Jedną z narracji, która pojawia się na protestach przeciwko niszczeniu sądownictwa przez Prawo i Sprawiedliwość, jest snucie analogii między rządami Jarosława Kaczyńskiego i Polską Ludową. Stąd część uczestników protestuje przeciwko przywracaniu PRL-u, niekiedy wraca też nieśmiertelne „precz z komuną”. W dniu przyklepania przez Senat rozwiązań, które podporządkowują sądy partii rządzącej, część protestujących zrównywało też ustawę PiS o Sądzie Najwyższym i Manifest PKWN.
Łączenie działań PiS-owskiej władzy z rozwiązaniami wdrażanymi w PRL-u jest prawie całkowicie chybione. Nie trzeba brać na poważnie antykomunistycznych deklaracji Kaczyńskiego czy Brudzińskiego, ale nie ma też powodu, aby na siłę wmawiać PiS-owi sympatię dla szeroko rozumianego komunizmu. Dotyczy to też porównań między niszczeniem sądownictwa i Manifestem PKWN. Manifest był apelem zagrzewającym do walki z nazistowskim barbarzyństwem, a zarazem wyrazem heroicznych dążeń do szybkiej odbudowy polskiego państwa po wojnie. To też wizja kraju, zawierająca, szczególnie jak na ówczesne czasy, wiele postępowych treści. Wystarczy tylko przytoczyć jedno zdanie Manifestu: „Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego przystępuje do odbudowy państwowości polskiej, deklaruje uroczyście przywrócenie wszystkich swobód demokratycznych, równości wszystkich obywateli bez różnicy rasy, wyznania i narodowości, wolności organizacji politycznych, zawodowych, prasy, sumienia”. W PiS-owskich reformach nie ma nic postępowego, żadnej „dobrej zmiany”. To brutalny skok na stołki, służący wprowadzeniu narodowo-katolickiej dyktatury.
PRL miał wiele faz, natomiast kierunek jego rozwoju był zupełnie inny niż PiS-owskiego państwa. Polska Ludowa była państwem świeckim, pokojowym, antyfaszystowskim, dość egalitarnym. Polska PiS-u jest klerykalna, militarystyczna, nacjonalistyczna, elitarna.
Z drugiej strony Jarosław Kaczyński w niektórych kwestiach nawiązuje do PRL-u i są to akurat najmniej emancypacyjne wątki Polski Ludowej – autorytaryzm, nacisk na cenzurę, nagonki antysemickie z 1968 roku (przy czym Żydów zastąpili uchodźcy), homogeniczność kulturowa. Skądinąd te wymiary PRL-u w prawicowej prasie najrzadziej poddawane są krytyce. Jeżeli więc obecna władza nawiązuje do Polski Ludowej, to w tych jej aspektach, które trudno nazwać „komunistycznymi”.
Zamiast snuć naciągane analogie PiS-u z szeroko rozumianą „komuną”, lepiej wskazywać na inspiracje znacznie bliższe partii rządzącej – faszystowski reżim generała Franco. Jego dyktatura od początku opierała się na nacjonalizmie, autorytaryzmie, katolicyzmie i radykalnym antykomunizmie. Wprowadzono obowiązkowe lekcje religii, zniesiono śluby cywilne i zawieszono prawo rozwodowe. Przywrócone zostały przywileje kleru, pod kontrolę Kościoła katolickiego oddano większość szkół i wydawnictw. W celu ochrony moralności przeprowadzono czystkę w systemie edukacyjnym i wprowadzono cenzurę. Częścią doktryny był też bardzo tradycyjny model rodziny i blokada dążeń emancypacyjnych kobiet. Dyktatura walczyła też z osobami homoseksualnymi. Podobieństwa programowe między faszystami Franco i „patriotami” Kaczyńskiego są uderzające. Nie skandujmy więc na demonstracjach antyrządowych „precz z komuną”, a raczej „precz z faszyzmem”.