Skoro wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie jest wyrokiem, to Zbigniew Ziobro nie jest mężczyzną, a Beata Kempa kobietą. Dlatego też do Zbigniewa Ziobro należy się zwracać: pani ministerko, a do Beaty Kempy: panie szefie kancelarii.
Logika ma bowiem swoje nieubłagane prawa, którego wykładnię dał swego czasu jeden z braci Kaczyńskich mówiąc, iż nikt mu nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Ta wytyczna obowiązuje PiS do chwili obecnej, w związku z czym nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, że prawo w ich wykonaniu oznacza bezprawie, a sprawiedliwość coś wręcz przeciwnego. Kontynuując ten tok pisowskiego, przepraszam za wyrażenie, myślenia należałoby dojść do wniosku, że skoro rozprawy Trybunału Konstytucyjnego to nieformalne spotkania sędziów, to również posiedzenia Sejmu są zwykłymi spotkaniami towarzyskimi posłów i podejmowane przez nich uchwały to nikogo nie wiążące opinie. O ileż mniej roboty miałyby osoby pracujące przy drukowaniu Dziennika Ustaw, który w takiej sytuacji całkowicie straciłby rację bytu.
Trzeba obiektywnie przyznać, że pisowscy politycy w swej pokrętnej logice są niezwykle konsekwentni. Oto poseł Arkadiusz Mularczyk w telewizyjnych Faktach po faktach twierdzi, że to opozycja pospołu ze wszelkiej maści przeciwnikami jego partii przenosi sprawy polskie na forum międzynarodowe wciągając w nie m.in. Komisję Wenecką. Ponieważ do tejże komisji zwrócił się minister Waszczykowski, to oznaczałoby, że reprezentuje on opozycję a nie rząd w którego skład wchodzi. Lecz skoro czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe…
Logika PiS-u ma tyle wspólnego ze zwykłą logiką, co mieszkaniec Zimbabwe z zorzą polarną. Weźmy najnowszy przykład wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Według PiS Trybunał powinien badać ustawę na podstawie ustawy, którą bada. Gdyby uznał ją za niezgodną z Konstytucją, to takie orzeczenie byłoby niekonstytucyjne, ponieważ zostałoby podjęte na niekonstytucyjnej podstawie i całą tę procedurę można by potłuc o kant odbytnicy.
Podobnie mądre są argumenty o tzw. domniemaniu konstytucyjności. Otóż domniemanie to kończy się w momencie prawomocnego stwierdzenia Trybunału, co też nastąpiło. I koniec dyskusji. Poza tym samo domniemanie nie oznacza przyjęcia z góry tezy o konstytucyjności. Analogicznie jak w przypadku domniemania niewinności oskarżonego, którego pomimo tegoż domniemania wolno przetrzymywać w areszcie, aż do momentu wydania sądowego wyroku. To, że PiS posługuje się absurdalną paranoiczną logiką jest zrozumiałe. Każda formacja polityczna musi się czymś wyróżniać. Gorzej, że ich argumentacja trafia niektórym ludziom do przekonania.