14 listopada Bułgarzy ponownie głosowali w wyborach parlamentarnych – dwa poprzednie podejścia nie zakończyły się wyłonieniem takiej większości, która potem mogłaby stworzyć rząd. Tym razem szansę formowania gabinetu dostanie nowa partia – Kontynuujemy Zmianę (PP – Prodyłżawame Promianata).
Na czele formacji stoją Kirił Petkow i Asen Wasilew, dwaj byli ministrowie tymczasowego bułgarskiego rządu, jaki funkcjonował między majem a wrześniem 2021 r., by zapewnić doraźne funkcjonowanie państwa. Obaj ukończyli studia na Harvardzie, zarządzali odpowiednio resortami finansów i gospodarki, a teraz obiecują, że ich partia położy kres korupcji i zapewni dobre warunki do działania dla uczciwego biznesu, a nie oligarchicznych sieci, jakie działały do tej pory.
GERB, partia Bojko Borisowa, która przed masowymi protestami w 2020 r. faktycznie zlewała się w jedno z bułgarskim państwem, nadal zdołała zgromadzić 22 proc. Trzecie miejsce pod względem poparcia uzyskał Ruch Praw i Swobód, projekt jednego z bułgarskich oligarchów, w szczególności reprezentujący mniejszość turecką. Klęskę poniosła Bułgarska Partia Socjalistyczna z wynikiem zaledwie 10 proc. głosów oraz poprzedni zwycięzca – niby-antysystemowa partia Jest Taki Lud, kierowana przez piosenkarza Sławiego Trifonowa (9,5 proc.). Demokratyczna Bułgaria, partia zamożnego mieszczaństwa, uzyskała nieco ponad 6 proc.
Kto Kontynuuje Zmianę?
Jak tłumaczy Portalowi Strajk bułgarski dziennikarz Władimir Mitew, związany z lewicowym portalem Barikada, Bułgarzy uwierzyli w kapitalizm z nowoczesną twarzą. Kontynuujemy Zmianę obiecuje zero korupcji, innowacyjną gospodarkę i uczciwe stosunki biznesowe – nie oligarchiczne układy. Grupą docelową partii jest klasa średnia, a przynajmniej ci, którzy w Bułgarii – jednym z najbiedniejszych krajów Europy – się za takową uważają: mieszkańcy miast, nieźle wykształceni, z pewną siecią znajomości.
Chociaż projekt polityczny Wasilewa i Petkowa budzi na razie entuzjazm, pojawiły się też wokół niego pierwsze kontrowersje. – Istnieje poczucie, że ten projekt został wyjątkowo szybko stworzony, że wchodzi tu w grę jakaś inżynieria polityczna. Trybunał Konstytucyjny już jakiś czas temu orzekł, że Kirił Petkow w maju nie powinien w ogóle zostać zaprzysiężony na ministra finansów, bo ma, obok bułgarskiego, także obywatelstwo kanadyjskie, a nie przyznał się do tego. Tym niemniej ministrem był i teraz wszystkie jego decyzje mogą zostać podważone. Poza tym partia powstała tak późno, że nie zdążyła przejść procesu rejestracji. Tak naprawdę jej kandydaci startowali z list zarejestrowanych na inne formacje, mniejsze, które wpuściły na listy kandydatów PP. Jedna z tych mniejszych partii w przeszłości współdziałała ze skrajną prawicą – tłumaczy Władimir Mitew. – Jeszcze poważniejsze kontrowersje wywołują sami kandydaci. Sponsor partii był jednym z nich i na długo przed wyborami wskazywano, że miałby zostać w rządzie PP ministrem!
W takim kontekście osiągnięcie obiecanego „zera korupcji” wydaje się bardzo trudne, zwłaszcza wobec faktu, że bułgarskie społeczeństwo dzieli się na nieformalne grupy wpływów, a pojęcie walki z korupcją rozumie dość ogólnikowo.
Również samo tworzenie rządu przy obecnym rozkładzie mandatów będzie trudne. Aby Kontynuujemy Zmianę mogło naprawdę rządzić krajem, musiałoby wciągnąć do koalicji i eklektyczny Jest Taki Lud, i socjalistów, którzy ostatnio zajmują się głównie głoszeniem konserwatywnych wartości, i ultraliberalną Demokratyczną Bułgarię – nieprzychylną poprzednim dwóm partiom, które uważa za „nienowoczesne”.
Co z Borisowem?
Jedno jest pewne: w rządzie nie będzie GERB i „niezatapialnego” premiera Bojko Borisowa. Mimo kolejnych skandali oligarchiczno-korupcyjnych Borisow rządził Bułgarią, bo rząd Angeli Merkel widział w nim odpowiedniego człowieka do pilnowania jednego z odcinków zewnętrznej granicy UE. – Teraz nowy rząd Niemiec utworzą socjaldemokraci i można się spodziewać, że GERB straci wpływ na poziomie europejskim, w Europejskiej Partii Ludowej – ocenia Władimir Mitew. – Na razie jeszcze cieszy się pewnym poparciem. Borisow do władzy nie wróci, ale jego partia rządziła długo i zachowuje wpływy.
Prawdziwą katastrofę odnotowuje natomiast nominalna lewica. Bułgarska Partia Socjalistyczna brała udział w masowych protestach w 2020 r., ale jej program, mieszanka nostalgii i tradycyjnych wartości, przemawia już tylko do wąskiej grupy najstarszych obywateli. W ocenie Władimira Mitewa partia kojarzy się ze starym, oligarchicznym kapitalizmem lat 90. (wtedy też zresztą rządziła i nie walczyła z oligarchią), a teraz nie jest już postrzegana jako siła, która może coś zmienić.
Wybory prezydenckie
W cieniu wyborów parlamentarnych odbyły się wybory prezydenckie, których wynik po pierwszej turze wydaje się przesądzony. Urzędujący prezydent Rumen Radew otarł się o zdobycie 50-procentowej większości (po przeliczeniu 92 proc. kart do głosowania ma 49,39 proc.), podczas gdy najpoważniejszy kontrkandydat Atanas Gerdżikow uzyskał nieco ponad 22 proc. Prezydent Radew, który popierał protesty w 2020 r., może jeszcze odegrać w Bułgarii rolę dużo większą, niż przewiduje to konstytucja, dająca mu głównie ceremonialne uprawnienia. – Bułgarskie społeczeństwo ma tendencje do popierania autorytarnych przywódców. Może przejść od rządów Bojko Borisowa, który był generałem sił wewnętrznych, do rządów innego generała, tym razem lotnictwa – zauważa Władimir Mitew (Rumen Radew jest zawodowym wojskowym).
Bułgarię czeka czas trudnych rozmów koalicyjnych. A nawet jeśli uda się utworzyć rząd, to „uczciwy kapitalizm” albo będzie na Bałkanach niemożliwy, albo i tak nie przyniesie przełomu w życiu większości Bułgarów. Jedno z najbiedniejszych społeczeństw Europy nie podniosło się po transformacji gospodarczej, która przyniosła krach rolnictwa, przemysłu i usług publicznych. Żaden „uczciwy kapitalizm” tego nie zmieni.