skompromitowała „centro-prawicowe” i „centro-lewicowe” elity kapitalistycznej Polski – (akurat podczas kadencji Kwaśniewskiego oraz Millera z S„LD”). To make a long story short – chodziło o łapówkę, jakiej od Michnika zażądał Rywin w zamian za możliwość utworzenia przez „Gazetę Wyborczą” własnej telewizji. Michnik wahał się nad propozycją przez pół roku, ostatecznie się nie zdecydował, wypuścił do tego głośny artykuł „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika”, no i szambo się wylało.

Chodziło o 17,5 miliona baksów, czyli (po dzisiejszym kursie) około dwa miliony PLN mniej niż Sasin przejebał na wybory, które się nie odbyły. Afera Rywina = niecały 1 sasin (i to ostatecznie niewręczony); afera Ambergold = 12 sasinów; afera Getback = 36 sasinów; afera SKOK = 63 sasiny; afera Obajtka = …? I nie chcę tu już nawet wspominać o dwóch wieżach Kaczyńskiego, maseczkach Szumowskiego, burdelu Banasia, respiratorach od handlarza bronią i setkach innych przewałów. Zrobiło się tego aż tak dużo, że już nikt tego nie ogarnia. (A! żeby nie było – ośmiorniczki u Sowy i przyjaciół: 0,000002 Sasina).

Ale… czy kogoś to dziwi?

Ostatnio często myślami wracam do pewnego fragmentu „Klęski <<Solidarności>>” Davida Osta. Autor opisuje tam, jak podczas swojej wizyty w Polsce, w początkowej fazie transformacji, zjawił się na zebraniu związkowym w pewnym dużym zakładzie pracy. Uczestnicy rzeczonego spotkania nie rozmawiali o prawach pracowniczych, nowych regulacjach rynku pracy, mechanizmach kontroli rodzącego się właśnie biznesu, wprowadzaniu sensownego socjalu. Nie. Debatowali nad kształtem nowej ustawy antyaborcyjnej… Gdy przedstawiciele nowych elit III RP zabierali się do rozkradania polskiej gospodarki, my – z błogosławieństwem naszych czarnych okupantów – ustalaliśmy, czy kobieta posiada własną podmiotowość, czy może nie.

Tak oto powstało państwo z kartonu, spychane coraz mocniej na prawo, aż pod samą ścianę. „Widzisz ten karton, synu? On może być twój, jeśli tylko będziesz odpowiednio wcześnie wstawał, odpowiednio ciężko pracował i odpowiednio dużo odkładał dla banków, no dawaj synku, wiem, że cię na to stać!” – szeptali nam swe gówniane zaklęcia szamani wolnego rynku. „I pamiętaj, jebać lewactwo zawsze i wszędzie” – dodawali na każdym kroku. W takiej atmosferze wykiełkował pan Daniel Obajtek. Do niego już faszystom trudno będzie dopiąć łatkę „socjalisty”, bo Obajtek to ich chłop: „zaradny”, „łebski gość”, bywał tam, gdzie trzeba było bywać, pchał się wszędzie, gdzie tylko pojawiła się wolna szpara, a w dodatku kochał papieża-Polaka, „ciężko pracował”, „wcześniej wstawał” – noż janusz biznesu na 100pro.

Dlatego też Obajtek boli, bardzo boli, ale jednak bardziej boli neoliberalnych konserwatystów z PO niż ich kolegów z PiS. Bo Obajtek to najgorszy koszmar Platformy. Obajtek to poczwara, która w idealnym świecie PO nie miałaby prawa istnieć. Albowiem Platforma patrząc na Obajtka, widzi samą siebie… tylko że bez make-upu, w gorzej skrojonym garniturze, z niezgrabnie zawiązanym krawatem i w niedoprasowanej, lekko poplamionej koszuli. Układy z Kościołem i faszystami, mafijne kliki, dzika reprywatyzacja, nagrania u Sowy, afery Nowaka i setki innych przekrętów – wszystko to ludzie Platformy robili z jakąś tam właściwą sobie „ogładą”, w białych bądź czarnych rękawiczkach, z zawodową twarzą pokerzysty. A PiS? Jebut i na chama – teraz, k*a, my, i morda cicho! No i pewnie dlatego wciąż brak dymisji Daniela „Wszystko-Kurwa-Mogę” Obajtka. I tym oto brakiem dymisji PiS niechcący kompromituje ostatecznie mit poczciwego biznesmena III RP. Ba! postać Obajtka ostatecznie kompromituje polski neoliberalizm, tak samo jak PiS-owski sojusz tronu z ołtarzem ostatecznie kompromituje polski katolicyzm.

Państwo z kartonu, starannie rozbudowywane przez kolejne ekipy rządzące III RP rozsypało się na naszych oczach. Tektura przemokła, klej przestał trzymać, farba puściła, a ścianki pokryły się pleśnią. Trzeba było skombinować jakiś inny, wytrzymalszy (acz niekoniecznie lepszy) materiał. I wtedy zjawił się on, „cały na <<biało>>”, a w swej prawicy dzierżył wielką rolkę folii. Niemniej folia to nie karton – folia nie wygląda dobrze: jest śliska, lepka, nieforemna, ogólnie nieprzyjemna w dotyku, ale jednak może wytrzymać naprawdę wiele. Tym oto sposobem poczciwy nadwiślański decoupage zmienił się w chamskie rzemiosło foliowe.

I co będzie z Obajtkiem? – głowią się nerwowo posłowie opozycji. Ale poza nimi, to kogo to tak właściwie obchodzi? Nawet jak go odstrzelą, to przyjdzie drugi, a po nim trzeci, czwarty i tysięczny. Krętaczy i cwaniaczków polski neoliberalizm wyprodukował od groma.

Tak czy siak – Daniel z Pcimia na długo pozostanie w naszej pamięci. Mieliśmy już „domy z betonu”, mieliśmy państwo z kartonu, aż w końcu przyszła ta brudna pała z folią, no a my?

A my nadal siedzimy na tym zebraniu związkowym z książki Osta – tkwimy tam mentalnie od przeszło trzydziestu lat i jedynie co jakiś czas odwracamy się na chwilę w stronę wciąż ozdobionych krzyżem i papieską facjatą drzwi.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Czego człowiek lewicy nie usłyszy od parlamentarnej „lewicy”

W gazecie Adama Michnika wiele lat temu padły ze strony red. Ewy Milewicz powszechnie zapa…