„Obojętnie, gdzie się urodziłeś, (…) Ważne, co chciałbyś osiągnąć. I jeśli ciężko na to pracujesz, możesz to osiągnąć” – piękne słowa, prawda? Brzmi jak cytat z Horatio Algera, czy innego głosiciela „amerykańskiego snu”. Albo wypis z materiałów szkoleniowych dla akwizytorów. Ale jest to główna dewiza poważnego polityka Republiki Federalnej Niemiec. Paul Ziemiak w grudniu 2018 roku został sekretarzem generalnym Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). Najmłodszym w historii.
Partia Angeli Merkel pokłada w nim ogromne nadzieje. Urodzony w Szczecinie 34-latek jest w zasadzie jedyną młodą osobą w kierownictwie starzejącego się ugrupowania. Średni wiek członka niemieckiej chadecji to 60 lat. Nowa szefowa ugrupowania i możliwa przyszła kanclerz Annegret Kramp-Karrenbauer, licząca sobie lat 56, uchodzi w tym towarzystwie za przedstawicielkę młodszego pokolenia. Wybór Ziemiaka na tak poważne stanowisko był nie tylko docenieniem jego talentu, ale również zagraniem wizerunkowym, które ma uwiarygodnić CDU w oczach młodych wyborców.
Paul Ziemiak, jak każdy skuteczny polityk drugiej dekady XXI wieku stworzył opowieść o samym sobie. Przy każdej okazji podkreśla imigranckie pochodzenie. Snuje narracje o trzech walizkach, w których jego rodzice w 1988 roku zmieścili cały swój majątek, udając się za chlebem do RFN. Paweł, a potem już Paul Ziemiak dzieciństwo spędził w środowisku polskich emigrantów. Dziś podkreśla, że katolicyzm, konserwatyzm, tradycja i rodzina to dla niego naczelne wartości. Z tego powodu jest pupilkiem prawego skrzydła partii, skupionego wokół głównego krytyka Angeli Merkel – Friedricha Merza. Z opowieści Ziemiaka wynika, że jego rodzina otrzymała solidne wsparcie od władz Republiki Federalnej. Najpierw zamieszkali w ośrodku adaptacyjnym, gdzie państwo opłacało wikt, opierunek i uczyło ładne szprechać. Potem pomoc w znalezieniu pracy, dostęp do usług publicznych, przedszkole, szkoła i kredki dla małego Pawełka.
Ziemniakowie załapali się na państwo dobrobytu, które ugościło ich przykładnie jako emigrantów. Mimo to, Paul nie załapał bakcyla empatii. Jako przywódca młodzieżówki Junge Union był autorem skandalicznej uchwały, wzywającej kierownictwo CDU do zamknięcia bram Republiki Federalnej przed uciekinierami z krajów dotkniętych wojną i terrorem. „Nie zamierzam firmować polityki drzwi otwartych” – grzmiał podczas konwencji. Dla przybyszów, którzy dopuścili się złamania prawa ma tylko jedną ofertę – więzienie. Ziemiak, mimo, iż nie deklaruje się jako radykalny liberał, w swoich wypowiedziach nieustannie akcentuje przekonanie, że sukces bądź porażka w życiu jest tylko i wyłącznie efektem indywidualnej wytrwałości, pomysłu na siebie i pracowitości. Większość w CDU przyklaskuje tej dykteryjce. Mamy oto idealnego imigranta – nie dość, że sam osiągnął sukces, to jeszcze nakazuje innym wziąć się w garść.
Słowa Paula Ziemiaka o sukcesie wybrzmiewają trochę jak ten słynny krytyczny poemat Zbigniewa Stonogi przerobiony na afirmację – najpierw robota w korporacji (PricewaterhouseCoopers), potem wymarzone Audi A4 i dom w dzielnicy willowej. Sekretarz CDU właśnie w takich kategoriach opisuje swoją wygraną. Trudno się oprzeć wrażeniu, że mimo iż deklaratywnie jest w pełni zintegrowanym Niemcem, to do niemieckiej polityki wniósł trochę polskiego stylu.