Dramat 46-letniego mężczyzny: odszedł z partii, którą sam założył, a potem zmarnował jej potencjał i teraz jest obrażony. Bo to złe kobiety były.

Pan Petru jest typowym przykładem faceta, który zrobił na wejściu efekt wow, a potem zachowywał się tak, jakby uważał, że do końca świata należy śpiewać mu za to hymny pochwalne, natomiast od tego, żeby zasuwać z codziennym kieratem i broń Boże nie zajmować mu należnego miejsca na podium odbioru zaszczytów, są kobiety.

Pamiętamy, jak w połowie grudnia 2017 podczas konwencji Nowoczesnej dosłownie wepchnął się przed mikrofony, zakrzykując Katarzynę Lubnauer i Kamilę Gasiuk-Pihowicz, po czym wygłosił stanowisko niezgodne z ówczesną linią partii (zawarł wtedy porozumienie z Grzegorzem Schetyną bez wiedzy Lubnauer). Bo przecież najważniejsze w tamtej chwili było, że Pan Petru poczuł imperatyw, by podzielić się ze światem swoją wizją i nie przyszło mu do głowy, że właśnie rozwala w pył autorytet przewodniczącej i całej formacji, a z siebie robi komedianta. Mam swoją prywatną teorię, że gdyby szefem Nowoczesnej był Kazimierz, Karol lub Krzysztof, a nie Katarzyna, taki incydent nie miałby miejsca. Nie i już.

Petru nigdy nie przeprosił za ten i pozostałe spektakle demonstracyjnej bucery, jak też nigdy nie przeprosił za swoje wpadki, które nie pozostały bez wpływu na drastyczny spadek poparcia. Nie przeprosił za to, że cała Polska musiała śledzić jego perypetie rozwodowo-majątkowe, ani za to, że fala hejtu wylała się wtedy na Bogu ducha winną Joannę Schmidt, która dla odmiany swoje małżeńskie sprawy potrafiła załatwić odpowiednio wcześniej, uczciwie i z klasą. Pan Petru siedział cicho, kiedy Schmidt rezygnowała z funkcji wiceprzewodniczącej partii i klubu. Milczał, kiedy media grillowały jego wybrankę i obwiniały ją za JEGO niezałatwione sprawy. Nie mówiąc już nawet o tym, że do głowy mu nie przyszło, iż stawia swoją ówczesną zastępczynię w głupiej sytuacji, zawijając się jako przewodniczący najsilniejszej partii opozycyjnej na Maderę w środku grudniowego „puczu”. Mało tego – dawał do zrozumienia, że to „Kaśka” nie ograła tego wystarczająco korzystnie. Bo takie Kaśki nie są od tego, żeby się z nimi liczyć czy ustalać z nimi jakieś plany. Są od tego, żeby na wyścigi wymyślać rozwiązania i ulepszenia, podczas gdy Pan jest zajęty gwiazdorzeniem i odmienianiem „ja” przez wszystkie przypadki. Ale potem jest szczere zdziwienie, kiedy Kaśki mówią „dość” i wygrywają głosowanie.

Kiedy Grzegorz Kajdanowicz w TVN24 zapytał exprzewodniczącego, jakim cudem „stracił z oczu własną partię, własne dziecko”, Pan Petru odpowiedział: „Przegrałem wybory w Nowoczesnej. Nie ma się co obrażać”. Nic jednak nie wskazywało na to, aby szła za tym głębsza refleksja, dlaczego właściwie ludzie, którzy wcześniej mu zaufali, później w większości pokazali mu czerwone kartki, a zielone światło dali właśnie Kaśce. O ileż lepiej wyszłoby dla wszystkich, gdyby wtedy, w listopadzie 2017 zamiast pajacować, że „tak się nie robi!” i zgrywać zdradzonego o świcie, Pan wyjął ręce z kieszeni, przestał żuć gumę i powiedział: „Ok. Biorę to na klatę. Pomogę nowej przewodniczącej najlepiej jak potrafię” i był w tym konsekwentny.

Dalszy los partii Nowoczesna ani mnie ziębi, ani grzeje. Ale nic mnie bardziej nie wkurza niż tacy prężący pierś Panowie Przewodniczący, za którymi stoją kobiety pracowite jak mrówki, kompetentne, zorganizowane – i wciąż traktowane w polskiej polityce jak połączenie maskotki ze służącą. A na koniec dowiadujemy się, że i tak wszystko robią źle. Katarzyna Lubnauer ostatecznie poszła drogą, na którą usiłował ją wepchnąć były szef i zawarła z Platformą Koalicję Obywatelską na wspólne listy do sejmików. Ale ponieważ pochwała nie przeszłaby odchodzącemu Panu przez usta, przyczepił się do poparcia Ujazdowskiego we Wrocławiu. Klasyczne: owszem, zrobiła tak, jak zalecałem, ale i tak ja bym zrobił lepiej. Bo czego się tam po Kaśce spodziewać. Tymczasem na Kaśkach stoi niejedna partia polityczna, niejedna korporacja, niejedno przedsiębiorstwo i niejedno gospodarstwo domowe. A teraz odkrycie miesiąca: aby odbudować swoją polityczną pozycję, Pan Petru będzie musiał znaleźć nowe Kaśki. Oby znalazł w sobie też więcej pokory.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Boli prawda pani Weroniko, że aż kasujemy wpisy? Ile było warte kaśkowe rządzenie właśnie widać. Nowoczesnej już nie ma. I to raczej norma w wszędzie tam gdzie kobiety rządzą kobietami. Mogą świetnie zarządzać mieszanym zespołem, ba mogą świetnie zarządzać mężczyznami, ale tam gdzie jest mniej niż 10% mężczyzn firma zamienia się w kłębowisko żmij.

  2. Kończ kobieto , wstydu sobie oszczędź bo to już nawet nie jest śmieszne. Bardzo seksistowski artykuł.

  3. A teraz pani Weroniko może parę słów o trzech paniach, które wykopały z partii jej założyciela, a potem nie potrafiły się dogadać ze sobą, co w typowo kobiecy sposób, emocjami i fochami rozwaliło dokumentnie Nowoczesną. Już jej nie ma – tyle było z kaśkowego rządzenia.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…