Site icon Portal informacyjny STRAJK

„Obronimy demokrację! Popieramy Mateusza!” KOD znów pod Sejmem [ZOBACZ ZDJĘCIA, FILM]

Wlepka-wyrazy poparcia dla Mateusza Kijowskiego / fot. Agatha Rosenberg

Afera fakturowa nie odebrała Mateuszowi Kijowskiemu animuszu. Także jego najwierniejszych zwolenników nie wystraszyły ani rewelacje o finansach wodza „obrońców demokracji”, ani smog, ani mróz.


To nie były jednak tłumy takie, jakie KOD z resztą opozycji wyprowadzał na ulicę bezpośrednio po swoim powstaniu czy wiosną ubiegłego roku. Gdy Mateusz Kijowski otwierał zgromadzenie, słuchało go około pięciuset osób, potem manifestujących jeszcze trochę przybyło. Nie zmieniło się co innego – zaklęcia lidera KOD-u, który nadal przekonywał, że wszyscy powinniśmy odłożyć na bok różnice w poglądach, większe czy mniejsze, by razem zwalczać PiS. – Nie pozwólmy sobie zabrać powietrza, jakim jest demokracja. Nie pozwólmy sobie zabrać Sejmu RP, wolnych mediów i wolności słowa – perorował Kijowski.

Nie zmieniła się też reakcja tłumu, który skandował „Wolność, równość, demokracja!”, „KOD to my!”, „Obronimy demokrację!”, „Sejm jest nasz” i oczywiście „Precz z Kaczorem dyktatorem!”. To ostatnie zawołanie zabrzmiało, gdy Kijowskiego na scenie zdążył już zmienić Stefan Niesiołowski. Jego widok wzbudził powszechny entuzjazm; jeszcze wyżej w górę poszły flagi KOD i (nieliczne) PO, transparenty z Kaczyńskim ucharakteryzowanym na Kim Dzong Ila oraz na barana, porównanie Marka Kuchcińskiego do posła korzystającego z liberum veto oraz skierowany do zagranicznej publiczności baner „Lawlessness and Unjustice”.

Przed Niesiołowskim głos zabrał jeszcze Paweł Kasprzak z Obywateli RP. Podkreślił, że jego ruch nie zawsze zgadzał się z KOD-em (przypomnijmy, w grudniu Kasprzak mówił, że z KOD-em Obywatele mają „bardzo duże różnice programowe”), jednak teraz, w momencie „kryzysu” Komitetu, uważa się w stu procentach za część wielkiego obywatelskiego ruchu KOD. Kasprzak wzywał do działań bardziej radykalnych niż tylko demonstracje, przekonywał, że tylko obywatelskie nieposłuszeństwo, w tym działania niezgodne z prawem, sprawią, że PiS ustąpi. Nieco inną receptę miała Elżbieta Bińczycka, przewodnicząca Unii Europejskich Demokratów. – Jedźmy do Gdańska, tam, gdzie się wszystko zaczęło! – wezwała ona liderów wszystkich organizacji niechętnych PiS. W Trójmieście, przekonywała, mogłoby dojść do powstania prawdziwej zjednoczonej opozycji pod patronatem Lecha Wałęsy. Na nazwisko byłego prezydenta tłum zareagował entuzjastycznie. Kolejni mówcy już niekoniecznie – Andrzej Potocki, Jerzy Wenderlich, Andrzej Rozenek, posłowie uczestniczący w proteście na sali plenarnej nie tylko nie odnieśli się do pomysłu zbratania się wokół Wałęsy, ale i nie wnieśli zasadniczo nic nowego. Demokracja w niebezpieczeństwie, PiS popełnił niewybaczalne zbrodnie, Polska stała się pośmiewiskiem zagranicy, a przecież kiedyś było tak pięknie, czeka nas długi marsz do odzyskania wolności, ale brawo opozycja, zwyciężymy, jeśli tylko będziemy razem, itd. itd.

Bodaj najbardziej, co nie znaczy pozytywnie, dał się zapamiętać działacz opozycji w PRL Krzysztof Łoziński, który swój atak na obecny rząd zaczął od stwierdzenia, że walczy o wolność nieustannie od 1968 r. … i nadal nie wywalczył tego, co chciał.

Przebić go mógł chyba tylko kartonowy baner ofiarnie noszony na plecach przez jednego z demonstrantów. Przeczytać na nim można było, że rządy PiS mają w sobie i elementy nazizmu, i sekty, i „komuny”, i domu wariatów, i islamizmu, i feudalizmu. Niewiele się to doprawdy różni jakościowo od hasła „Od KOD-u kupa smrodu”, które swojego czasu podbijało manifestację narodowców pod siedzibą Facebooka. I tylko polskich wyborców szkoda, że mają do wyboru taki rząd i taką opozycję.

Exit mobile version