Władza dostała właśnie kolejną szansę, by wprowadzić elementarny nadzór nad funkcjonowaniem strategicznych przedsiębiorstw nadzorowanych przez państwo. Kilka dni temu, posłanka Lewicy, Magdalena Biejat, we współpracy ze Związkiem Zawodowym Związkowa Alternatywa, przygotowała interpelację poselską dotyczącą sytuacji w Państwowych Portach Lotniczych. Pyta w niej między innymi o liczbę pracowników zwolnionych dyscyplinarnie w „Portach Lotniczych” przez Mariusza Szpikowskiego, o przyczyny zwolnień, o wiedzę na temat konfliktu strony społecznej z zarządem spółki, o groźbę paraliżu lotniska im. Fryderyka Chopina, o wyniki kontroli Lotniska, o pozwy PPL wobec pracowników i dziennikarzy oraz ich koszty, i wreszcie o związek zarządu firmy z pełną manipulacji i kłamstw propagandą na łamach portalu Wirtualna Polska (wp.pl).

Jednym z kluczowych wyznaczników rządów Prawa i Sprawiedliwości jest bezwzględna ochrona nominatów władzy w spółkach skarbu państwa, przedsiębiorstwach państwowych i urzędach publicznych. Rząd nie tylko nie walczy z nieprawidłowościami, ale demonstracyjnie lekceważy doniesienia o nich. Wzorcowym przykładem arogancji i bezkarności PiS-owskich kadr jest działalność prezesa Państwowych Portów Lotniczych, Mariusza Szpikowskiego. Szpikowski od początku swoich rządów zwolnił dyscyplinarnie około 50 osób, bez zgody związków zawodowych wręczył wypowiedzenia zmieniające ponad 90 proc. załogi, od wielu miesięcy zwalcza nieprzychylne mu związki zawodowe, próbuje zastraszać pozwami sądowymi krytyczne wobec niego media. Wytoczył proces m.in. Portalowi Strajk, piszącemu te słowa oraz dziennikarzowi, który przeprowadzał ze mną wywiad.

PPL nie jest nawet spółką skarbu państwa, lecz przedsiębiorstwem państwowym, nad którym rząd bezpośrednio sprawuje nadzór. Dlatego jako działacz związkowy wielokrotnie pisałem listy do ministrów odpowiedzialnych za transport lotniczy w Polsce. Zapytania i skargi dotyczące działalności Szpikowskiego otrzymali premier, minister aktywów państwowych, minister infrastruktury oraz minister rodziny, pracy i polityki społecznej. W oficjalnych pismach szeroko przedstawiałem patologie w PPL-u, proszą o pilną interwencję ministrów. Jaka była reakcja? Wszędzie identyczna! Okazało się, że ministrowie nie czują się uprawnieni do przeciwdziałania nieprawidłowościom w firmie! Wszyscy ministrowie odpisali zgodnym chórem, że kwestie praw pracowniczych są poza ich nadzorem i odnośnie ich łamania warto zwrócić się do Państwowej Inspekcji Pracy lub sądu pracy. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej odpisało wręcz, że minister nie dysponuje instrumentami prawnymi, które pozwoliłyby oddziaływać na pracodawców co do stosowania prawa pracy! Odnośnie zarzutu przekroczenia uprawnień przez prezesa firmy i wykorzystywania przez niego służb specjalnych dla własnych interesów, minister infrastruktury odpowiedział, że jest to kwestia, która pozostaje poza jego kompetencjami. Firma państwowa w praktyce funkcjonuje poza nadzorem państwa!

Warto też przypomnieć, że gdy dwa lata temu Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego wezwała Mariusza Szpikowskiego, by przyszedł na jej obrady, by porozmawiać o problemach sygnalizowanych przez zakładowe związki zawodowe, prezes odmówił, a na dodatek… zagroził konsekwencjami prawnymi za zapytanie o nieprawidłowości w firmie i zaproszenie go na posiedzenie.

Teraz czekamy na reakcję rządu na interpelację. Szczególnie ciekawi nas, co powie minister infrastruktury, jej bezpośredni adresat.

Pewnie za kilkanaście dni znowu zostaniemy poinformowani, że odpowiedzi na pytania nie mieszczą się w kompetencjach ministerstwa. Miało być sprawcze państwo, które szybko zwalcza patologie, a jest bezwładny aparat urzędniczy, który bezradnie rozkłada ręce, gdy słyszy o nieprawidłowościach w działaniu nominatów partyjnych.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ministrowie jedynie nieznacznie mijają się z prawdą. Wpływ na LOT mają taki sam jak na spółki TVN czy Polsatu. (LOT działa wg kodeksu spółek i prawa cywilnego). Dopóki nie dochodzi do łamania prawa karnego – minister może sobie do prezesa na kafkie wpaść (o ile go prezes zaprosi). Chcieliśmy do Unii? Pan redachtór również nie widzi nas poza Unią… To o co cały ten zgiełk? Pracownik PPL nie jest pracownikiem pana ministra, i z tego tez względu pan minister musi się ograniczyć do koleżeńskiej rozmowy z panem prezesem spółki. A jeżeli robol czuje się pokrzywdzony – to jedyną właściwą drogą jest Sąd Pracy! A w przypadku działań zatrącających o kk – sąd właściwy sąd rejonowy.
    Wtrącanie sie ministrów do gospodarki skończyło się wraz z wstąpieniem do UE! Nawet wesprzeć finansowo własnej (państwowej) spółki bo to unioprzestęwpstwo jest!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…