Kiedy coraz więcej ludzi, zwłaszcza młodych, ma problemy ze znalezieniem pracy, dysproporcje majątkowe w społeczeństwie pogłębiają się, a gospodarka stoi na skraju recesji powinniśmy szukać stanowczego rozwiązania dla tych bolączek. Odpowiedzią może być polityka pełnego zatrudnienia.

Znacząco różni się odsetek bezrobotnych w zależności od poziomu wykształcenia i wykwalifikowania. Ci o mniejszych kompetencjach, znacznie rzadziej znajdują pracę. Nasuwa się tu od razu rozwiązanie: zwiększenie inwestycji na edukację. Samo rozbudowanie szkolnictwa nie tylko samo w sobie stworzyłoby miejsca pracy, ale także pozwoliłoby na znaczny awans fachowy społeczeństwa. Inwestycje w szkolenia zawodowe to zwiększenie kwalifikacji siły roboczej i substytucyjności stanowisk w różnych branżach. Wraz z postępującą automatyzacją maleje popyt na stanowiska o niskich wymaganych umiejętnościach, a wzrasta na stanowiska specjalizacyjne. Według raportu tematycznego „Rynek pracy i wykluczenie społeczne w kontekście percepcji Polaków” z 2015 roku (całość tutaj), dowiadujemy się o głównych czynnikach wykluczających ze względu na wiek. Dla ludzi młodych barierą okazuje się nauka, a dla ludzi starszych – słaby stan zdrowia i emerytura. Istotna zatem byłaby nie tylko edukacja, ale także rozwój służby zdrowia.

Kształcenie niejako można uznać za komplementarne z pozyskiwaniem pracowników do służby zdrowia – większe kwalifikacje to szybszy rozwój medyczny. Pozyskane w ten sposób korzyści dla społeczeństwa mogłyby znacznie ograniczyć istotę wyżej wymienionych barier i zaangażować do pracy osoby wykluczone aktualnie przez te niedogodności.

Zapalnikiem do powstawania bezrobocia są także rosnące w siłę prywatne monopole. Monopolizacja i zanik konkurencji to naturalny efekt kapitalizmu, wyolbrzymiony przez brak regulacji. Jak pisał Michał Kalecki: „Monopole wydają się być głęboko zakorzenione w naturze systemu kapitalistycznego: wolna konkurencja, jako założenie, może być użyteczna na pierwszym etapie pewnych badań, ale jako opis normalnego stanu ekonomii kapitalistycznej to zaledwie mit” Teza dość odważna, ale jak najbardziej zgodna z doświadczeniami z historii i samymi podstawami kapitalizmu. W warunkach konkurencji mamy do czynienia z walką o zysk, w której zawsze wygrywa silniejszy. Kolejne zwycięstwa prosperujących przedsiębiorstw pociągają za sobą coraz wyższy zysk i umacniają daną spółkę. Błędne koło konkurencji prowadzi zatem do ciągłego wzmacniania silniejszych jednostek, aż do momentu, w którym pozycja na rynku pozwala na dyktowanie własnych, niekoniecznie wydajnych warunków.

W jaki sposób monopole wpływają na stopę bezrobocia? Ograniczają produkcję i rentowność przedsiębiorstw wolnokonkurencyjnych. Odnosi się to także do poziomu zatrudnienia i wykorzystania kapitału przez te przedsiębiorstwa. Ich niewydolność jest dla monopolistów po prostu rentowna, gdyż tłamsi konkurencję. Dochodzimy zatem do pierwszego rozwiązania jakie podjąć powinniśmy dla walki z bezrobociem: przeciwdziałanie monopolizacji rynku, oraz tworzenie alternatywy w postaci przedsiębiorstw państwowych – które pozwoliłyby na stworzenie więcej miejsc pracy wewnątrz, nie kierując się wyłącznie zyskiem.

Bezrobocie to niewykorzystany kapitał ludzki, który z kolei potrzebny jest do efektywniejszego wykorzystania kapitału rzeczowego. Krótko mówiąc: na bezrobociu tracimy wszyscy.

Wyobraźmy sobie bezrobotnych i ich potencjalne możliwości. Wraz z niewykorzystaniem ich pracy tracimy wszystkie możliwości produkcyjne i usługowe. Spadek wydajności gospodarki tworzy bezrobocie i odwrotnie – zwiększona stopa bezrobocia powoduje niższy wzrost gospodarczy. Błędne kryzysowe koło będzie trwać.

