Ruszył nowy rok szkolny. Fatalnie przygotowana reforma oświaty wchodzi w życie. Będzie więcej chaosu, zwolnień, niedoróbek, a przede wszystkim edukacja będzie bardziej narodowo-katolicka, autorytarna, konformizująca. To ważny krok na drodze formatowania młodych ludzi przez PiS-owską władzę. W dyskusji wokół zmian systemu edukacji mało kto już przywołuje obecność religii w szkołach, choć uczyniła ona i wciąż czyni spustoszenia w umysłach dzieci.
Religia została wprowadzona do szkół 27 lat temu na żądanie episkopatu. Ówczesny rząd Tadeusza Mazowieckiego przeforsował ją rozporządzeniem ministra edukacji, pomijając drogę parlamentarną, i, zdaniem wielu prawników, łamiąc Konstytucję. Od tamtego czasu księża i katecheci świeccy pobierają za prowadzone lekcje wynagrodzenia wypłacane z środków publicznych. Jednocześnie treści nauczania przekazywane podczas lekcji religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a państwo nie ma na nie żadnego wpływu. Oto przykład pełnej niezależności Kościoła od władz świeckich i najbardziej uderzający wyraz państwa wyznaniowego.
Lektura podstaw programowych katechezy Kościoła katolickiego szokuje. Sprawiają one wrażenie prania mózgów przez autorytarną sektę religijną, a tymczasem są podstawą nauczania od przedszkola do końca liceum. W programie nauczania religii dla przedszkoli, czyli dla dzieci już od 3 lat, czytamy, że „w procesie wychowania inspirowanego wiarą należy wskazać dziecku na sakrament chrztu, jako znak bezwarunkowego ofiarowania mu przez Boga miłości i przyjaźni. Wszystko to ma służyć rozwijaniu doświadczenia Boga oraz kształtowaniu poprawnego Jego obrazu. Trzeba przy tym pamiętać, że zafałszowanie obrazu Boga na początku życia może być powodem wielu trudności i kryzysów religijnych, które występują w wieku młodzieńczym”. Następnie w wyodrębnionych „celach katechetycznych” dla nauczycieli, czytamy, że celem lekcji religii jest między innymi „wprowadzanie w rzeczywistość niematerialną”, „tworzenie opartego na wierze systemu wartości”, „odkrywanie Boga jako osoby”, „odkrywanie Boga jako dawcy świata i życia” czy „odkrywanie przydzielonego przez Boga miejsca w świecie”.
Ciąg dalszy indoktrynacji ma miejsce w pierwszych klasach szkoły podstawowej, gdzie w „zadaniach nauczania religii” czytamy między innymi, że katecheci mają „zakorzeniać wiarę w sferze emocjonalnej i wolitywnej”, „budzić przeświadczenie o rzeczywistości nadprzyrodzonej zapoczątkowanej w chrześcijaninie na chrzcie świętym, „troszczyć się, by Jezus i Jego dzieło dotarło do wszystkich, którzy Go nie znają”.
W kolejnych klasach mamy ciąg dalszy katolickiego prania mózgów i przekonywania dzieci, że ich emocje, postawy, zachowania mają wypływać z motywów religijnych. Nie ma nic o krytycznym myśleniu, nie ma wątpliwości, nie ma wielości systemów religijnych, nie ma nic o naukach przyrodniczych ani humanistycznych. Nauczanie religii uczy konformizmu, bezmyślności, dogmatyzmu.
Obecna władza doprowadza do skrajności model edukacji jako narodowo-katolickiego prania mózgów. Jedną z pierwszych decyzji postępowego, lewicowego rządu w przyszłości powinno być natychmiastowe usunięcie religii ze szkół. Trzeba zrobić wszystko, aby uwolnić dzieci od krzywdzenia ich w ten sposób.