Niedawna nowelizacja KPA odbiła się szerokim echem w polskich i światowych mediach głównie za sprawą protestów ze strony Izraela i Stanów Zjednoczonych. Ostra dyplomatyczna wymiana ognia w tej sprawie skutecznie przysłoniła to, że nie tylko izraelski MSZ zdecydowanie wystąpił przeciwko uchwalonym przez sejm zmianom. Uczynili to także, pisząc pełen oburzenia list otwarty do Mateusza Morawieckiego, ,,polscy ziemianie” (jak sami się przedstawili). Groteskowość zarówno samego apelu, jak i towarzystwa spod ręki którego wyszedł czyniłaby go niewartym jakiegokolwiek komentarza, gdyby nie fakt, że idealnie oddaje on stan ducha tego środowiska i pokazuje opłakane skutki ,,polityki historycznej” III RP.
Przyznam szczerze, iż mi osobiście polskie kręgi nawiązujące do ,,tradycji szlacheckich” kojarzyły się dotychczas głównie z 21 kandydatami do korony i 37 regentami zwalczającymi się nawzajem oraz barwnymi postaciami pokroju Angeliki Jarosławskiej-Sapiehy czy Ingrid Detter – ,,księżnej de Frankopan-Subic-Zrinski”, ulubienicy Ordo Iuris. Jak się jednak okazało, gdy w grę wchodzi ekonomiczny interes, ,,polscy panowie” są w stanie nie tylko wzbić się ponad codzienne licytowanie się na bufonowate stroje z fejkowymi orderami i megalomańskie tytuły, ale nawet wystosować środowiskowy list do premiera.
Cóż więc piszą panowie szlachta?
Zaczynają z grubej rury – ,,nie godzi się Panie Premierze, aby wolna i niepodległa Rzeczpospolita Polska (jeśli nadal mamy z dumą wymawiać to słowo) zatrzymywała korzyści z bezprawnych działań komunistycznego reżimu”. O jakie działanie chodzi? Rzecz jasna o ,,bezprawne pozbawienie ich mienia przez władze poprzedniego ustroju. Mienia, z którego dziś wolna Polska najczęściej nadal korzysta. Takie działanie – zdaniem PTZ – już co do samej zasady jest niedopuszczalne”. Klasyka, chciałoby się rzec. Od XVI wieku wciąż to samo – mentalność Kalego obudowana patriotycznymi frazesami i bogoojczyźnianym nadęciem. Nasi przodkowie bić chłopów i bogacić się na ich niewolniczej pracy – ku chwale Ojczyzny, nam zabrać (zgodnie z prawem i elementarną dziejową sprawiedliwością) ziemie i pałace – zbrodnia przeciw Rzeczpospolitej.
No bo nikt chyba nie myśli, że ,,wolna i niepodległa Rzeczpospolita Polska (jeśli nadal mamy z dumą wymawiać to słowo)” to taka myśląca o wszystkich obywatelach. Przecież zarówno I i II Rzeczpospolita, jak i w zamyśle III RP, istniały w trosce o interesy klas posiadających i tylko dzięki temu zasłużyły w podręcznikach na miano ,,wolnej Polski”.
W dalszej części listu przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego podają kolejne ,,argumenty” przeciwko nowelizacji KPA. Skarżą się, iż ,,przez ten cały czas (…) prowadzili postępowania ponosząc często ich znaczne koszty. Koszty adwokatów, koszty poszukiwań i uzyskania odpisów dokumentów archiwalnych, koszty ekspertyz czy opinii biegłych oraz wiele innych. Czekające do dziś osoby poszkodowane nie przekupywały urzędników, nikomu nie płaciły łapówek za przyspieszenie rozpoznania ich spraw”.
Widzicie Państwo tę łaskawość i wielkopański gest? Za to powinno im się nie tylko od ręki oddać te ziemie i pałace, ale dorzucić jeszcze po folwarku i ucałować sygnet. A tak już całkiem serio, to naprawdę długo zastanawiałem się, czy piszący ten list po prostu są tak bezczelni czy na poważnie uważają powstrzymanie się od łamania prawa za godną nagrody zasługę.
Jeszcze śmieszniej robi się, kiedy sygnatariusze biorą się za pisanie o sobie samych. ,,Polskie Towarzystwo Ziemiańskie (…) skupiające zarówno jeszcze żyjące osoby, jak i potomków tej chyba najbardziej prześladowanej i poszkodowanej grupy społecznej” – przedstawiają się w swojej skromności. I tak jak przez cały czas lektury tego listu pojawia się z tyłu głowy pytanie, czy piszący go ,,ziemianie” są po prostu tak aroganccy, czy adorując się nawzajem w swojej szlacheckiej bańce naprawdę zdążyli uwierzyć w te bzdury. Na koniec listu wracamy do punktu wyjścia – panowie szlachta, sami siebie i swój apel najlepiej podsumowując, znów dają wyraz swojej pazerności nieudolnie skrywanej pod płaszczem patriotycznego patosu: ,,Wierzymy, że Pan Premier kierowany dumą z ponad tysiącletniej historii Państwa Polskiego i dokonań jego bohaterów nie dopuści, aby to dotąd dumne Państwo stało się beneficjentem bezprawia władz komunistycznych”. Klaszczcie ludzie, komedia skończona.
Można rzecz jasna prześmiewczo ironizować i liczyć, że nikt w kręgach rządowych nie weźmie na poważnie apelu garstki cudaków, którym pomyliły się epoki. Jednak samo to, że list taki w ogóle powstał i opublikowała go jako coś poważnego jedna z największych gazet w kraju, jest smutnym obrazem tego, jakie skutki pociąga za sobą polityka historyczna III RP.
Mimo ostatnich głośnych dyskusji na temat pańszczyzny i polskiej historii społecznej, związanych z pojawieniem się publikacji Adama Leszczyńskiego (,,Ludowa historia Polski”) i Kacpra Pobłockiego (,,Chamstwo”) czy tekstów Szczepana Twardocha, dominująca w przestrzeni publicznej i podręcznikach szkolnych narracja historyczna nieprzerwanie od 30 lat stawia na piedestale szlachtę. Na każdym kroku podkreśla się jej ,,patriotyzm” i ,,zasługi dla kraju”, a skrzętnie omija się stulecia bezwzględnego wyzysku przez nią chłopów i niewolniczy charakter pańszczyzny. W ślad za tym szło przez lata oddawanie lekką ręką ich mniej lub bardziej prawdziwym potomkom nieruchomości, słusznie kiedyś w akcie dziejowej sprawiedliwości odebranych przez władze PRL-u. W obliczu takiej propagandy rzeczywiście udało się przekonać sporą część społeczeństwa, że owe roszczenia potomków wyzyskiwaczy są uzasadnione, zaś oni sami stali się jeszcze bardziej bezczelni i aroganccy. Teraz więc, kiedy wreszcie postanowiono skończyć z tym haniebnym procederem, ciężko było spodziewać się innej reakcji.
,,List ziemian do premiera” jest dobrym obrazem edukacyjnej i ideologicznej porażki III RP, z której następny cywilizowany rząd powinien wyciągnąć wnioski.