Drastyczne pogłębienie wykluczenia – taki, zdaniem ekspertów będzie skutek najnowszego pomysłu Ministerstwa Edukacji, która zamierza odebrać możliwość uczestnictwa brania udziału w zajęciach lekcyjnych uczniom objętych indywidualnym trybem nauczania.
„Brawo MEN. Czekamy na dalsze projekty. Proponuję przestać bawić się w niepotrzebne ceregiele, tylko od razu wprowadzić zakaz kształcenia dzieci niepełnosprawnych” – denerwuje się jedna z matek w komentarzu na Facebooku. Głos kobiety nie jest odosobniony. Rodzice uczniów objętych indywidualnym trybem nauczania są przerażeni wizją odcięcia ich dzieci od rówieśników. „To niewyobrażalnie szkodliwy pomysł, musimy go zablokować” – mówi ojciec 9-letniego Marcina. – Nauczyciel będzie przyjeżdżał jeden, dwa dni w tygodniu, pozostały czas dziecko będzie siedziało z rodzicami – mówi dla „Wyborczej” Agnieszka Kossowska z Opola.
Co zakłada projekt resortu? W dokumencie jest mowa o rezygnacji z nauczania indywidualnego w szkole. Dzieci będą mogły pobierać nauki jedynie w domu. „W projektowanych regulacjach zaproponowano rezygnację z możliwości organizowania odpowiednio indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego oraz indywidualnego nauczania na terenie przedszkola lub szkoły” – czytamy w uzasadnieniu.
Skąd taki pomysł? „Naszym priorytetem jest stworzenie takiego systemu edukacji, który zapewni maksymalne wsparcie uczniów niepełnosprawnych w szkole. Uczeń ma funkcjonować w społeczności szkolnej, a jeśli stan jego zdrowia na to pozwala, powinien się uczyć ze swoimi rówieśnikami. Nauczyciel z kolei powinien dostosować metody pracy z tym uczniem do jego potrzeb a szkoła zapewnić odpowiednie wsparcie. Na tym polega edukacja włączająca i MEN do tego dąży” – napisała w liście do „Wyborczej” Anna Ostrowska, rzeczniczka prasowa MEN.
Jakie będą skutki nowelizacji? – Sytuacja wielu dzieci, które dotychczas mogły być nauczane na terenie szkoły, drastycznie zmieni się. Zostaną pozbawione kontaktów rówieśniczych czy bycia w sytuacji szkolnej, a to dla nich bardzo ważne. Czymś naturalnym jest potrzeba bycia w grupie, wspólnej zabawy, wspólnej aktywności. Ten czas jest później nie do zastąpienia – uważa ssycholog Justyna Kułak z SOSW nr 2.
Rodzice i nauczyciele już teraz zapowiadają protesty przeciwko ustawie. Wygląda więc na to, że ministerstwo edukacji zafundowało „dobrej zmianie” kolejny kłopot wywołując konflikt społeczny.