„Takiej listy nigdy nie będzie” – te słowa wypowiedział prezes Polskiego Stronnictwo Ludowego, Władysław Kosiniak-Kamysz, zapytany o możliwość przystąpienia jego formacji do koalicji z udziałem partii Roberta Biedronia. Oznacza to definitywny koniec marzeń o zjednoczeniu sił antyrządowych przed jesiennymi wyborami do parlamentu.
Zgodnie z przewidywaniami, Kosiniak-Kamysz, przedstawiciel „liberalnego” skrzydła PSL, nie przeforsował na zebraniach establishmentu partii koncepcji startu w ramach szerokiego antypisowskiego frontu. Przeciwna takiemu rozwiązaniu frakcja kojarzona ze środowiskiem Marka Sawickiego postawiła weto.
Szef PSL oznajmił w niedzielę decyzję na spotkaniu z dziennikarzami. Jego zdaniem poglądy Biedronia w sferze światopoglądowej stoją w sprzeczności z wartościami, na staży których stoją ludowcy. W ocenie Kosiniaka-Kamysza pójście pod wspólnym sztandarem ze zwolennikami związków partnerskich i rozszerzenia praw osób LGBT byłoby nie do zaakceptowania przez elektorat. – To jest utrata wyborców przez nas, ale również przez Wiosnę – mówił Kosiniak-Kamysz.
Według prezesa ludowców koncepcja szerokiej koalicji się nie sprawdziła.
– Wspólnota celu, jakim było stworzenie wspólnej listy w wyborach europejskich, nie wystarczyła, żeby te wybory wygrać. Musi być wspólnota idei i programów. Nie da się połączyć naszych idei i światopoglądów. My je bardzo szanujemy. Szanujemy odrębność, szanujemy samodzielny start Wiosny, która kiedyś taką decyzję podjęła, bo sami też do takiego startu jesteśmy przygotowani. Ale nie znajdziemy się na jednej liście, bo nie jest to zgodne z naszymi ideami, z naszym programem, ani się to wyborczo nie sumuje. Te głosy się wykluczają – podkreślił szef PSL.
Kosiniak-Kamysz nie wykluczył jednak udziału PSL w Koalicji Obywatelskiej, ale w wariancie bez Wiosny, którą widzi w osobnym sojuszu – u boku SLD i Razem. Jakie zalety miałoby mieć takie posunięcie? – Jedna lista to jest zwycięstwo PiS-u już dzisiaj, dwie listy to jest szansa na to, żeby Polska zmieniała swoje oblicze – podkreślił. – Żeby zachować uprawnienia społeczne, rozwijać gospodarkę, ale przewrócić demokratyczne podstawy państwa prawa, przywrócić szacunek, a przede wszystkim zjednoczyć Polaków – zaznaczył Kosiniak-Kamysz, dodając, że „jedna lista to złamane skrzydła”.
Co w przypadku, gdy Grzegorz Schetyna wybierze Wiosnę? Szef ludowców zapowiedział, że jego partia zaprezentuje „ofertę racjonalnego centrum” – Koalicji Polskiej, do której zaproszeni są wszyscy podzielający idee „budowania państwa demokratycznego, wspólnotowego, opartego o szacunek dla: tradycji, historii, kultury i religii i otwartego na przyjaciół w Europie”. – Programowo opartego na wsparciu każdej polskiej rodziny przez emeryturę bez podatku, przez stawianie na przedsiębiorców i obniżenie im podatków i składek na ZUS oraz postawienie na czystą energię – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Polityk dołączył do gronia obłąkańców zarzucających Platformie Obywatelskiej nadmierny skręt w lewo. – Czy pamięta (PO – przyp.red.) o deklaracji krakowskiej, którą podpisywała w 2003 r., gdzie jest szacunek dla tradycyjnej rodziny, dla wartości, dla obecności Polski w Europie, ale dbanie o naszą historię, język i kulturę. Deklaracja dawała podstawy do bycia partią w centrum, partią chadecką. Czy PO tę deklarację pamięta i czy ją akceptuje? – pytał Kosiniak-Kamysz. – To jest dobra podstawa do współpracy między nami. Ale to jest czas decyzji. I na tę decyzję PO musi się zdobyć – czy idzie ze skrajną lewicą, czy wybiera racjonalne centrum, gdzie jest PSL – dodał polityk.
Szef ludowców uderzył w tony jawnie homofobiczne. Powiedział, ze wyborcy stoją przed wyborem „tych, którzy proponują małżeństwa homoseksualne i adopcje przez nich dzieci czy wybierają centrum, w którym jest PSL”.
Ostateczną decyzją co do udziału w KO, albo utworzenia Koalicji Polskiej ludowcy podejmą na zjeździe partii w sobotę.
Do KO chciałby dołączyć nie tylko Robert Biedroń ze swoją formację, ale również SLD, którego członkowie opowiedzieli się za wariantem koalicyjnym w niedzielnym referendum.