Jeżeli mamy do czynienia ze wzrostem stopy bezrobocia, możemy być także pewni, że pojawiły się niewykorzystane środki produkcji, co samo w sobie jest marnowaniem zasobów. Ciężko wyobrazić sobie, żeby stanowiska zwalnianych pracowników po prostu znikały. Pozostaną niewykorzystane, dopóki nie użyje się ich w bardziej rentownym sektorze, ale wiązać musiałoby się to także ze zwiększeniem zatrudnienia. Kolejnym istotnym kosztem jest brak większych zobowiązań wobec państwa przez osoby bezrobotne. Nie wytwarzają swoją pracą produkcji, a ponadto nie zarabiając nic – nie odprowadzają nic w podatkach dochodowych. Oczywiście znamiennie pozytywnym dla budżetu byłoby zwiększenie progresji podatkowej, dzięki której wzrost bezrobocia, dotyczący głównie osób mniej zarabiających, nie odciskałby takiego piętna na wpływach budżetowych.

Bezrobocie to nie tylko szeroko pojęte konsekwencje dla gospodarki, ale także problemy pojedynczych ludzi. Obniżony standard życia, przez znacznie niższe dochody, w Polsce często nawet ich brak, prowadzi do wielu znacznie groźniejszych konsekwencji. Po pierwsze zubożenie społeczeństwa negatywnie wpłynie na całkowity popyt, ze względu na ich gorszą pozycję materialną i niemożność konsumowania większych środków finansowych. Brak pracy oznacza także utratę kapitału zainwestowanego w edukację i kwalifikacje siły roboczej. Tak jak na stanowisku pracy wymagane są umiejętności, które zdobywamy w szkole, tak bez niej jakiekolwiek kwalifikacje, przynajmniej okresowo, tracą swój sens.

Wspomniane wcześniej niższe standardy życia tworzą kolejne problemy społeczne. Bieda odpowiada za wzrost tendencji do alkoholizmu w społeczeństwie. Korelację popadania w alkoholizm do dochodów opisuje między innymi badanie „Children of Poverty: Research, Health, and Policy Issues” (badanie). Wzrost degeneracji to także wszelakie inne uzależnienia, czy wzrost przestępczości (między innymi poprzez zaistniałą potrzebę walki o poprawę warunków ekonomicznych), a co za tym idzie – koszty chłonięte przez środki zapobiegawcze tym tendencjom.

Warto zwrócić tu uwagę na jedną z fundamentalnych bolączek kapitalizmu, którą zauważył już Fryderyk Engels w swoich obserwacjach klasy robotniczej w Anglii. Wraz z alkoholizmem pojawia się popyt na alkohol. A w systemie kapitalistycznym tam gdzie istnieje popyt, utworzą się lokale oferujące zaspokojenie tych potrzeb. W XIX-wiecznej Anglii przybierało to skrajną swoją postać, gdzie jedyną wręcz rozrywką dla robotników były bary alkoholowe, a siła robocza pogrążała się w uzależnieniu i zepsuciu. Trzeba jednak pamiętać, że ta prawidłowość, w mniejszym lub większym stopniu, oddziałuje także na dzisiejszą rzeczywistość. Alkohol zakupić możemy niemalże wszędzie – niestety podobną dostępnością nie cechują się wszelakie terapie i formy leczenia.

Publiczne inwestycje – niezbędny czynnik do walki z bezrobociem.

W dążeniu do uzyskania pełnego zatrudnienia powinniśmy postawić na inwestycje publiczne. Jak pisze Oskar Lange w “Strategii pełnego zatrudnienia”, najbardziej odpowiednimi będą te poprawiające wszechstronnie funkcjonowanie gospodarki. Po pierwsze istotne są czysto ekspansyjne gospodarczo inwestycje, pozwalające wykorzystać więcej zasobów, oraz odpowiednio zadbać o zasoby, które już posiadamy. Należą do nich regulacje rzek, budowa infrastruktury kolejowej, budowa dróg. Do fundamentalnie ważnych wydatków należy zaliczyć także wyżej wspomnianą publiczną edukację i szkolenia zawodowe. Korzyści? Ogólne poprawienie kwalifikacji siły roboczej, zwiększenie substytucyjności pracowników między sektorami gospodarczymi. W redukowaniu bezrobocia niezbędne będzie także przeciwdziałanie barierom zdrowotnym. Są one jednym z głównych czynników bezrobocia wśród osób starszych. Kluczowe będzie zatem zwiększenie wydatków na służbę zdrowia.

