„Jeśli nasze związkowe działania nie przyniosą efektu, być może trzeba będzie pomyśleć o założeniu przez pielęgniarki i położne własnego ugrupowania politycznego”- powiedziała Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl
Impas w rozmowach z rządem o podwyżkach może być zaczynem do powstania pierwszej w Polsce formacji politycznej, skupiającej daną grupę zawodową, w tym wypadku pielęgniarki. Lucyna Dargiewicz, jedna z liderek tego środowiska, zauważa, że mimo dobrego systemu kształcenia pielęgniarek, które są cenione w innych krajach Unii Europejskiej, nad Wisłą już teraz brakuje chętnych do kształcenia się w tym zawodzie. Powodem są dramatycznie niskie płace. „W Polsce przeciętnie pielęgniarka zarabia 2 tys. zł, podczas gdy np. w Niemczech średnia pielęgniarska płaca to równowartość 9 tys. zł, w Skandynawii 14-16 tys. zł” – wskazuje przewodnicząca.
Działaczka zwraca również uwagę, że deficyt pielęgniarek jest alarmującym problemem dla całej służby zdrowia, a bez poprawy warunków płacowych, trudno liczyć na zwiększenie zainteresowania podjęciem takiej pracy. „Już teraz wśród pielęgniarek młode osoby, w wieku 21-25 lat, stanowią zaledwie 2 proc., jest ich ok. 5 tys. Średnia wieku pielęgniarki w Polsce wynosi 48 lat i szybko rośnie” – mówi w wywiadzie.
Dargiewicz odniosła się również do propozycji ministerstwa zdrowia, które uważa, że pielęgniarki żądając 1500 zł podwyżki mają zbyt wysokie wymagania, a państwa na taki wydatek nie stać. „Proponowane przez stronę rządową 174 zł netto w 2016 r. plus 174 zł w roku 2017 to podwyżka uwłaczająca naszej godności, bo rzędu 1 zł na godzinę i nie ma żadnego przełożenia na nasze płace w latach następnych. Jest to typowy przedwyborczy ruch ministerstwa”. Przewodnicząca dodała również, że zapewnienie godnej płacy pielęgniarkom jest koniecznością z uwagi na ich szczególnie ważną rolę w publicznej służbie zdrowia. „Nasz system opieki zdrowotnej może się zawalić nie z powodu zadłużonych szpitali, ale wskutek braku pielęgniarek” – ostrzega.
Według Dargiewicz, jednym z głównych problemów, który wpływał na brak skuteczności w walce o postulaty środowiska pielęgniarskiego był brak odpowiedniej reprezentacji w parlamencie. „Nie mamy więc wystarczająco mocnego lobby parlamentarnego. Nieliczne pielęgniarki, które zasiadają w ławach na Wiejskiej reprezentują różne ugrupowania, nie działają więc wspólnie”. Aby to zmienić, Dargiewicz postuluje zjednoczenie przedstawicielek swojego zawodu w polityce, być może – jak sama przyznaje – w formie nowej partii politycznej.
Dargiewicz podkreśliła również, że OZZPiP jest związkiem, który zawsze popierał walkę innych grup zawodowych o prawa pracownicze. Dlatego też zaapelowała do ich przedstawicieli o solidarną postawę i zrozumienie problemu. „Bardzo dziwią mnie wypowiedzi niektórych związkowców z innych organizacji, że pielęgniarki tworzą konfliktową sytuację. Jeśli uważają, że ich grupa zawodowa jest pokrzywdzona, powinni w jej imieniu występować, podobnie jak czyni to nasz związek”.
O tym jak ważne jest zapewnienie pielęgniarkom warunków pracy na godnym poziomie mówi również Julia Kubisa, socjolożka i autorka książki „Bunt białych czepków”: – Najbardziej uderzający w tej sytuacji jest brak długofalowej strategii ministerstwa zdrowia w zakresie przeciwdziałania zmniejszania się liczby pielęgniarek i położnych oraz kompletna fasadowość proponowanych rozwiązań. Warto dodać, ze żaden rząd do tej pory nie zadbał o pielęgniarki i położne, a o ich problemach chętnie mówią wyłącznie politycy opozycji – i szybko o nich zapominają, gdy obejmują władzę. Nie dziwię się, ze środowiska zawodowe myślą o partii politycznej – dziwi mnie natomiast, ze opieka nie stała się do tej pory centralnym hasłem w programach partii politycznych, bo dostęp do opieki pielęgniarskiej wysokiej jakości to jeden z ważniejszych problemów społecznych – komentuje dla strajk.eu.