Site icon Portal informacyjny STRAJK

Pieniądz czyni wolnym

Jakie są granice „swobody wolności gospodarczej”? Czy jest to czyjaś krzywda, śmierć, tortury? Jakie są granice „prawa dostępu i tworzenia kultur”? Czy mam prawo stworzyć kulturę, w której pewne gatunki, rasy, narodowości, grupy społeczne uznaję za narzędzie mojej rozrywki? Czy w imię mojego prawa do zabawy i zysków, które przynosi, wolno mi uwięzić ich, zagonić do niewolniczej pracy, wykorzystać fakt, że nie będą w stanie użyć dostępnych narzędzi prawnych, aby się przede mną bronić?

Cyrki ze zwierzętami mogą wrócić do Warszawy. Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę miasta, które nie chciało na swoim terenie niedźwiedzi na rowerze, żonglujących małpek, tygrysów skaczących przez płonącą obręcz. Takie orzeczenia zapadają niestety coraz częściej w stosunku do „zbuntowanych” samorządów, w przypadku stolicy grozi to wytworzeniem precedensu.

NSA stwierdził, że żyjemy w czasach, w których miasto nie może zabronić na swój teren wstępu przedsiębiorcy, z którego praktykami się nie zgadza. Hanna Gronkiewicz-Waltz, idąc śladem Słupska i wielu innych polskich miast, wyszła naprzeciw głosom świadomych obywateli, którym leży na sercu dobro zwierząt. A sąd zręby dobrego, etycznego prawodawstwa oficjalnie ukrócił – w imię pieniądza.

Niewolnictwo również było kiedyś powszechną praktyką, podobnie jak zakaz dostępu do edukacji dla kobiet, przykłady można zresztą mnożyć w nieskończoność. Jak udało się te standardy zmienić? Przez setki lat edukacji, perswazji, wniosków wyciąganych z wielu wojen niosących krwawe żniwo, w tym światowych. Rewolucje oczywiście bywały w dziejach – jednak humanistyczne standardy i prawa człowieka w dzisiejszym rozumieniu w znakomitej większości musiały dojrzeć w umysłach do tego, by zostać wprowadzone jako międzynarodowe umowy. Ten proces oczywiście trwa nadal, nie jest skończony. Swoją walkę wciąż toczy wiele grup – między innymi obrońcy praw zwierząt.

Dziś przemiany społeczne dzięki lepszemu dostępowi do informacji dokonują się szybciej. Ludzie zaczynają żyć bardziej świadomie, rezygnują z maksymalnej eksploatacji środowiska, rozwijają w sobie empatię. W sercu Hiszpanii rośnie w siłę ruch mający na celu zdelegalizowanie corridy. Podobnie jest z festiwalem Yulin w Chinach.

W Polsce przemysł futrzarski i cyrkowy okopały się na swoich pozycjach i – jak pokazuje decyzja NSA w sprawie Warszawy, będą trwały na nich jeszcze długo. Bo kapitalistyczna gospodarka jest siłą jeszcze potężniejszą niż świadomość obywatelska, gotowa do rezygnacji z własnego egoizmu. Silne grupy interesu w kapitalizmie piszą prawo pod siebie i nawet protesty społeczne im niestraszne. Tym się właśnie różni ustawodawstwo w kapitalizmie od socjalistycznego: chroni silnych, zamiast słabszych. Objazdowe zwierzyńce są archaiczną, prymitywną rozrywką niosącą ból i cierpienie. Znakomita część Polaków, Europejczyków to rozumie. Jednak u nas świetnie funkcjonuje zapóźnione przekonanie o tym, że naród na wiecznym dorobku ciągle jeszcze musi się „nachapywać” na najbardziej wolnym z rynków, a wolność do zarabiania pieniądza, choćby nieetycznego i krwawego – to wolność najwyższa.

Jedynym sposobem na powalenie bogatego Goliata jest nie dać mu zarobić. Póki wyraźnie nie zmaleje popyt na futra z norek, a cyrki nie będą świecić pustkami, nie ma co liczyć na to, że zwiną manatki, a prawodawcy im w tym pomogą. To ważny temat w kontekście oczekiwania na kompleksową nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, którą obiecał rząd. Nawet nie pytam, czy pieniądz zwycięży. Ciekawi mnie, jakie tym razem będą wymówki.

Exit mobile version