Powszechnie znanym faktem jest, że dla ograniczenia konsekwencji ocieplenia klimatu, musimy ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, głównie poprzez przejście na bardziej neutralne wobec atmosfery źródła energii. Problemem podczas transformacji, czy to na energię odnawialną, czy na atomową, jest kwestia pracowników potrzebnych do obsługi nowej technologii, a także zajęcia się górnikami, którzy swoje stanowiska mogą, w efekcie odejścia od węgla, utracić. Rozwiązanie? Edukacja i tworzenie przystępnych miejsc pracy. Substytucja pracowników między tymi sektorami w większości powinna być jedynie kwestią czasu. Odnieść się tu możemy w pełni do postulatu o publicznych inwestycjach. Stojąc przed zagrożeniem dla ludzkości, jakim niewątpliwie jest globalne ocieplenie, środki zainwestowane w energię jądrową i odnawialną oznaczają stabilizację dla gospodarki oraz utworzenie miejsc pracy. Można powiedzieć, że pieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu: unikając kryzysu klimatycznego, zabezpieczamy się przed kryzysem ekonomicznym.

Pełne zatrudnienie, mimo że rozwiązuje część kwestii socjalnych, nie oznacza ich całkowitego wyeliminowania. Wręcz przeciwnie: niski poziom bezrobocia umożliwiłby skupienie się na naprawdę potrzebujących, niezdolnych do pracy, niepełnosprawnych, na zapewnieniu środków postojowych, czy już kilka razy wspominanych szkoleniach i edukacji. Minimum egzystencjalne na odpowiednio wysokim poziomem stanowiłoby swoistą poprzeczkę świadczącą o naszym rozwoju społecznym i gospodarczym. Zapobiegłoby to skutecznie i ograniczyłoby także tendencje do utrzymywania nierentownych zakładów. Dlaczego takie przedsiębiorstwa często się utrzymuje? – Niemożność zapewnienia alternatywnego stanowiska i środków do życia wywołują słuszną presję ze strony pracowników. W przypadku gwarancji zatrudnienia i środków postojowych na odpowiednio wysokim poziomie problem znika, gdyż pojedyncze korzyści jednostek pokrywać będą się z tym co rentowne dla gospodarki.

Nie oszukujmy się – kiedy tracimy pracę, a trudności ze znalezieniem nowego stanowiska wciąż rosną, średnio pocieszą nas wizje długofalowego dążenia do pełnego zatrudnienia. Potrzebujemy podjęcia natychmiastowych kroków, znamiennie różnych od tych z „Tarcz antykryzysowych”. Firmy zwalniające pracowników, często bez zabezpieczenia? Doniesienia są porażające – szykujemy się na masową falę zwolnień. Niezbędna jest interwencja państwa. Czy to poprzez nałożenie odgórnych ograniczeń, czy wkraczanie na rynek, tam gdzie prywatne spółki zawiodły. Wsparcie dla firm powinno szerokim łukiem omijać zakłady prowadzące szkodliwą gospodarczo politykę oszczędzania, połączoną z redukcją miejsc pracy. W obliczu kryzysu szczególną rolę zaczynają odgrywać związki zawodowe: jako bastion stabilnego rozwoju, przeciw kryzysowi. Zamiastoszczędzać kosztem pracowników, musimy właśnie w ich zainwestować. Zabezpieczymy się w ten sposób przed spadkiem całkowitego popytu i recesją, a bezpośrednie korzyści, poprzez otrzymanie środków do życia, czerpać będą także ludzie pracy.

Nasza praca to kapitał, którego wykorzystanie leży w interesie naszego społecznego rozwoju. Jest to kapitał dostępny na wyciągnięcie ręki. Mimo, że teoretycznie postulaty przeciwdziałania bezrobociu funkcjonują – tak niekoniecznie skutecznie się je wdraża w praktyce. Dopóki nie poskromimy monopolizujących się rynków, dopóki nie zaczniemy inwestować w niezbędne dla ludzi usługi, dopóty będziemy popadać w destabilizację i stopniową degradację systemu gospodarczego i życia pracowników.

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…