Prawolsko-pisowscy propagandyści „dobrej zmiany” w rodzaju braci Karnowskich, Rachonia, Sakiewicza i ich kolegów z TVP oraz propisowskiej prasy używają często w stosunku do samych siebie określenia „konserwatywni dziennikarze”. Otóż tacy z nich konserwatyści, jaki ze mnie biskup. Rzecznicy bandyckiej rewolty ciemnogrodu spod znaku Klubów „Gazety Polskiej” i Radia Maryja mienią się spadkobiercami Chateaubrianda. Śmiech na sali.
Konserwatyzm jako ideologia polityczna jest mi z gruntu obcy i jeśli mógłbym się do jakichś przejawów konserwatyzmu przyznać, to tylko w aspekcie potocznym tego określenia, jako człowiek przywiązany do klasycznych form w kulturze oraz miłośnik staroci, antyków i starego designu estetycznego, acz też bez przesady. Gdy jednak heroldzi terroryzmu politycznego, rzecznicy czarnego bolszewizmu i opętani kontrewolucjoniści określają się jako „konserwatyści”, to nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego z samego tylko zamiłowania do precyzji w definiowaniu zjawisk.
Siegnijmy do słownika
Konserwatyzm (łac. conservare – zachowywać) – ideologia, która bazuje na hasłach obrony porządku społecznego oraz umacniania tradycyjnych wartości, takich jak: religia, naród, państwo, rodzina, hierarchia, autorytet. Konserwatyści chcą obronić stary porządek ze względu na przekonanie o ewolucyjnym, a nie rewolucyjnym charakterze zmian kulturowo-politycznych. Konserwatyzm zrodził się na przełomie XVIII i XIX wieku jako próba przeciwstawienia się racjonalistycznej myśli oświecenia. Nowoczesny konserwatyzm stanowił reakcję na wydarzenia rewolucji francuskiej. Za twórcę podstaw ideologicznych nurtu uważany jest Edmund Burke. W powyższym znaczeniu termin ten po raz pierwszy użyty został w 1820 przez zwolennika restauracji dynastii Burbonów, François-René de Chateaubrianda, który wydawał pismo „Konserwatysta”. Konserwatyzm to pojęcie odnoszące się do jednej z wielu filozofii lub ideologii politycznych, a także na określenie opcji politycznej reprezentowanej przez wiele współczesnych partii, zazwyczaj prawicowych. Za prekursorów konserwatyzmu można uznać wielu myślicieli i polityków sprzed 1789 roku, będących zwolennikami hierarchicznego porządku społeczeństwa i silnej władzy wykonawczej lub przekładających poczucie bezpieczeństwa i ładu ponad niezależność, a jednocześnie szanujących tradycję. W takim ujęciu prekonserwatystami byli m.in. Jean Bodin, Armand Jean Richelieu, Jonathan Swift, William Pitt Młodszy oraz angielscy torysi.
Doktryna konserwatyzmu wyrosła na radykalnej krytyce oświecenia, przejawiającej się krytyką oświeceniowego indywidualizmu. Konserwatyści uważali, że człowiek jest z natury istotą społeczną i dlatego musi żyć w społeczeństwie. Odrzucali oświeceniową teorię umowy społecznej oraz koncepcje praw natury, uważali, że człowiek nigdy nie żył sam – zawsze otaczało go społeczeństwo, a nawet jeśli żył sam, to nie był człowiekiem – uczłowieczył się dopiero wtedy, kiedy się uspołecznił. Konserwatyści krytykowali oświeceniowy racjonalizm. O ile filozofowie oświecenia uważali, że człowiek kieruje się tylko i wyłącznie racjami rozumu, to konserwatyści odrzucali ten pogląd. W ich przekonaniu człowiek jest istotą rozumną, ale jego działanie przede wszystkim jest determinowane przez namiętności i uczucia. Antyracjonalizm jest wizją człowieka, według której rozum jest hamowany przez uczucia, krytyką odrzucenia przez oświecenie grzechu pierworodnego. Konserwatyści twierdzili, że w człowieku jest nieusuwalna doza zła, która jest właśnie wynikiem grzechu pierworodnego. Człowieka nie można pozostawić samemu sobie, ponieważ wytworzyłby się konflikt między ludźmi – swoista wojna wszystkich przeciw wszystkim. Niezbędna jest władza, która zapanuje nad społecznością. Bazując na takim założeniu, m.in. Hobbes, tłumaczył, że ludzie żyjący w stanie natury musieli powołać władzę, by móc zaprzestać wzajemne walki i wyniszczanie się. Władza opisywana była jako swego rodzaju misterium.
