Minister Patryk Jaki jest lepszym biznesmenem niż dziesięciu Ryśków Petru razem wziętych. Oto, co sobie wykombinował: koszty utrzymania osadzonych w zakładach karnych są zbyt duże. „Obecnie średni koszt utrzymania jednego więźnia to 3150 miesięcznie”. Muszą więc na siebie zarobić. W jaki sposób? A w taki: przewiduje się „budowę 40 hal produkcyjnych przy zakładach karnych, rozszerzenie zakresu możliwości nieodpłatnej pracy więźniów na rzecz samorządów i ulg dla przedsiębiorców zatrudniających więźniów”. Niezłe jaja.

Praca, jako „najlepszy element resocjalizacyjny” ma objąć teraz jak najwięcej więźniów – najlepiej wszystkich, którzy mają obie ręce, obie nogi i nie osiągnęli jeszcze wieku emerytalnego. Tylko i wyłącznie przypadek kazał mi sprawdzić, czy takie rozwiązanie nie funkcjonuje gdzieś jeszcze i… zgadza się! U naszych bratanków z Węgier! Tam zapiernicza na swoje utrzymanie 85 procent rezydentów zakładów karnych, zwanych powszechnie pierdlami.

Do tej pory sytuacja w więziennictwie przedstawiała się następująco: przywilej pracy miało około 38 proc. więźniów. Przywilej – bo chętnych do roboty było więcej niż miejsc. Z tej grupy zaś jedynie 40 procent w ogóle zobaczyło na oczy wynagrodzenie. I o ile za Tuska byli niewolnikami tyrającymi bez umów, za jakieś 300 zł na rękę (po odliczeniu wszelkich funduszy aktywizacji, potrąceń na ewentualnych komorników czy alimenty itp.) – to teraz będą już najzupełniej pełnowartościowymi „murzynami”, przy których życie budowlańca z Korei Północnej to istny raj na ziemi.

Do kieszeni więźnia po reformie wpadać ma około 200 zł. Zgadnijcie, gdzie powędruje większość kasy z zarobków więźnia brutto? Ano na ulgi dla pana przedsiębiorcy, który dostanie od państwa PiS zwrot kosztów za każdego zatrudnionego w wysokości, uwaga, nawet 40 procent! Dlatego nietrudno przewidzieć, że prywatne firmy będą się zabijać o pracownika z literkami „ZK” na plecach. Wreszcie ktoś zobaczy w nich nie obywateli gorszej kategorii, nie bestie, ale wręcz chodzące ideały… ideały pracowników, wobec których nie trzeba stosować kodeksów pracy ani tym podobnych głupot. Pracowników, co będą się bali wyjść na fajkę, a słowo „lunch” pozostanie im znane z telewizji. Widzicie to? 40 hal produkcyjnych, statystyki zatrudnionych szybujące w górę na wzór węgierskich i olbrzymie łapówy płacone przez zdeterminowanych przedsiębiorców?

Godnością i pracą (więźniów) wybrani się bogacą. Dlatego właśnie nawet dziesięciu Ryśków nie wpadłoby na to, co jeden cwany Patryk.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Panie Tadeuszu.
    To zadna rewolucja – przecież już w tej chwili pracownicy zapier*** na śmieciówkach to cytując Pana „chodzące ideały… ideały pracowników, wobec których nie trzeba stosować kodeksów pracy ani tym podobnych głupot. Pracowników, co będą się bali wyjść na fajkę, a słowo „lunch” pozostanie im znane z telewizji.”

  2. Pisze Pan słabo pojęcie ma niewielkie a patent krytykowania wszystkiego co wychodzi spod ręki PIS zwyczajnie się nie sprawdza. Praca dla człowieka zamkniętego w celi to przywilej i tak przez więźniów jest postrzegana. Każda możliwość oderwania się od codziennej monotonii jest na wagę złota. Przypominam również że żyjemy w społeczeństwie w którym dach nad głową, trzy posiłki dziennie i bezpłatna opieka medyczna pozostają poza zasięgiem znacznej części obywateli.

    „to teraz będą już najzupełniej pełnowartościowymi „murzynami”, przy których życie budowlańca z Korei Północnej to istny raj na ziemi.” i jak tu brać Pana poważnie?

    Zakładając że Pana wyliczenia są prawdziwe i więźniowi faktycznie zostaje w kieszeni 200 zł to przy zerowych kosztach utrzymania jest on w stanie co miesiąc odłożyć te 200 zł. Jak Pan sądzi jaka część społeczeństwa może pochwalić się taką możliwością?

    Francja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Holandia, Kanada, Szwecja to wszystko kraje w których więźniowie pracują – a Panu „przypadkiem” po intensywnych poszukiwaniach wyskoczyły Węgry. Lewicowa równia pochyła ma się dobrze i nawet nabiera rozpędu.

    1. Akurat na Stanach bym się nie wzorowała. Tam nawet są prywatne więzienia, a w zasadzie obozy koncentracyjne, gdzie za miskę zupy tyrają nielegalni imigranci – ot, taki patent na obniżenie kosztów biznesu, gdy w Chinach rosną stawki. I jest to po prostu nieuczciwa konkurencja nieskazanych, których nikt drożej nie zatrudni. U nas będzie niedługo tak samo.
      Paradoksem jest, że owe „dopłaty” do więźniów idą z podatków, czyli za obniżenie kosztów pracy u pracodawcy zapłacą ci, którzy dzięki temu będą mogli mieć obniżane pensje albo w ogóle nie znajdą legalnego zatrudnienia.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…