Site icon Portal informacyjny STRAJK

Piekło i wściekłość kobiet

– Żal, gniew, przerażenie, wściekłość – dziś każda z tych emocji ma twarz kobiet  – te słowa Agnieszki Dziemianowicz- Bąk mogą być podsumowaniem czarnego dnia dla równości i demokracji w Polsce. Z tymi emocjami obywatelki i wspierający je obywatele poszli wieczorem pod dom Jarosława Kaczyńskiego. Spontanicznie, nie oglądając się na nocną porę, chociaż z zachowaniem pandemicznego wymogu: wszystkie i wszyscy w maseczkach.

– 22 października 2020 r. – ta data przejdzie do historii jako dzień, w którym polska prawica ostatecznie zdradziła polskie kobiety. Po cichu, chowając się za plecami fasady Trybunału Konstytucyjnego. Bez odważnej debaty w Sejmie, bez konfrontacji z miażdżącą większością obywateli i obywatelek, która nie chciał dalszego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej – skomentowała posłanka Nowej Lewicy. – 80 procent Polek i Polaków sprzeciwia się eliminowaniu przesłanki embriopatologicznej z ustawy antyaborcyjnej. Większość obywateli chce jej liberalizacji. To, na co zdecydował się dzisiaj pseudo Trybunał Konstytucyjny na wniosek tchórzliwych posłów prawicy to legalizacja tortur. To skazywanie kobiet na to, aby dowiedziawszy się, że będą miały niezdolne do przeżycia dziecko, donosiły ciążę, urodziły to dziecko, pewnie jeszcze je ochrzciły, a potem patrzyły, jak kona w cierpieniach – uważa posłanka Lewicy.

Kobiety rozumieją to doskonale. W dniu ogłoszenia wyroku w internecie posypały się wpisy: nie urodzę dziecka w Polsce. W ogóle nie odważę się zajść w ciążę, bo co, jeśli coś pójdzie nie tak? Czy ktokolwiek będzie myślał o moim zdrowiu i życiu, skoro prawo każe za wszelką cenę ratować płody? Przecież już teraz „dobro dziecka nienarodzonego” było w wielu szpitalach stawiane ponad dobrem kobiety, dostęp do legalnej aborcji utrudniano na wszelkie sposoby. Co będzie teraz?

Wieczorem wściekłość wylała się z sieci na ulice. Pod Trybunałem Konstytucyjnym zebrało się najpierw kilkadziesiąt, potem kilkaset osób.  Było ich już ponad tysiąc, gdy ruszyły na Nowogrodzką, pod prawdziwy ośrodek decyzyjny. Pojawiły się transparenty Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, sztandary Razem, flagi tęczowe i czerwone. A na samym froncie wielkie, wściekłe Wypierdalać! Dużo było na tym proteście okrzyków wulgarnych, celowo łamiących pewną granicę. Bo i granice cierpliwości obywatelek zostały przekroczone. Władza nie radzi sobie z walką z pandemią, ale świetnie wiedziała, jak w białych rękawiczkach uderzyć w kobiety.

Było po 21, gdy pochód kobiet dotarł pod siedzibę PiS, o tej porze zamkniętą na głucho. Rzecz jasna nikt nie miał zamiaru do nich wyjść, skonfrontować się z nimi, poza oczywiście policją, która ostrzegała przez głośniki, że trwa stan zagrożenia epidemicznego, należy chronić siebie i bliskich, nie wolno się gromadzić. Nie zamknęła jednak protestujących w kordonie ani nie próbowała ich rozpędzić. Nic też nie zrobiła, gdy po godzinie skandowania pod niemą partyjną siedzibą rzucono hasło: idziemy na Żoliborz! I poszły Aleją Jana Pawła II, jednego z architektów polskiego piekła kobiet.

Posłanka Joanna Scheuring- Wielgus w mediach społecznościowych zwróciła uwagę, że dzisiejsze decyzje pozbawiają de facto kobiety możliwości decydowania w sprawach najbardziej intymnych. Dokładnie tak, jak chcieli katoliccy fundamentaliści.

– Kaczyński i Przyłębska wiedzą lepiej i zdecydowali za Was. Płody bez mózgu, bez oczu, z licznymi wadami, które sprawiają, że płód nie jest w stanie żyć samodzielnie poza organizmem kobiety. Macie rodzić!-  napisała posłanka Nowej Lewicy. Tymczasem według polityczki nikt nie ma prawa podejmować takiej decyzji za kobietę. – Każda z nas wie to lepiej niż wszystkie trybunały świata razem wzięte. Każda z nas umie podjąć najlepszą dla siebie decyzję. Nie potrzebujemy w tym asysty czy pomocy Kaczyńskiego! Nikt, zwłaszcza Kaczyński, nie może nas zmuszać do rodzenia. NIGDY! Żadna z nas nie musi się z tego nikomu spowiadać! Zwłaszcza Kaczyńskiemu, Piotrowiczowi i Pawłowicz! – dodała. Obiecała też, że przy pierwszej możliwej okazji Lewica zwróci kobietom prawo do decydowania o sobie.

fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Myślę, czuję, decyduję! wybrzmiewało w pustej Alei Jana Pawła II, na przemian z gwizdami i pełnym wściekłości Jebać PiS! Ślady tej wściekłości można też było spotkać na przystankach autobusowych i tramwajowych, tym częściej, im bliżej najsłynniejszego domu na Żoliborzu. Tu sprejem wypisano „Jebać PiS”, tu do reklamy zaczynającej się słowami „Nie przegap!” dopisano „… delegalizacji aborcji”.

Policja dobrze się przygotowała, by bronić wicepremiera Kaczyńskiego przed tą złością. Ulica Mickiewicza, przy której mieszka prezes, została z dwóch stron zamknięta. Funkcjonariusze nie mieli zamiaru nikogo przepuścić, radiowozy nie tylko stały za nimi w równych rzędach, ale też krążyły po okolicy. I ciągle: Uwaga uwaga, policja informuje, stan zagrożenia epidemicznego, chroń siebie i bliskich… Demonstrantki i demonstranci zagłuszali komunikaty gwizdami i okrzykami.

Zamiast długich przemówień – „Moje ciało moja sprawa” wypisane wprost na ulicznym asfalcie. „Wyrok na kobiety” i symbol czerwonej błyskawicy na skleconym na szybko transparencie. Przemówienia były pod Trybunałem Konstytucyjnym; na Żoliborzu są już zbędne, wszyscy wiedzą, dlaczego tutaj przyszli. Na kolejnym „Zaciągniemy was do piekła”; zamiast ognia piekielnego był kilka razy dym z rac. Pasował do tego tłumu, niby kolorowego, w większej części złożonego z młodych osób, ale jednak ponurego, przepełnionego poczuciem, że katoliccy fanatycy właśnie napluli każdej mieszkance Polski w twarz.

Jeszcze jedno uczucie nie opuszczało zgromadzonych: co ostatecznie zrobi policja? Otoczy, będzie rzucać na ziemię, wywozić na komisariaty? A z drugiej strony – czy jeśli zebrała się tak znaczna grupa, na oko nawet około trzech tysięcy osób, to czy policja naprawdę pójdzie na konfrontację? „Wszystkich nas nie zamkniecie…”

Na kolejne „Uwaga uwaga, policja informuje…” padają odpowiedzi „Zdejmij mundur, przeproś matkę”. Było też „Rząd na bruk, bruk na rząd”… w innej części tłumu przekształcone w „Rząd na grób…”. Ktoś nie dosłyszał, ktoś nie znał starego hasła, ale nowa wersja też ma upiorny sens – w końcu ten rząd robi wszystko, by z grobami i trumnami się kojarzyć: służby zdrowia na nogi nie postawił, rozkazał kobietom rodzić płody skazane na śmierć.

Gdy dochodzi wpół do pierwszej, policja po raz pierwszy używa gazu łzawiącego. Doszło do przepychanek, protestujący napierali na kordon, gdy grupa kobiet próbowała znowu rozwinąć wielkie Wypierdalać!, ciągle powracające hasło tego protestu. Kilkanaście osób powalonych na ziemię. Część protestujących rzuca kamieniami z torowiska tramwajowego. Po chwili jednak sytuacja się uspokaja. Nie na długo. Po pierwszej tym razem policja, już z tarczami i w białych kaskach, napiera na tłum. Znowu rozpyla gaz. Jedni padają na ziemię, przecierają oczy, kilkoro innych rzuca kamieniami w stronę mundurowych. Szarpanina. Zatrzymania. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która jest cały czas z protestującymi kobietami, relacjonuje, że jedna osoba była podduszana.

Około wpół do drugiej działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet wzywają, by rozejść się – i wrócić następnego dnia wieczorem. Za kilkanaście godzin Jarosław Kaczyński znowu nie będzie mógł spokojnie spędzać wieczoru. Ta sprawa wywołała zbyt wielkie emocje, by mogły je zgasić policyjne komunikaty czy nawet to, że odchodzących z ulicy Mickiewicza po pierwszej policja legitymowała. One, kobiety, i nieobojętni mężczyźni tu wrócą. W internecie skrzykują się też na protesty w innych miastach, pod siedzibami PiS.

Gdy wracam przez nocną Warszawę, nawet gdy jestem już daleko od miejsca protestu, ciągle słychać dźwięk pojazdów na sygnale. Karetki pogotowia, w końcu jest pandemia? Chyba jednak nie.

 

Exit mobile version