Minister obrony narodowej Polski, Antoni Macierewicz, robi, co w jego mocy, by w stosunkach z Rosją Polska zasłużyła na opinię największego jastrzębia wśród członków NATO, z którym nie warto nawet rozmawiać.
Podczas spotkania szefów resortów obrony, które miało miejsce w Brukseli, Macierewicz oznajmił, że Rosja jest obecnie największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa świata. Swą konstatację oparł przede wszystkim na tezie, że Rosja jest inna niż kraje cywilizacji zachodniej.
– (…) Żadne normy wypracowane poza jej obszarem nie są obowiązujące dla samej Rosji – powiedział Macierewicz. – (…) Żadne państwo w historii w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat tak nie podważyło ładu światowego jak Rosja, atakując najpierw Gruzję, a później Ukrainę – mówił polski minister gładko przechodząc do porządku dziennego nad wojnami w Iraku, Afganistanie i Jugosławii, w których uczestniczyły wojska NATO właśnie.
Szef MON następnie oświadczył, że fala emigrantów, która zalewa Europę, jest wynikiem „drugiego uderzenia” Rosji, w wyniku którego następnie „doszło do inwazji w Syrii i jawnego pogłębienia zakresu agresji, łącznie z wykorzystaniem najnowszej broni, w tym rakiet Iskander na Bliskim Wschodzie”.
Wypowiedź polskiego ministra obrony, cytowana przez TVN24, niezależnie od ocen relacji między Rosją a NATO, jest jednym z najbardziej agresywnych i radykalnych tekstów, które wygłosił w ostatnich czasach jakikolwiek polityk Sojuszu. Umacnia tym samym międzynarodową opinię o Polsce jako kraju owładniętego absolutnie nieracjonalną rusofobią, któremu nie należy powierzać żadnej odpowiedzialnej roli w strukturach NATO. Nawet nieprawdziwe informacje, których użył polski minister obrony nie kompromitują go tak bardzo, jak ogólne wrażenie, jakie po sobie pozostawił swoim wystąpieniem.