Ani prospołeczna, ani antysystemowa. PiS jest gotów zawiązać koalicję z Konfederacją, składanką skrajnych neoliberałów, nacjonalistów, ksenofobów i antysemitów.
Po opublikowaniu ostatnich sondaży, w których nieoczekiwanie okazało się, że opozycja ma szansę wyraźnie pokonać Praw i Sprawiedliwość, w szeregach partii Kaczyńskiego zapanowała pewna nerwowość. Wtedy zaczął lansować się Janusz Korwin-Mikke, który, jak napisał „Superexpress”, ma tajny plan.
„Czego się nie robi dla dobra Polski. W koalicji będziemy powstrzymywać PiS przed większymi głupotami!” – powiedział brukowcowi Janusz Korwin-Mikke. Cieszący się wątpliwą sławą w Europarlamencie polityk gotów jest zrezygnować z mandatu europosła (co do zdobycia którego nie ma żadnych wątpliwości), kiedy jego partia wejdzie do polskiego parlamentu i wspomóc PiS w formowaniu koalicji rządzącej. Co najistotniejsze, do tej pory dbająca o pozory przyzwoitości PiS nie odmawia temu zgromadzeniu możliwości współrządzenia. Oczywiście tylko w tym wypadku, kiedy nie uda się ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego zdobyć większości niezbędnej do samodzielnego sprawowania władzy.
– Jesteśmy otwarci na rozmowy z formacjami, które podzielają nasze wartości i jeśli nie będziemy mieć większości w przyszłym Sejmie, to myślę, że z Konfederacją, z Januszem Korwin–Mikkem jest możliwa koalicja – skomentował poseł PiS Marek Ast.
Deklaracja polityków PiS co do możliwości współtworzenia rządu z ugrupowaniem, którego hasła sytuują jego członków w grupie jaskiniowców, z którymi wstyd pokazać się w towarzystwie ludzi myślących, pokazują prawdziwą twarz skrajnie prawicowej partii, którą w istocie jest Prawo i Sprawiedliwość.