Do jakich nonsensów prowadzi prywatyzacja więziennictwa, rozwiązanie bardzo chwalone w USA i przez polskich fanów turbokapitalizmu, udowodniła amerykańska firma CoreCivic. Zażądała od od hrabstwa Torrance, by znalazło skądś 300 dodatkowych osadzonych, żeby nadal opłacało się jej prowadzenie zakładu karnego.
Zakład karny hrabstwa Torrance (Torrance County Detention Facility) działa w miasteczku Estancia w stanie Nowy Meksyk od blisko trzydziestu lat, zatrudnionych jest w nim ponad dwieście osób. Na nieszczęście prywatnego operatora placówki, firmy CoreCivic (dawniej: Corrections Corporation of America) zmiany w prawie federalnym sprawiły, że od kilku lat trafia do niego coraz mniej skazanych. A to oznacza zmniejszenie zysków. Firma wystosowała zatem apel do polityków, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i stanowym: znajdźcie nam 300 dodatkowych więźniów, a zakład będzie działał dalej. W przeciwnym razie do września zostanie zamknięty.
Lokalna gazeta „Santa Fe” relacjonuje sprawę z oburzeniem, przypominając, że CoreCivic miał przed amerykańskimi sądami niejedną sprawę o molestowanie seksualne więźniów przez jego pracowników, śmierć i uszkodzenia ciała osadzonych wskutek zaniedbań, łamanie praw człowieka w swoich placówkach. Teraz zaś firma zwyczajnie szantażuje likwidacją miejsc pracy władze lokalne, które od dawna zabiegały, by rzeczone stanowiska zachować. Przedstawiciele hrabstwa już zresztą zdają się ulegać – obiecali, że bardziej postarają się, by więźniowie federalni byli kierowani właśnie do tej placówki. Aż strach pomyśleć, jakimi sposobami możnaby jeszcze szukać dodatkowych skazańców. Co gorsza, scenariusz „pozyskiwania” więźniów poprzez cichą współpracę prywatnych firm z organami ścigania nie jest bynajmniej abstrakcją.
Jeśli więzienie wyniesie się z Estancii, straty miasta mogą wynieść nawet 700 tys. dolarów, zaś hrabstwo straci 300 tys. dolarów wpływów z podatków. CoreCivic jest jednym z większych amerykańskich operatorów prywatnych więzień. Należy do niego 58 proc. prywatnych miejsc w więzieniach w USA.