
Pracownicy kolejnej instytucji czują się zaniedbani przez rząd i wysuwają odważne żądania płacowe. Związki zawodowe zrzeszające zatrudnionych w Narodowym Funduszu Zdrowia domagają się od resortu Łukasza Szumowskiego podwyżek wynagrodzeń w wysokości 20 proc.
Pracownicy NFZ mają powody do niezadowolenia. Systemowych podwyżek nie uświadczyli od dziesięciu lat, kiedy liberalny rząd Platformy Obywatelskiej, w trosce o dyscyplinę budżetową i tzw. zdrowie finansów publicznych zamroził płace w sektorze budżetowym. W NFZ nie było wzrostu płac nawet gdy wynagrodzenia odmrożono, bo poprzedni minister zdrowia Konstanty Radziwiłł był zwolennikiem likwidacji instytucji i zastąpienia jej nowym bytem.
Realizacja oczekiwań płacowych wyrażonych przez związki nie kosztowałaby wiele. Całkowity koszt to 70 mln zł rocznie. Dla porównania – budżet Narodowego Funduszu Zdrowia wyniósł w 2019 roku ponad 100 mld złotych. Związkowcy argumentują, że personel jest przemęczony, zadań ciągle przybywa, a pracowników jest coraz mniej, bo zmieniają pracę, w poszukiwaniu lepiej płatnych posad. Sektor prywatny chłonie wykształcone i posiadające użyteczne doświadczenie kadry z NFZ.
Ile dokładnie zarabiają pracownicy NFZ? Połowa z 5 tys. zatrudnionych dostaje podstawowe wynagrodzenie poniżej 2,5 tys. zł na rękę. Co więcej, nowi pracownicy, przyjmowani do pracy w 2019 roku otrzymują na początek dokładnie tyle, co doświadczeni z wieloletnim stażem, bo psuje atmosferę wśród załogi, generuje rozgoryczenie i skłania od walki o wyższe stawki.
Kobiety w państwach UE ciągle o wiele gorzej opłacane od mężczyzn
Kobiety w UE za tę samą pracę nadal zarabiają od jednej trzeciej do piątej mniej od mężczy…
Gdyby taka urawniłowka była dla wszystkich członków rządu! Marzenie ściętej głowy.
No przecież jest… Wszyscy ministrowie mają jednakowa płacę zasadniczą, a i sejmowe stawki są jednakie dla całej 460 – niezależnie od tego ile kadencji się tam kto buja.