Elity polskiej transformacji po 1989 roku nieustannie odwołują się do przed-peerelowskiej historii. II RP sławią jako idyllę, krynicę wolności i racjonalności, którą rządziły, otoczone powszechnym szacunkiem, właściwe elity, wykształcone, pełne przyrodzonych przymiotów dających im placet na owo rządzenie. Państwo rozwijało się pod ich kierunkiem, osiągając zadziwiające sukcesy. Jak się to skończyło, do czego sprowadziło się nieoddawanie guzika i ślepota polityczna podrasowana lichą propagandą… o tym już się wspomina rzadziej. Wątkiem mniej eksploatowanym – chyba ze wstydu – jest również przedwojenne marzenie o posiadaniu kolonii. Do tych nadęć, napuszeń i zaklęć rządzących trzeba dodać żądanie posiadania kolonii. Założenie w 1930 r. Ligi Morskiej i Kolonialnej (z 1 mln członków !) było społeczną bazą nacisku i poparcia dla takich planów i nadziei. Bo, byli przekonani nasi politycy II RP to się bezsprzecznie należało: stąd cała historia sprawa z Madagaskarem i próby nabycia tej wyspy od Francji. To też okazało się mrzonką i fantasmagorią. Tym bardziej pokraczną w zderzeniu z prawdziwą mizerią tego państwa i nędznym bytem pracującej większości jego mieszkańców.

Liga Morska i Kolonialna przypomniała mi się, kiedy usłyszałem, że Polska może już niedługo stać się potęgą już nie kolonialną (to się zdezaktualizowało), a kosmiczną. Do akcji wkroczył sam Jacek Sasin, znany z podejmowania się zadań karkołomnych. Wraz z ministrem od wojny Mariuszem Błaszczakiem – jak podały media – zapowiedział polską ofensywę w kosmos. Wielki plan ma zacząć się materializować na bazie Podkarpackiego Centrum Innowacji (PCI), przez projekt ProtoCreativeLab: Space & Aviation. Zakłada się powstanie interdyscyplinarnego koła naukowego kosmonautyki PCI, które ma prowadzić w kosmosie doświadczenia  przy pomocy nanosatelitów. Będą to pomiary radiacji, wykorzystania ogniw grafenowych do produkcji energii elektrycznej na orbicie, eksperymenty biomedyczne itd.

Do pełnego obrazu pozostaje tylko dodać, że polski program kosmiczny istnieje już od jakiego czasu, efekty ma bardziej niż mizerne, za to pochłonął już ponad 20 mln złotych. W końcu, jak każdy narodowy program, musi uwzględniać też dobrze płatne synekury. W 2020 r. pojawiła się jeszcze jedna: pełnomocnik ds. przestrzeni kosmicznej. Podobno będzie pomagał wpisywać się w światowy system kosmiczny, co Polska musi zrobić, gdyż system rozwija się dynamicznie, a my nie mamy jeszcze rozbudowanej konstelacji satelitów, jak tłumaczył minister Błaszczak. Oby pomógł w czymkolwiek, a nie tylko narodowo pobierał wynagrodzenie.

Bo to, że program kosmiczny będzie narodowy, to też nie ulega wątpliwości. Wyjaśnił to Maciej Małecki, wiceminister Aktywów Państwowych. Jego zdaniem pandemia Covid-19 pokazała, jak ważną sprawą jest  transmisja wysokiej jakości danych i stabilna, bezpieczna łączność. W tym celu należy stworzyć „klaster kosmiczny dla Satelitarnego Systemu Obserwacji Ziemi”, który „wpisze się w polską rację stanu”, to znaczy warunki dla integracji zdolności kosmicznych polskich przedsiębiorstw, by wspólnie działać na rzecz polskich potrzeb satelitarnych. O polskich przedsiębiorcach i wzmacniania ich aktywności kosmicznej mówił też wiceminister obrony Marcin Ociepa, chociaż on, z racji stanowiska, akcentował też inny miły dla ucha polskiego patrioty wątek: bezpieczeństwo Sojuszu Północnoatlantyckiego. Będzie rząd PiS rozwijał polską politykę kosmiczną, a to oznacza pogłębianie potencjału naukowego i wzmocnienie przemysłu, by stał się on autonomiczny (odporny na przejęcia), a do tego jeszcze bardziej przydamy się naszym sojusznikom z NATO.

Centrum polskiego przemysłu kosmicznego będzie Podkarpacie, bo, twierdzą nasi włodarze, to obszar, gdzie tzw. inteligentne specjalizacje, jak lotnictwo i kosmonautyka, są trwale obecne i permanentnie rozwijane. Głównie chodzi tu Politechnikę Rzeszowską, która na wydziale budowy maszyn i lotnictwa kształci przyszłych projektantów pochodnych rozwiązań. Ponadto od 2015 roku w Rzeszowie znajduje się też Oddział Terenowy Polskiej Agencji Kosmicznej, którego zadaniem jest m.in. koordynacja działań ogólnokrajowego sektora kosmicznego. Pewnie to, że niewiele słychać o jego nomen omen kosmicznych sukcesach jest wynikiem naszego niedostatecznego zainteresowania zagadnieniem, a nie braku tych sukcesów w ogóle. Przecież prezes wspomnianego już PCI Jacek Kubrak tak pięknie i absolutnie poważnie mówi: „Komercyjna penetracja kosmosu jest technologiczną nową falą, która w miarę swojego wzrostu będzie dostarczać coraz mocniejszy impuls mający większe znaczenie w rozwoju gospodarczym każdego kraju. Polska nie może pozostać w tyle, potrzebuje dołączyć do grupy państw aktywnie działających w tym obszarze i to w zdecydowanie większym zakresie, niż dotychczas prowadzone działania. Kosmos staje się kluczowym determinantem przewagi ekonomicznej. Sądzę, że warto podjąć ten wysiłek, bo wyścig po złoża kosmosu już się rozpoczął”.

I tylko nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Państwo, które nie potrafi zorganizować dla swoich obywateli sprawnego systemu ochrony zdrowia i sposobu zaszczepienia obywateli przeciwko pandemii CoV-19, kraj, gdzie zdemolowane jest szkolnictwo, transport, usługi publiczne, gdzie panuje chaos decyzyjno-administracyjny, a poszczególne agendy administracji państwowej są udzielnymi księstwami rządzonymi przez klany i wydają absolutnie niekompatybilne ze sobą decyzje porywa się na podbój kosmosu. Równocześnie żonglując innymi megalomańskimi projektami, które mają jedynie tę zaletę, że trzymają się ziemi. Przekop Mierzei Wiślanej, megalotnisko koło Skierniewiec, supernowoczesny karabinek Grot… coraz mniej brakuje naszym rządzącym do megalomanii takiego Roberta Mugabe, Jeana Bokassy czy Idi Amina z ich „wizjonerskimi” projektami. Poziom absurdu w typie Przygód dobrego wojaka Szwejka osiągnęliśmy dawno.

Od razu sama przywołuje się sentencja Jana Kochanowskiego o głupocie, szkodzie i Polaku. Nie wyciągamy jako zbiorowość żadnych, ale to żadnych, wniosków z minionych czasów. Bliższych i dalszych.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Zapomniał pan o jednym. W ferworze walki z ,,komuną” sami odebraliśmy sobie prawo badania nawet bliskiej przestrzeni kosmicznej, gdyż zakazaliśmy wysyłania jakichkolwiek obiektów z terenu RP na wysokość większą niż bodaj 50 km! W świetle takich regulacji jakieś ,,centrum kosmiczne” jest wyłacznie kosmicznym nieporozumieniem!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…