Generał Pervez Musharraf lubi Napoleona Bonaparte i kubańskie cygara, lecz według Sądu Najwyższego ma pewne grzechy: jest zdrajcą, który zasługuje na unicestwienie. Musharraf dokonał w swym kraju proamerykańskiego zamachu stanu i na trzy miesiące przed wydarzeniami z 11 września 2001 został prezydentem, ale nie za to był sądzony. Nie chodzi też nawet o jego krwawą dyktaturę. Ma zniknąć, gdyż w 2007 r. wprowadził stan wyjątkowy i zawiesił konstytucję tylko po to, by Sąd Najwyższy nie wypowiedział się na temat legalności jego zwycięstwa wyborczego sprzed miesiąca.
Musharraf ma dziś 76 lat i już dawno zwiał do Dubaju, gdzie dostał „zawrotów głowy”, na wieść o skazaniu. Ekipa filmowa nagrała go na szpitalnym łóżku, kiedy słabym głosem opowiada o swoim zemdleniu. „Ta sprawa nie ma podstaw” – powiedział do mikrofonu i „Mam nadzieję na sprawiedliwość” do obiektywu. Jest pewien, że po prostu sędziowie się mszczą, zaocznie, ale jednak. I powiedział im to prosto w oczy. Przykryto go zielonym kocem, by uzyskać patriotyczne biało-zielone kolory narodowej flagi.
Generał stracił władzę w niecały rok po swym kolejnym zamachu na instytucje państwa, to się nie spodobało nie tylko sędziom. Stan wyjątkowy nałożony na stan, który już właściwie był, pozostawał bardzo niepopularny. Adwokat generała, mec. Akhtar Shah oświadczył po wyroku, że Musharraf „nie zrobił nic złego”. A w 2007 „musiał wyprowadzić wojsko, by walczyć z terroryzmem, jak chciały USA” – usprawiedliwiał. Po przeprowadzce generał był spokojny, prowadził luksusowe życie krążąc między Dubajem a Londynem.
Pakistańska sprawiedliwość uznała, że jest „uciekinierem” w 2017 r., kiedy sądzono go zaocznie w procesie o morderstwo Benazir Bhutto, jego rywalki politycznej, jako jedynego podejrzanego. Problemem był zamachowiec-samobójca, który 10 lat wcześniej zabił w Rawalpindi pierwszą kobietę-premier w kraju muzułmańskim. Amnesty International mówi, że to dobrze, kiedy sądy zajmują się tego typu generałami, lecz lepsze byłoby dożywocie, by nie reklamować kary śmierci. Są też zadowoleni: według lokalnych polityków, wyrok zakończy gwałcenie konstytucji na przyszłość.