Włoski filozof Giorgio Agamben to waga ciężka współczesnej światowej filozofii, myśliciel przez dziesięciolecia czytany i szanowany nie tylko na lewicy. Dziś dobiega osiemdziesiątki, a jednak kontynuuje swą publiczną aktywność podjętą na początku zeszłego roku, nieoczekiwaną o tyle, że wcześniej nie mieszał się specjalnie w sprawy bieżące. Zaskoczył lewicowych czytelników swą analizą sytuacji epidemicznej, do tego stopnia, że niektórzy nasi magistrzy, liderzy lewicowych opinii, pozwolili sobie z niego kpić i zaliczać do „foliarzy”.

Nagłe odrzucenie jego interpretacji wyjątkowej sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli, samo w sobie było ciekawym wydarzeniem intelektualnym. Rozgrywało się na samym początku Wielkiego Strachu w zeszłym roku, gdy ludzie kupowali dużo papieru toaletowego. Już wtedy Agamben wyróżniał się punktem widzenia. W końcu pół życia poświęcił na roztrząsanie natury biopolityki, terminu, który wprowadził Michel Foucault w swej Historii szaleństwa. Do tego filozof garbił się nad pojęciem stanu wyjątkowego, niemal centralnego w jego filozofii polityki (Homo Sacer): stan wyjątkowy ma w „nagim życiu” tendencję do zacierania różnic ze stanem „normalnym”. Zawsze kryje się w nim egzystencjalna groźba skierowana przeciw tym, których ma niby chronić. Gdy to mówił, nikt nie uważał, że to teoria spiskowa.

Agamben był kumplem Piera Paola Pasoliniego i, kiedy ten kręcił Ewangelię według św. Mateusza, zagrał rolę apostoła Filipa. Studiował wtedy francuską, chrześcijańską anarchistkę Simone Weil, swoją wielką fascynację filozoficzną, by czytać potem Waltera Benjamina i Heideggera. Wpływali też na niego na pewno Hannah Arendt i Michel Foucault, wymieniał się myślami z Jacquesem Derridą, Guy Debordem, Italo Calvino. Brał pod lupę Schmitta, Nietzschego, czy św. Pawła, by badać historie konceptów politycznych, ale kiedy podniósł głowę znad papierów, potraktowano go machnięciem ręki. Tymczasem Agamben nie jest Filipem z konopi.

Dziś wchodzi we Włoszech powszechny obowiązek posiadania „greenpassu” („przepustki sanitarnej”), który zmusza do szczepień kowidowych. W zeszłym tygodniu filozof napisał do włoskich senatorów publiczny list, by odrzucili ten pomysł. Według niego, przegłosowana wcześniej „tarcza prawna” która zwalnia rząd ze wszelkiej odpowiedzialności za ciężkie efekty uboczne szczepionek bez ukończonych faz eksperymentalnych, stoi w sprzeczności z jednoczesnymi, wielostronnymi naciskami na masowe szczepienia pod karą wykluczenia społecznego, a teraz wyrzucenia z pracy. „Czy da się w ogóle wyobrazić sobie bardziej nienormalną sytuację prawną i moralną?” U nas szybko znaleźliby się polemiści.

Giorgio Agamben, 2019. wikimedia

Agamben myśli, że jest na odwrót: to nie greenpass ma zmusić do szczepień, tylko szczepienia są pretekstem do greenpassu, tzn. czegoś, co jednak pozwala śledzić ruchy nosiciela, „rzecz bez precedensu”. „Społeczeństwa przeszły z modelu, który kiedyś nazywano ‘społeczeństwem dyscypliny’ do ‘społeczeństwa nadzoru’, zbudowanego na właściwie nieograniczonej kontroli cyfrowej zachowań ludzkich, które stałyby się obliczalne algorytmicznie.” Narzuca się oskarżenie o paranoję?

Do tego Agamben podsuwa nieoczywiste porównanie: „Pierwszy raz Włochy, po ustawach faszystowskich z 1938 r. o ‘nie-Aryjczykach’, tworzą obywateli drugiego sortu, poddanych restrykcjom, które ze stricte prawnego punktu widzenia są takie same jak te, które spadły na ‘nie-Aryjczyków’. Mówię tylko o ścisłej analogii prawnej.” Podkreśla, że ta transformacja polityczna dzieje się bez zmieniania konstytucji, czyli jak za faszystów przed wojną.

Filozof od prawie 30 lat alarmuje przeciw stanom i prawom wyjątkowym, które zmieniają się w codzienność, czy chodzi o kowid, czy migrantów. „Demokracje liberalne, przewidując stany wyjątkowe w łonie własnego aparatu prawnego nie robią tego, by chronić państwo prawa, tylko by je ominąć i zastąpić trwałym stanem bezpieczeństwa, który kontroluje populację i tłumi wszelką kontestację.” To nie wszystko: „kapitalizm jest religią”, co komplikuje przeciwdziałanie. To jest widzenie spiskowe, społecznie niebezpieczne?

We Włoszech, Francji i innych krajach lewica czy związki zawodowe dołączają do protestów przeciw dyskryminacji „paszportu sanitarnego”, ale nasz Adrian Zandberg widzi to inaczej, by go nie mylić z jakimś Braunem. Agamben znów zostanie zlekceważony? Nikt nie widzi tendencji totalitarnych współczesnego kapitalizmu, ciągle nowych mechanizmów wykluczenia? Filozof powiedziałby, że w zachodnich społeczeństwach wystąpiło takie pragnienie stanu kolektywnej paniki, że ignorują podobne pytania, ale lewica mogłaby się zastanowić.

 

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Zapomnieć o ZSRR

Wczoraj minęła 33 rocznica jednego z najbardziej nieznanych historycznych zdarzeń najnowsz…