Załamany dr Puławski od lutego do maja korzystał ze zwolnienia lekarskiego. W międzyczasie w jego obronie stanęło środowisko naukowe. Petycję podpisało 130 historyków, w tym takie sławy jak Timothy Snyder, Andrzej Friszke, Andrzej Paczkowski czy Barbara Engelking.

„Próba marginalizacji dr. Puławskiego zbiega się z gorącą debatą na temat nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i może zostać odebrana jako potwierdzenie wyrażanych w niej obaw o swobodę wypowiedzi historyków zajmujących się problematyką stosunku państwa i społeczeństwa polskiego do zagłady Żydów. Oznacza również ograniczenie pluralizmu naukowego w samym Instytucie Pamięci Narodowej” –  czytamy w apelu.

Ciąg dalszy sekowania dr Puławskiego miał miejsce po jego powrocie z chorobowego. Wtedy czekała na niego wiadomość o przeniesieniu do Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Beż żadnego uzasadnienia. Historyk musiał również wyjaśnić dlaczego  w wywiadzie dla „Dziennika Wschodniego” nazwał „antysemitą” Kazimierza Czernickiego, publicysty i drukarza w Chełmie. Tymczasem niechęć do osób wyznania mojżeszowego, prezentowana jest Czernickiego jest udokumentowanym faktem. Puławskiemu cofnięto również zgodę na specjalne godziny pracy, której wcześniej przysługiwały mu z uwagi na konieczność dojazdów z Chełma.

W końcu wyczerpała się odporność historyka na upokorzenia. 12 czerwca złożył wypowiedzenie.

– Jeśli chodzi o uprawianie historii w IPN-ie, ostatnie lata były bardzo trudne. Możliwość prowadzenia swobodnych badań naukowych jest dla mnie priorytetem w życiu zawodowym, a zostałem od nich odsunięty. Ta sytuacja była dla mnie bardzo upokarzająca – mówi naukowiec. – Wszystko dlatego, że moje prace trochę inaczej przedstawiają relacje polsko-żydowskie niż chciałby obecnie IPN – wyjaśnia w rozmowie z „GW”.

P