OSK wysłał list otwarty do 104 posłów z apelem o wycofanie się z wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie obowiązującego prawa aborcyjnego. Istnieje ryzyko, że w związku z postępowaniem TK Sejm nie będzie chciał procedować projektu „Ratujmy Kobiety”.
Pierwsze czytanie projektu ma odbyć się 9 stycznia, ale środowiska kobiece słusznie obawiają się, że PiS użyje jako wymówki wniosku złożonego do TK pod koniec października. Sędzia Julia Przyłębska wzięła go już w swoje tryby i może się okazać, że za chwilę Trybunał uzna już istniejący kompromis aborcyjny za niezgodny z konstytucją. Więc projekt liberalizujący jeszcze bardziej obowiązujące prawo w ogóle przestanie mieć rację bytu.
Apel OSK dostępny jest tu. Jest też drugi, skierowany stricte do posłów z okręgu lubelskiego, ponieważ to działacze OSK właśnie z tego regionu wystąpili z tą inicjatywą.
Pod wnioskiem podpisało się 104 posłów – PiS, Kukiz’15 i niezrzeszonych.
„Przewidywalne w obecnej sytuacji politycznej orzeczenie Trybunału uniemożliwi prace nad projektem ustawy [„Ratujmy kobiety”], ponieważ jej część stanie się niezgodna z Konstytucją. Posłowie powinni debatować i głosować podczas prac nad projektem ustawy w Sejmie, przyjąć odpowiedzialność za tworzone przez nich prawo wobec swoich wyborców.
Żądamy od niżej wymienionych posłów i posłanek wycofania podpisu pod wnioskiem i umożliwienie debaty podczas procedowania w/w projektu obywatelskiego i głosowania w Sejmie”. – czytamy w dokumencie.
27 października z wnioskiem wystąpił Bartłomiej Wróblewski z PiS. Chciał, aby TK zajął się tym punktem ustawy, który zezwala na aborcję uszkodzonego bądź wadliwego płodu. – Od początku kadencji staram się zabiegać o ochronę życia. Zdecydowana większość koleżanek i kolegów z PiS ma, myślę, podobne zdanie. (…) Jarosław Kaczyński jest przeciwko aborcji eugenicznej. (…) Prezes Kaczyński znał moje stanowisko, wiedział o pracy, a także, myślę, życzliwie się do tego odnosi – mówił mediom.
Dla PiS decyzja Trybunału byłaby niezwykle na rękę, ponieważ mogliby przeprowadzić zaostrzenie prawa aborcyjnego tylnymi drzwiami, nie biorąc za nie de facto odpowiedzialności. Poza tym raz już jego rękami udało się zaostrzyć prawo aborcyjne – w 1997 r.