To brzmi jak fabuła odcinka serialu o degeneracji władzy. Ale działo się naprawdę. Podczas ubiegłorocznego protestu pielęgniarek Ministerstwo Zdrowia szpiegowało zamknięte grupy fejsbukowe pracownic szpitali. Jak podaje „Wprost”, proceder był realizowany przez sprowadzonych z Węgier specjalistów ds. analizy danych sieciowych.
Żaden rząd w historii ostatnich 28 lat tak drastycznie nie ingerował w prywatność obywateli jak rząd „dobrej zmiany”. Przekonały się o tym pielęgniarki, które, jak wynika z ustaleń tygodnika „Wprost”, były inwigilowane podczas swojego największego od lat protestu – strajku w Centrum Zdrowia Dziecka i towarzyszących mu wydarzeń solidarnościowych. Zespół analityków zasobów sieci społecznościowych pod kierownictwem wypożyczonego z Budapesztu Miklósa Szócski, śledził wpisy na grupach i na ich podstawie skonstruował schemat przedstawiający przepływ informacji, najbardziej aktywne i charyzmatyczne uczestniczki oraz najważniejsze myśli kiełkujące podczas narad. Rządowi potrzebne były dokładne dane do sprawnej atomizacji i pacyfikacji zrywu. Efektem analizy zasobów było złagodzenie tonu przez rząd i kompleksowa kampania propagandowa, przedstawiająca pielęgniarki jako egoistyczne, roszczeniowe i szkodzące pacjentom.