Anonimowy członek PiS zdradził gazecie.pl, że partia rządząca musi się teraz skupić na odbudowywaniu spadającego poparcia. Na najbliższe 1,5 roku plan jest taki: unikać kontrowersji. Dlatego najpierw projekt ustawy o ochronie zwierząt ma wejść w mocno okrojonej formie, a po wyborach 2019 powróci debata, w zależności od tego, jakie będą nastroje elektoratu.
– Czaban przeszarżował, ale przynajmniej będzie z czego schodzić – mieli śmiać się członkowie PiS kiedy projekt pilotowany przez Krzysztofa Czabańskiego trafił do Sejmu – i prawie natychmiast do tzw. zamrażarki.
Projekt nie poszedł w zapomnienie z miejsca tylko dlatego, że osobiście popierał go Jarosław Kaczyński i jego podpis widniał jako pierwszy na liście. Teraz jednak prezesa dopadły problemy zdrowotne, a PiS-owi w ostatnim czasie mocno spadło poparcie.
Zakaz hodowli zwierząt na futra, zakaz wykorzystywania w cyrkach, uboju rytualnego na eksport obowiązek oznaczania zwierząt, zakaz trzymania psów na łańcuchach – to wszystko razem dla elektoratu PiS za dużo, nie przejdzie. Dlatego anonimowy informator z PiS przedstawił dziennikarzom zmodyfikowany plan działania. Pierwszy etap – do wyborów 2019: ustawa wejdzie w życie, ale zostanie z niej ogryzek, czyli wydłużone łańcuchy, obowiązek chipowania i ściganie pseudohodowli, a także nadzór nad schroniskami. Cyrki i futra – to tematy, które pójdą w zapomnienie i jeżeli wyborcy pozwolą, powrócą w debacie po kolejnych wyborach.
– Trzeba będzie ograniczyć ten projekt do zwierząt domowych, bo wszystko inne wywołuje opory i krzyki – mówi poseł PiS.
Łańcuchy też zostaną. Ale z obecnych 3 metrów wydłużą się po prostu o 1, może 2 metry. Jeśli chodzi o produkcję futer, nawet posłowie z partii rządzącej strony zauważają opór w tych miejscowościach, gdzie rozlokowane są fermy (mieszkańcy przychodzą do ich biur lub piszą skargi na zanieczyszczenie środowiska i fetor). Z drugiej strony wiejski elektorat boi się, że spełnią się przepowiednie ojca Rydzyka: „najpierw każą wam zamknąć fermy z norkami, a potem wezmą się za wasze świnie i krowy”.
Obrońcy praw zwierząt nie kryją zawodu, ale skrycie liczą na to, że prezes PiS zdementuje poranne rewelacje.
– Mamy nadzieję, że to jednak nieprawda, biorąc pod uwagę wcześniejsze deklaracje Jarosława Kaczyńskiego w tej kwestii. Wyborcy są za zakazem. Przeciwko jest lobby futrzarskie i Tadeusz Rydzyk ze swoim medialnym zapleczem. Jeśli więc Prawo i Sprawiedliwość zrezygnują z zakazu, pokaże po czyjej jest stronie i z czyim zdaniem liczy się bardziej – mówi Strajkowi Martyna Kozłowska – koordynatorka kampanii antyfutrzarskiej z warszawskiej „Vivy”.
W podobnym tonie wypowiada się prezes fundacji, Cezary Wyszyński: – Dopóki wypowiedzi o okrojeniu projektu są anonimowe, uznajemy że jest to próba kreowania rzeczywistości przez lobbystów uboju rytualnego i hodowania zwierząt na futra. Ważniejsza w tej sprawie jest opinia prezesa Kaczyńskiego, który kilkakrotnie publicznie wyraził poparcie dla projektu, a w poprzedniej kadencji glosował przeciwko ubojowi rytualnemu.
Natomiast doktor Robert Maślak z Zakładu Biologii Ewolucyjnej i Ochrony Kręgowców Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, działacz partii Razem, nie ma wątpliwości, że odłożenie zakazu w czasie jest sankcjonowaniem barbarzyństwa:
– Zwierzęta na fermach żyją w warunkach, które gdyby dotyczyło zwierzęcia trzymanego w ten sposób w domu czy w zoo, zostałyby uznane za znęcanie się. Nie ma możliwości, aby na powierzchni na których żyją zwierzęta na fermach, możliwe było zapewnienie, choćby elementarnych potrzeb biologicznych. Skala cierpienia zwierząt na fermach futrzarskich jest trudna do wyobrażenia i nie jest to wrażenie oparte na emocjach, ale są na to liczne dowody naukowe. Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 28 czerwca 2010 roku w sprawie minimalnych warunków utrzymywania gatunków zwierząt gospodarskich innych niż te, dla których normy ochrony zostały określone w przepisach Unii, mówi o minimalnej powierzchni klatki dla lisa równej 0,6 m2 i minimalnym rozmiarze 90×60 cm i wysokości 50 cm. Gatunek, którego areał w naturze sięgać może nawet 30 km2 całe życie spędza w klatce, w której może się ledwie obrócić. Fermy futrzarskie to nie tylko problem etyczny związany z dobrostanem, ale poważny problem środowiskowy. Norka amerykańska jest w Europie gatunkiem obcym i inwazyjnym, zagraża populacjom rodzimych ssaków i ptaków. Tymczasem badania genetyczne prowadzone m.in. w Polsce, sugerują, że w niektórych regionach blisko połowa osobników to uciekinierzy z ferm.