Jak co miesiąc, Europe Elects opublikowało swoją projekcję miejsc w Parlamencie Europejskim gdyby wybory do niego odbyły się dziś. Co zatem czeka Europę po Brexicie, wyborach parlamentarnych w Irlandii, kryzysie politycznym u naszych zachodnich sąsiadów i wszecheuropejskiej panice związanej z koronawirusem?
Sądzono, że centro-prawicowa, establishmentowa Europejska Partia Ludowa niedługo straci swoją pozycję. To już nieaktualne. Drugi miesiąc z rzędu EPP notuje wzrost, w porównaniu z prognozą styczniową zyskuje dwa miejsca. Nie jest to jeszcze taki wynik, na jaki mogliby liczyć po 26 maja, gdyby PE od razu liczył 705 miejsc, aczkolwiek widać, że centroprawicowy establishment przetrwał kryzys i odradza się. W skład Europejskiej Partii Ludowej wchodzi chociażby niemiecka CDU, hiszpańska Partia Ludowa, włoskie FI czy nasza rodzima Platforma Obywatelska – wszystko stare, zasiedziałe partie, którym lewica podczas kryzysu zarzucała brak odpowiedzi na najbardziej aktualne wyzwania, powtarzanie przestarzałych recept i nieaktualnych ocen stanu kapitalistycznej gospodarki. I wszystko to miało podstawy, niemniej łącznie, na dzień dzisiejszy EPP może liczyć na 187 miejsc i poparcie na poziomie 22.7 proc.
Kryzys socjaldemokracji
Na drugim miejscu też standardowo: centrolewicowa frakcja Socjalistów i Demokratów. Lutowa projekcja Europe Elects przewiduje, że dzisiaj mogliby liczyć na 18 proc. poparcia oraz 133 z 705 miejsc w Europarlamencie. Czy to dużo? Nie, gdyż pokazuje w jak dużym kryzysie znajduje się europejska umiarkowana socjaldemokracja.
Nawet jeśli dzisiejszy wynik S&D porównamy z wynikiem wyborczym wykluczającym brytyjskie partie, frakcja ta zalicza spadek aż o 18 miejsc i prawie jeden punkt procentowy. Swój udział w tej trwającej porażce ma wiele partii. Najbardziej współodpowiedzialni za kryzys są jednak niemieccy członkowie z SPD oraz szwedzka Socialdemokraterna, która w kolejnych sondażach zalicza coraz poważniejsze spadki. Trudno ocenić, czy poparcie dla europejskiej centrolewicy będzie spadać jeszcze bardziej. Na pewno jednak główny sekretariat S&D musi się wziąć do roboty, jeśli nie chce spaść na trzecią pozycję.
Na trzecim miejscu trzecia i ostatnia strona sztywnego europejskiego establishmentu: Renew Europe, znane wcześniej jako Alliance of Liberals and Democrats for Europe. Frakcja złożona głównie z partii o profilu liberalnym może liczyć na 99 miejsc. Wykluczając brytyjskie partie, daje to liberałom wzrost liczby mandatów o dwa i o 1.4 punktu procentowego mniej. Frakcja współtworzona przez LREM Emmanuela Macrona, niemieckie FDP czy hiszpańskich Ciudadanos traci głównie przez partię członkowską zza naszej zachodniej granicy. FDP spotkało się z ogniem krytyki po tym, jak w Turyngii podczas wyborów do landtagu, samorządowcy tej partii wyrazili poparcie dla skrajnie prawicowego kandydata na przewodniczącego landu.
Na fali wzrostowej znajduje się jednak skrajna prawica. ID, czyli Identity and Democracy komponują partie nacjonalistyczne, eurosceptyczne, prawicowo-populistyczne i neofaszystowskie. Na dziś mogą liczyć na 85 miejsc w Europarlamencie i poparcie na poziomie 12.5%. Jak to się stało, że jeden na ośmiu Europejczyków popiera prawicowych ekstremistów? Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta – w każdym większym kraju znajduje się partia należąca do tej grupy, która zaliczana jest do ścisłej czołówki w każdym z sondaży. Ugrupowanie z największym poparciem w ID, to oczywiście włoska Lega Nord kierowana przez Mateo Salviniego. Ponadto należą do niej niemieckie AfD, francuskie RN, którego liderem jest Marine Le Pen oraz chociażby fińskie PS, które niemal wygrało fińskie wybory parlamentarne w kwietniu 2019 roku i dziś prowadzi w praktycznie każdym możliwym sondażu.
