W piątek rano Polska Agencja Prasowa opublikowała wiadomość o tym, że zabójca Pawła Adamowicza Stefan W. podczas swojego pobytu w Warszawie w grudniu 2018 miał próbować wedrzeć się do Pałacu Prezydenckiego. Szybko zdementowała tę informację Służba Ochrony Państwa. Agencja w kolejnej depeszy poinformowała, że według prokuratury W. był przy Pałacu Prezydenckim i „mógł planować przestępstwo”. Zasugerowano tym samym, że zasadzał się na prezydenta Dudę.
„Jak zeznał, około trzeciej w nocy przyszedł przed Pałac Prezydencki. Chciał się dostać na jego teren. Nie zdołał sforsować ogrodzenia i ostatecznie zrezygnował. Rano wrócił na gapę pociągiem do Gdańska” – napisano w porannej depeszy, która ukazała się około 8.00 rano. Powołano się na źródła zbliżone do śledztwa dotyczącego ataku na prezydenta Gdańska podczas finału WOŚP.
Rzecznik SOP stwierdził, że takiego zajścia nie odnotowano w dniu, w którym W. przebywał w stolicy, zaś rzecznik prezydenta Błażej Spychalski zdradził, że w grudniu 2018 były w sumie trzy próby wtargnięcia na teren Pałacu – ale w żadnym z nich nie był to Stefan W.: – Zgodnie z informacjami uzyskanymi od Służby Ochrony Państwa nie było takiego zdarzenia. Współpracujemy z prokuraturą. Jeżeli prokuratura zgłosi się do nas z prośbą o przekazanie monitoringu, to oczywiście Pałac Prezydencki taki monitoring przekaże.
W następnej kolejności PAP podała komunikat od Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, iż w związku z wyjaśnieniami złożonymi przez Stefana W. zwróciła się do Kancelarii Prezydenta RP, Służby Ochrony Państwa i Urzędu Miasta Warszawy o zapis monitoringu z okolic Pałacu Prezydenckiego.
Wiele tytułów przedrukowało PAP-owskie rewelacje, ale również wielu dziennikarzy oskarżyło agencję o nierzetelność i manipulowanie informacjami tak, aby były na rękę władzy.
„Tak się tworzy fake newsy. Informację za PAP przedrukowało mnóstwo poważnych tytułów – i trudno się dziwić. Dementi SOP nic tu nie pomoże. Dla rządowych i prorządowych mediów to dziś swoiste modus operandi – przecież to samo działo się, gdy jeden z prawicowych portali cytował bez mrugnięcia powieką zeznania faszysty, który twierdził, że za hitlerowską imprezę w lesie dostał pieniądze w reklamówce od ludzi z TVN. I tu, i tu, mamy do czynienia z zeznaniami ludzi, którzy stoją pod poważnym oskarżeniem (a jeden z nich ma być może psychiczną dysfunkcję). Ale ich wizje – czy linie obrony – przedstawiane są jako fakty” – pisze Wojciech Cieśla w „Newsweeku”.
– Tworzenie „informacji” z zeznań osoby oskarżonej o przestępstwo to nowy wymiar dziennikarstwa – stwierdził Adam Ozga z TOK FM.
– PAP puściła info o zeznaniach Stefana W. o 8:01. Dotąd nie ma żadnej kontynuacji. Nasi dziennikarze ustalili już wszystko – taka sytuacja nie miała miejsca – dodał Mikołaj Wójcik z „Faktu”.
– Dla mnie w ogóle bez znaczenia jest to, czy Stefan W. skakał przez płot, czy nie. Znacznie istotniejsze jest to, że z prokuratury leci jak z sita. Poszczególne redakcje, w tym PAP (!), mają coraz to nowe materiały, o których wiedzę powinno mieć kilka osób w Polsce – podsumował Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej”.