W ubiegłym tygodniu władze USA udostępniły opinii publicznej mnóstwo dokumentów, w posiadanie których weszły, gdy amerykańskie wojsko zlokalizowało i napadło budynek tajnego sztabu Osamy bin Ladena. Gigantyczna kolekcja znalezionych tam filmów pornograficznych pozostanie jednak tajna.
Osma bin Laden, przywódca znanej wszystkim od blisko 15 lat międzynarodowej siatki terrorystycznej, okazał się nie tylko mega-zamachowcem, ale i wielbicielem pornograficznych produkcji filmowych. Oprócz komputerów, dokumentów tekstowych, rozmaitych nagrań audio i wideo, oddział US Army, który dokonał rajdu na siedzibę bin Ladena w 2011, znalazł tam także mnóstwo klipów kategorii XXX. Wszystkie one, podobnie jak reszta dokumentów, została natychmiast przechwycona przez amerykański wywiad. Po ich ostrożnej analizie i selekcji, część odtajniono i opublikowano.
James R. Clapper, Dyrektor Wywiadu Narodowego (najwyższe stanowisko w strukturach szpiegowskich USA, szef tzw. Wspólnoty Wywiadu), na specjalnej konferencji prasowej poinformował dziennikarzy, iż powodem ujawnienia rzeczonych dokumentów jest „rosnące zainteresowanie społeczne”.
Władze USA starają się więc jakoś zrównoważyć nastroje wysypem dokumentów. Trudno przesądzać o ich znaczeniu i prawdziwości, ale kontrowersje wokół kolekcji filmów pornograficznych rozgorzały z całą mocą, gdyż zapowiedziano, iż nie zostaną one przekazane opinii publicznej.
Pierwszy raz temat ten pojawił się już w maju 2011 roku, gdy jeden z żołnierzy biorący udział w operacji napadu na sztab Osamy bin Ladena miał potwierdzić dziennikarzom agencji Reuters fakt odnalezienia takiego zbioru. Wówczas była to jedynie spekulacja, teraz przyznał to szef całego amerykańskiego wywiadu. W rozmowie z dziennikarzami stanowczo zaprzeczył jakoby rozważane były możliwości ujawnienia tej części zgromadzonych materiałów.