Poseł Piotrowicz, były członek PZPR, prokurator za PRL oskarżający ówczesnych opozycjonistów, po raz kolejny stawia partię Kaczyńskiego w krępującej sytuacji, ponieważ znowu mija się z prawdą. Czy kiedyś Kaczyński straci do niego cierpliwość?
Tym razem na mijaniu się z prawdą złapał go dziennikarz Newsweeka Marcin Marczak. Przypomnijmy, że podczas demaskowania szczegółów afery związanej z wykorzystywaniem przez marszałka Kuchcińskiego samolotu służbowego do przewożenia swojej rodziny i znajomych z naruszeniem procedur i przepisów, okazało się, że w podniebnej eskapadzie towarzyszył mu poseł PiS Stanisław Piotrowicz. Kiedy dziennikarze pytali go o przyczyny wykorzystania statku powietrznego jak darmowej taksówki (poseł Piotrowicz za lot nie zapłacił), ten tłumaczył się przejmująco, że to była jedyna okazja, by dostarczyć chorej żonie lek, który musiał być przechowywany w niskiej temperaturze, inaczej jego wartość spadała dramatycznie. Piotrowicz tłumaczył też, że owszem, starał się o bilety na przelot rejsowym samolotem LOT, ale niestety, nie było dla posła miejsc, więc skorzystał z cudownie zaistniałej okazji, dzięki czemu, jak można się domyślać zdrowie małżonki pana posła nie zostało nadszarpnięte. Problem w tym, że to wszystko nieprawda.
Jak informuje „Newsweek”, lek nie mógł być „wyprodukowany” przez Instytut Hematologii i Transfuzjologii i przekazany pacjentowi do wykorzystania w domu, ponieważ Instytut takich procedur nie praktykuje. Mało tego, nie wydaje preparatów w stanie „głębokiego zamrożenia”.
Piotrowicz, według zapewnień dziennikarzy tygodnika, unikał z nimi kontaktu, stąd nie znamy jego stanowiska. Natomiast to nie jest jedyne kłamstwo, na którym został złapany poseł Piotrowicz.
Pierwsze zarzuciła mu posłanka Scheuring-Wielgus. Powiedziała z trybuny sejmowej, że Piotrowicz kłamał twierdząc, że nie bronił księdza pedofila z Tylawy w 2005 roku, choć posłanka zaprezentowała nagrania z konferencji prasowej, na której ówczesny prokurator Piotrowicz wypowiadał się w sposób jednoznacznie broniący pedofila.
Drugi raz Piotrowicza oskarżono o kłamstwo, kiedy twierdził, że za czasów PRL, kiedy był prokuratorem, nie oskarżał ówczesnych opozycjonistów. Piotrowicza odnaleźli członka opozycji, który przez Piotrowicza był oskarżany.
To nie jedyny problem PiS, że w swoich szeregach ma człowieka, który ustawicznie mija się z prawdą w sprawach istotnych. Fatalne wrażenie dla niego samego i PiS robi styl, w jakim kłamie i jak łatwo można jego kłamstwa zdemaskować.