Wymyślone przez Antoniego Macierewicza, będące obiektem wielu krytycznych uwag ze strony profesjonalistów i niewybrednych żartów ze strony internatów, Wojska Obrony Terytorialnej mają się dobrze. Właśnie chcą wydać dużo państwowych pieniędzy na kapelanów.
Celem, jak pisze portal wp.pl, jest osadzenie po jednym kapelanie na batalion. Oczywiście, teoretycznie kapelani muszą przejść takie samo szkolenie, jak żołnierze WOT, ale można być pewnym, że komisja będzie patrzeć na ten wymóg przez palce. O ich gotowości do służby w armii decyduje wszak biskup polowy, przed którym zresztą odpowiadają za swoją działalność.
35 kapelanów (na razie rekrutacji poddało się ośmiu), to może być niezły wydatek. Owszem, nie mają z tytułu posługi duszpasterskiej dla żołnierzy oddzielnych dodatków, ale mają niezłe pieniądze jako oficerowie. I tak np. rozpoczynający służbę kapelan w stopniu podporucznika otrzymuje 5520 brutto. Potem oczywiście uposażenie się zwiększa wraz ze stażem i kolejnymi awansami. Dość powiedzieć, że kapitan w koloratce po kilku latach w służbie otrzymuje co najmniej 5995 zł, podpułkownik to około 8 tys., zaś pełny pułkownik z dodatkiem za lata modlitw może przytulić i ponad 10 tys. co miesiąc.
Oczywiście wobec gigantycznych wydatków, jakie ponosi polskie społeczeństwo na kolejne maszynki do jak najskuteczniejszego zabijania wskazanych wrogów, uposażenia kapelanów nie stanowią znaczącej ich części. Niemniej widać Kościół uważa, że koniecznie musi być tam, gdzie zachęcają do wojen i przelewu krwi oraz brać za to państwowe pieniądze.