„Jeżeli nie będzie kary, nie będzie też ochrony dziecka poczętego i każda kobieta jeśli będzie chciała, to przerwie ciążę (…) Aborcja jest zabijaniem bezbronnych dzieci i jej niekaranie to otaczanie nad nią opieki prawnej”. Brzmi znajomo? Dla Stefana Niesiołowskiego nie, choć to jego własne słowa sprzed lat. Przypomniał mu je w RMF FM Robert Mazurek, gdy poseł za bardzo zapamiętał się w krytyce nowego projektu prawa aborcyjnego.
Niesiołowski musiał być zaskoczony. Wielu słuchaczy na pewno dałoby wiele, aby zobaczyć jego minę, gdy Mazurek stwierdził z satysfakcją „to pańskie słowa, panie pośle”. Pokazał jednocześnie, że należy uważniej obserwować tych, którzy dziś głośno krzyczą – wielu z nich pragnie po prostu zbić na słabości PiS polityczny kapitał. Nie chodzi im o kobiety, ale są jak rekiny, które wyczuły krew.
Stefan Niesiołowski ma prawo do zmiany zdania. Każdy ma prawo do zmiany zdania. Szczególnie cieszy, jeżeli zmiana następuje w kierunku większej otwartości i humanizmu. Ale ostentacyjne chodzenie po mediach i szafowanie kategorycznymi zwrotami „przestępczy projekt”, „skandal”, „barbarzyństwo”, kiedy jeszcze niedawno stało się po drugiej stronie barykady pod innymi barwami, może i powinno być odbierane jako odmawianie widzom czy słuchaczom inteligencji, jako nadzieja na to, że może zapomnieli.
Zwłaszcza, że Niesiołowski nigdy nie uczynił i nie ogłosił jakiegoś szczególnego zwrotu w myśleniu – od zawsze kojarzony jest jako chrześcijański konserwatysta i zwolennik kompromisu aborcyjnego z 1993. Dlatego teraz słusznie dostał po nosie – a całą rozmowę słusznie odbiorcy zapamiętają jako przejaw politycznej hipokryzji. Niesiołowski nigdy sam z siebie nie opowiedział się za liberalizacją prawa aborcyjnego. Nie zrobił nic, aby przestać być postrzeganym jako ideowy zwolennik partii Jarosława Kaczyńskiego. Nie wytłumaczył również redaktorowi Mazurkowi, skąd teraz to zacietrzewienie i co skłoniło go do zmiany nastawienia. Jeżeli jednak autentycznie dołączył do grona tych, którzy od dwóch tygodni protestują przeciwko antykobiecej ustawie – to zapewne należy się tylko cieszyć. Pytanie, czy przy tych nowych, zdecydowanie bardziej liberalnych poglądach wytrwa, gdy znów zmienią się partyjne barwy.
Byłam sceptyczna co do formy wczorajszego strajku generalnego kobiet. Dziś rano jednak usłyszałam, że PiS rozważa wycofanie się z przedstawienia swojego, autorskiego projektu kompromisu aborcyjnego. Jeżeli rzeczywiście partia rządząca porzuci ten pomysł i jeśli spowodowała to siła kobiecych protestów – to oświadczam, że wspaniale jest się mylić. Oby wiedział o tym również poseł Niesiołowski.