Site icon Portal informacyjny STRAJK

Pas spalonej ziemi

Wybuch bomby wodorowej / fot. Pixabay

Wybuch bomby wodorowej / fot. Pixabay

Rosjanie nie wykazali się refleksem – dwa dni temu w kilkunastu ważnych mediach rosyjskich cytowano wypowiedzi Waldemara Skrzypczaka – byłego dowódcy wojsk lądowych, generała broni w stanie spoczynku. Wywiad, który był głośno komentowany w rosyjskich mediach został udzielony… we wrześniu zeszłego roku.

Rosjanie wskazywali na mały fragment wypowiedzi Skrzypczaka, który ich najbardziej zaniepokoił: „To prawda, że Amerykanie zamierzali atakami jądrowymi zatrzymać Armię Czerwoną na terenie Polski. Teraz też są takie plany, jeżeli Putin uderzy. Mało tego, w sensie wojskowym jest to jak najbardziej uzasadnione. Dla nas, Polaków, taki scenariusz jest oczywiście nie do zaakceptowania. Ale jeśli wybuchnie wojna, nikt nas o zdanie nie będzie pytał. Swojego położenia geograficznego nie zmienimy” – mówił generał.

Dla nich najważniejsza była deklaracja, że NATO zamierza użyć broni atomowej wobec armii rosyjskiej nacierającej na wschodnią flankę NATO. Wcześniej generał opowiadał dramatycznie o grach sztabowych, w których Rosja atakuje najpierw kraj bałtyckie przy biernej postawie Sojuszu, potem o wojnie na terenie naszego kraju, też nie szczędząc szczegółów.

Mało mnie to generalnie interesuje. Poza jednym istotnym szczegółem z tego wywiadu: działania wojenne toczyć się będą za moimi oknami, jeżeli oczywiście ja plus parędziesiąt milionów moich rodaków będzie miało okazję cokolwiek zobaczyć, skoro jest decyzja o uczynieniu pasa ziemi między Bugiem a Odrą niemożliwym do przejścia ze względu na zabójczy dla wszelkich żywych organizmów poziom promieniowania. A Skrzypczak właśnie to potwierdził. I ja mu wierzę.

Nie chce mi się dekonstruować założeń wtłaczanej do naszych mózgów psychozy o militarnym zagrożeniu ze strony Rosji, która ma na łbie naprawdę o wiele więcej ważniejszych problemów niż jakiś średni kraik w Europie z niezrównoważoną klasą polityczną.

Zwracam tylko uwagę, że jeżeli po jednej stronie jest zdeterminowany facet, który niedawno zadeklarował, że już nigdy wojna nie będzie się toczyć na rosyjskiej ziemi, a jego determinację podziela zdecydowana większość jego rodaków, a z drugiej kompletnie nieprzewidywalny biznesmen, mający za sobą prący do wojny kompleks wojenno-przemysłowy, to zderzenie tych dwóch osobowości czyni wojenny konflikt bardziej prawdopodobnym niż kiedykolwiek w przeszłości. Amerykanie, w co trudno wątpić słuchając Skrzypczaka, mają nas kompletnie w tyłku i zetrą z powierzchni ziemi bez zmrużenia oka i najmniejszych wyrzutów sumienia. Mają w tym spore doświadczenie. Rosjanie odpowiedzą tym samym, bo nie będą chcieli przegrać i walczyć o życie. Nam będzie już wszystko jedno, skoro nas nie będzie. Pamiętamy przecież: „w sensie wojskowym jest to jak najbardziej uzasadnione”.

Z tego właśnie punktu widzenia należy spoglądać na wszystkie, absolutnie wszystkie deklaracje, wypowiedzi, buńczuczne apele i patriotyczne wzmożenia każdego bez wyjątku polskiego polityka dotyczące militaryzacji kraju. Każdy, kto fałszywie lub ze zwykłej ludzkiej głupoty cieszy się z dostarczonej dla polskiej armii kolejnej partii dział, rakiet, mogących przenosić ładunki jądrowe, kolejnego polskiego lub amerykańskiego czołgu czy jakiejkolwiek innej kretyńskiej zabawki przeznaczonej do zabijania, powinien zostać publicznie ubrany w kamizelkę z długimi rękawkami zawiązywanymi z tyłu i odprowadzony tam, gdzie jego miejsce – do szpitala dla psychicznie chorych.

Exit mobile version