Europarlamentarni koledzy Prawa i Sprawiedliwości, czyli ECR jest jedyną frakcją, w której skład wchodziła duża partia z Wielkiej Brytanii i nie straciła poparcia. Jest to oczywiście wynik dalszej dominacji PiS w Polsce, kolejnych sukcesów hiszpańskiej skrajnej prawicy odwołujacej się do dziedzictwa frankistów – Vox i rosnącej w siłę włoskiej prawicowej formacji Fratelli d’Italia. Dziś ECR może dzięki temu liczyć na 68 mandatów (o 6 więcej niż w maju 2019) oraz na wynik o 1.6 punktu procentowego więcej w porównaniu do ostatnich eurowyborów – 9.7%.
Szóstą największą frakcją w Europarlamencie jest dziś lewicowa platforma GUE/NGL odnosząca się do ideałów demokratycznego i ekologicznego socjalizmu, eurokomunizmu oraz feminizmu. Jest to tak naprawdę jedyna frakcja w Parlamencie Europejskim, która otwarcie sprzeciwia się kapitalizmowi i chce jego zniesienia, a nie reformy. Na szczęście poparcie GUE/NGL również rośnie. Na dziś przypada im 56 mandatów, co w porównaniu z majem 2019 roku jest wzrostem aż o 16 miejsc. Sojusz Nordyckiej, Zielonej i Europejskiej Lewicy zaliczył również największy wzrost pod względem poparcia spośród wszystkich frakcji. 7% w ostatnich wyborach przekształciło się w 9.1% dzisiaj. Największe składowe osiąganego przez lewicę sukcesu, to przede wszystkim zwycięstwo Sinn Féin w irlandzkich wyborach. SF całą swoją kampanię oparło na przedstawianiu Irlandczykom lewicowej alternatywy dla niedoli kapitalizmu, czyli pokonywanie nierówności majątkowych poprzez aktywną politykę fiskalną państwa oraz zwalczenie kryzysu mieszkaniowego, który trwał w mniejszym lub większym stopniu na terenie Irlandii podczas minionej dekady. Ponadto wzrost notowań odnotowało niemieckie Die Linke. Jest to efekt opisanego przeze mnie wcześniej kryzysu politycznego w Turyngii, co zmobilizowało wyborców, którzy z jakichś powodów odwrócili się od Lewicy do ponownego głosowania na tę partię.
Koalicja Zielonych oraz Wolnego Sojuszu Europejskiego zajął w majowych wyborach piąte miejsce z poparciem na poziomie 11.5%. Zapewniło im to 68 mandatów, czyli tyle, na ile może liczyć dziś GUE/NGL. Frakcja ta jednak nie miała możliwości utrzymania swojego sukcesu po Brexicie, gdyż to właśnie brytyjscy Zieloni dostarczali im poparcie. Dziś Greens/EFA może liczyć na zaledwie 53 miejsca w Europarlamencie i wynik na poziomie 8.4%.
Na szarym końcu frakcja oznaczana na wszystkich opracowaniach kolorem szarym, czyli Non-Inscrits, niezrzeszeni. W maju 2019 roku wprowadzili 21 europosłów do Parlamentu Europejskiego i uzyskali wynik na poziomie 3.8%. Dziś, otrzymaliby 6 mandatów więcej, dzięki dobrym notowaniom bułgarskiej partii NTD, nowo założonej chorwackiej partii PDMŠ oraz litewskich narodowych konserwatystów z partii TT. Ich poparcie wzrosło do 4.9%.
Brexit mocno zmienił krajobraz polityczny w Europarlamencie. Poza zredukowaniem liczby miejsc w Parlamencie Europejskim z 751 do 705, to mocno osłabił przede wszystkim frakcję Socjalistów i Demokratów, która zawdzięczała swoje notowania brytyjskiej Partii Pracy. 27 miejsc z 73 mandatów zdobytych przez brytyjskich europosłów i europosłanki zostało rozdzielonych na 27 państw. Zrobiono to w taki sposób, aby lepiej kontrolować proporcjonalność rozdziału miejsc w PE.
Obecna pandemia ogłoszona w większości państw Unii Europejskiej nie ma jeszcze przełożenia na wyniki partii politycznych poza Włochami. Tam polega ona na tym, że Włosi mniej chętnie odpowiadają ośrodkom sondażowym, z racji ogólnej paniki i chaosu medialnego. Można zaobserwować zatem stagnację w poparciu dla wszystkich ugrupowań wynikającą z braku zainteresowania polityką.
Jak obecne wydarzenia wpłyną na kształt Parlamentu Europejskiego w najbliższych tygodniach? Bardzo ciężko jest to ocenić, bowiem wszystko zależy od tego, czy sytuacja w Niemczech ulegnie większej stabilizacji, w jaki sposób działać będzie irlandzki parlament oraz czy medialna panika związana z koronawirusem w końcu przestanie oddziaływać na ludzi. Sondaże poparcia dla partii politycznych w Europie można na bieżąco śledzić na Twitterze oraz Facebooku Europe Elects.