Konserwatyzm ewolucyjny – ewolucjonizm
Jest kilka odmian konserwatyzmu. Jego ojcem jest Edmund Burke, autor „Rozważań o rewolucji we Francji”. Od czasu przełomu XVIII i XIX wieku konserwatyzm był w rozkwicie w Anglii. Ewolucyjni konserwatyści akceptowali powolne zmiany systemu politycznego, lecz byli niechętni rewolucjom. Edmund Burke troszczył się o zachowanie tak zwanego „związku generacyjnego” między pokoleniami, by zbyt radykalna zmiana nie powodowała, że starsi i młodsi nie mogli już się zrozumieć. Rewolucję traktował jako niedozwolone zerwanie ciągłości historycznej. Naród jest dziełem wielu generacji, tych przeszłych, obecnych i przyszłych. Żadna generacja nie ma prawa podejmowania decyzji w imieniu pozostałych. Rewolucja jest właśnie taką nieuprawnioną decyzją. Burke w swej pracy „O rewolucji…” potępiał rewolucję, terror, anty-arystokratyzm, lecz nie negował potrzeby zmian. Francuzom radził skorzystać w obalaniu absolutyzmu z dorobku „wolnościowego” Francji, tzn. z instytucji jaką były Stany Generalne(zwołane we Francji w 1614, a potem dopiero w 1789). Pisał to jeszcze przed terrorem jakobińskim, lecz wiedział z pism Rousseau i Holbacha, że francuskie wizje polityczne, jako zbyt abstrakcyjne, wyrozumowane i pełne pogardy dla tradycji są skazane na niepowodzenie. Kontynuatorami Burke’a byli tacy myśliciele jak Alexis de Tocqueville czy Herbert Spencer, a w polityce William Pitt Młodszy, Otto von Bismarck, Benjamin Disraeli czy Margaret Thatcher.
Konserwatyzm tradycjonalistyczny – tradycjonalizm
Jego twórcą jest Joseph de Maistre. Tradycjonaliści starali się odbudować i przywrócić stary ład polityczny, który zburzyła w 1789 rewolucja francuska. Gdy okazało się to niemożliwe, starali się odbudować choć część tradycji politycznej. Tradycjonaliści byli zwolennikami Ancien régime’u i feudalizmu. W odróżnieniu od konserwatystów-ewolucjonistów, nie zadowalało ich konserwowanie społeczeństwa i tradycji, lecz dążyli do zniszczenia idei rewolucyjnych i ich zwolenników siłą. Ulubioną metodą tradycjonalistów bywał zamach stanu. Kontynuatorami de Maistre’a byli w tym znaczeniu tacy myśliciele jak Friedrich von Gentz, Karl Ludwig von Haller, czy Louis Gabriel Ambroise de Bonald, a w polityce Klemens Lothar von Metternich czy Francisco Franco. Niektórzy myśliciele konserwatywni za właściwy konserwatyzm uważali i uważają jedynie tradycjonalizm, a konserwatyzm ewolucyjny jest dla nich wcieleniem liberalizmu. Tradycjonaliści szanowali i szanują takie instytucje jak monarchia dziedziczna czy arystokracja. Ewolucjoniści „konserwują” dawne wartości nawet w warunkach demokracji, niemożliwej do zaakceptowania dla tradycjonalistów.
Neokonserwatyzm i paleokonserwatyzm
Neokonserwatyści (XX wiek, USA) dostosowali swą ideologię do realiów życia społeczno-politycznego również w kwestiach ustrojowych. Zgodnie z ideologią neokonserwatyzmu demokracja pośrednia jest ustrojem najlepiej godzącym autorytet państwa i wolność obywateli. Natomiast tradycyjni konserwatyści (dziś w USA zwani „paleokonserwatystami”) opowiadają się za władzą elit lub monarchy oraz odczuwają sceptycyzm do „rządów wielu”. Władzę ludu uważają za „dyktaturę większości” w skutkach zgubną dla całego społeczeństwa.
Konserwatyzm pisiorski
Gdy się zestawi powyższy katalog z tym co „konserwatyzmem” nazywają Karnowscy, Rachoń et consortes z pisowskiego kompleksu propagandowego to widać, obie kategorię pasują ja pięść do nosa i bat do dupy. Pisowskim funkcjonariuszom frontu propagandowego wydaje się, że jeśli powtarzają do znudzenia mantrę o narodzie rodzinie, tradycji i religii, to już samo to gadanie czyni ich konserwatystami. A przecież już samo tylko chamskie traktowanie z buta instytucji i ciągłości państwa, intelektualnych i moralnych autorytetów demokratycznych, niechęć do racjonalizmu, tradycji oświeceniowych i ewolucji kulturowej, a także polityczne pałkarstwo sprawiają, że Burke i Chateaubriand przewracają się w grobie, gdy słyszą z ust pisowców słowo „konserwatyzm”. Jeśli coś ich łączy z czymś co pachnie konserwatyzmem, to z amerykańskim paleokonserwatyzmem amerykańskiego Pasa Biblijnego, którego odpryskiem jest prezydentura Donalda Trumpa. To jednak za słaba legitymacja do identyfikowania się z klasycznym konserwatyzmem. Najwięcej pisowscy propagandyści mają wspólnego ze starymi konserwami spożywczymi, zalegającymi niejedną piwnicę w Polsce. Nie chcem bronić dalekiego mi konserwatyzmu, ale muszem.